Anna Popek o kontrowersjach w TVP: "Odkąd pracuję w telewizji publicznej, zawsze krytykowano tę stację"
Wirtualna Polska: Ostatnio ma Pani chyba sporo pracy.
Anna Popek: Dobrze wszystko planuję. Ale rzeczywiście moje dni są wypełnione pracą po brzegi. Regularny tryb życia i chodzenie wcześnie spać pomaga.
Głośno jest o Pani nowym programie, możemy zdradzić szczegóły?
Tak, bardzo się cieszę, że mogę o tym powiedzieć. To jest jeden z wartościowszych projektów, w których brałam udział, ale chyba też jeden z najbardziej wartościowych, które pokażą się na antenie telewizji publicznej. Nagradzamy ludzi, którzy pomagają innym. Wyszukujemy tych, którzy naprawdę poświęcili swoje życie dla kogoś. Pracują w trudnych miejscach jak hospicja, fundacje onkologiczne, czy np. schroniska dla zwierząt. Pracują bez specjalnej nadziei na nagrodę czy splendor. My dowiadujemy się o nich od przyjaciół, znajomych, poprzez kogoś kto o nich wie. Docieramy do tych osób, pokazujemy ich życie codzienne. To są często małe miejscowości. Byliśmy w Darłówku, w Aleksandrowie Łódzkim, jedziemy na Kaszuby... Przed nami jeszcze wiele miejsc. To nic takiego, co byłoby nadmuchane albo już wypromowane. Prości, bardzo prawdziwi ludzie. Prości oczywiście w takim sensie, że nie szukają poklasku, nie czekają na nagrodę. Właśnie największą radością jest dawać nagrody takim ludziom. Dostają od nas wakacje życia w
miejscach, do których nigdy by nie dotarli, gdyby nie sponsor i Telewizja Polska, która to wszystko spina i organizuje.
Czyli to program prawdziwie misyjny?
Jak fajnie, że ktoś tak uważa! Jestem przekonana, że jest naprawdę misyjny. Ale też ślicznie zrobiony. Siedzimy na montażu i koledzy się biedzą, bo muszą zostawić jedynie 20 minut, a nie ma, co wycinać, bo są tak ładne miejsca i ci ludzie tak wspaniale opowiadają. To są historie prawdziwie poruszające. Pokazujemy też ciekawe miejsca na świecie, do których można samemu się wybrać, zainspirować tym programem.
Myśli Pani, że tego typu program ma szansę konkurować z innymi, bardziej rozrywkowymi, wakacyjnymi formatami?
Myślę, że widz szuka prawdy. Czegoś takiego nie wydumanego. Mamy dużą szanse, bo pokazujemy prawdę. Nie myślę też, żebyśmy szukali tylko kontrowersji jako widzowie, nie jest prawdą, że aby pozyskać widzów, trzeba tylko robić rzeczy ekstremalne, aby dobrze wyglądać i być stylowo ubranym. Często odnoszę takie wrażenie, że obojętne co się robi, najważniejsze, żeby być dobrze ubranym i się sprzeda. Myślę, że ten czas zachwytu nad powierzchownością mija, a nasi widzowie zaczynają docierać do takiego prawdziwego człowieka. Telewizja jest cudownym medium - tak blisko jak jest kamera i tak jak umie pokazać prawdziwe emocje, nie jest w stanie pokazać żadne inne medium. To jest na żywo, ja wiele razy widziałam, że jak ktoś jest autentyczny, a nawet nieznany, to kiedy pokazywał emocje, przekładało się to na oglądalność.
Nie da się ukryć, że ostatnie zmiany w TVP budzą dużo kontrowersji. Jak Pani do tego podchodzi? Czyta Pani komentarze?
Oczywiście! Trzeba czytać komentarze, żeby wiedzieć, co się dzieje. Myślę, że każda zmiana budzi kontrowersje, odkąd pamiętam, odkąd pracuję w telewizji publicznej, zawsze krytykowano tę stację. Naprawdę! Jakakolwiek by nie była władza i ktokolwiek by nie rządził telewizją. Zawsze prezesi podlegali bardzo surowej ocenie i krytykowano ich dużo mocniej, niż władze stacji konkurencyjnych. Myślę, że to taka specyfika naszej pracy. Ale naprawdę wierzę, że w telewizji publicznej można, i widzę to, realizować misję, robić dobre rzeczy. Wiem, że jesteśmy różnie oceniani - my, dziennikarze telewizji publicznej. Ale jesteśmy dziennikarzami - ja siebie traktuję nie jako dziennikarkę TVP, ale jako dziennikarkę przede wszystkim. Akurat tam mogę realizować mój zawód, który bardzo kocham. Ale myślę, że nie ma różnicy, a powinien być - moim zdaniem - większy szacunek do pracy człowieka, a także większa rozwaga w ocenie. Jest takie powiedzenie biblijne, że łatwiej zauważyć drzazgę w oku sąsiada, niż belkę we własnym. Jakoś
tak widzę, że niektórym dobrze idzie dostrzeganie tych drzazg. Ale tacy są ludzie.
Pani też jest w ogniu krytyki, Pani programy budzą wiele emocji.
Nie wiem, o co chodzi! Prowadziłam telewizję śniadaniową przez 12 lat, a nikt się jakoś nie troszczył moim losem. Nikt nie mówił, że się marnuję, czy coś. A teraz nagle wszyscy zainteresowani.
A ta wzmożona uwaga martwi, czy cieszy?
Na pewno nie cieszy. Złe słowa nikogo nie cieszą, trudno by było robić z tego jakiś walor. Myślę, że nie jestem osobą, która by budziła zainteresowanie na siłę, prosiła się o to. A przecież każdy z nas doskonale wie, jak to robić. Staram się tego unikać, po prostu pracować, bo to naprawdę lubię.
Nie wahała się Pani, czy przyjąć propozycję kolejnego programu? Nie ma Pani za dużo pracy?
Program "Świat się kręci" jest na antenie tylko do 10 czerwca. Niestety, potem są wakacje, więc cała załoga, która się mocno napracowała, musi odpocząć.
A Pani?
Ja też odpocznę, ale szybko się regeneruję. Wyjadę sobie prawdopodobnie pod koniec sierpnia na urlop, prawdopodobnie na Kaszuby - do mojego ukochanego miejsca, gdzie zawsze dochodzę do siebie. Tam jest dobry mikroklimat, odzyskuję spokój, naturalny rytm dnia. Bardzo mi to sprzyja, nic więcej do szczęścia nie potrzeba - mało jedzenia, dużo snu i ruch na świeżym powietrzu - to jest najlepszy sposób na młodość i regenerację.
Zobacz także: Anna Popek o fanach: "Dostaję ciekawe propozycje"