Anna Popek przekroczyła granicę? Ekspertka nie ma wątpliwości
To przekroczenie granicy, odbiorczynie i odbiorcy nie powinni znać preferencji politycznych dziennikarzy - takie głosy dominują po niedzielnym występie Anny Popek na konwencji nowej partii. Medioznawczyni prof. Barbara Giza w rozmowie z WP mówi jasno: - Mam wrażenie, że w tym przypadku nastąpiło przekroczenie granicy.
Jednym z najważniejszych politycznych wydarzeń ostatnich dni była konwencja nowego ugrupowania politycznego - Partii Republikańskiej pod wodzą Adama Bielana. Jej powstanie może mieć znaczny wpływ na przesunięcia polityczne na polskiej scenie, zwłaszcza na jej prawej stronie.
Ale uwagę komentatorów przyciągnęła także coś innego. Konwencję prowadziła bowiem znana z TVP dziennikarka Anna Popek. Karierę zaczynała w regionalnych oddziałach telewizji w Katowicach i Wrocławiu, ale niedługo potem trafiła na antenę ogólnopolską, gdzie pracowała w redakcji ekonomicznej "Panoramy". Potem pojawiała się w wielu rolach, prowadziła m.in. tak popularne programy, jak "Kawa czy herbata" czy "Pytanie na śniadanie".
Już następnego dnia po konwencji Partii Republikańskiej Popek pojawiła się na antenie TVP. W poniedziałkowy poranek jako niezależna ekspertka prowadziła przegląd prasy "Wiesz więcej" podczas programu "Wstaje dzień".
W internecie zawrzało, polityczni komentatorzy i komentatorki ostro ocenili działanie Popek. Nie brakowało głosów, że ujawniła swoje sympatie polityczne. To przecież nie była debata z udziałem różnych ugrupowań. A odbiorczynie i odbiorcy nie powinni znać poglądów politycznych osób komentujących politykę w mediach.
Anna Popek prowadziła konwencję Partii Republikańskiej
"Ciekawe, czy Anna Popek uważa się za dziennikarkę. Słodziła JK [Jarosławowi Kaczyńskiemu, który był gościem specjalnym konwencji - przyp. red.] nie gorzej niż Jacek Kurski" - pisał na Twitterze dziennikarz Wojtek Szacki. Ktoś skomentował ostrzej: "To jest prezenterka telewizyjna, a nie dziennikarka. Teraz prezentuje pisowską propagandę i z tego zostanie zapamiętana".
- Zasady określające funkcjonowanie zawodu dziennikarza są określone w umowie społecznej i kodeksach etyki dziennikarskiej. Granicę tego, co dziennikarz czy dziennikarka może robić w ramach swojej publicznej działalności, wyznaczają zasady obiektywizmu, prawdy, uczciwości i dobra odbiorców i odbiorczyń. W Polsce mamy jednak czasem do czynienia z sytuacją, w której dziennikarze otwarcie manifestują swoje poglądy polityczne i poparcie dla konkretnych grup politycznych - komentuje w rozmowie z WP medioznawczyni z SWPS prof. Barbara Giza.
- Dodatkowo praktyka przyjmowania przez dziennikarzy ofert prowadzenia różnych komercyjnych i politycznych spotkań i eventów, które w jakiś sposób definiują ich w danym kontekście, grozi zacieraniem granic ról dziennikarza i celebryty czy PR-owca albo marketingowca, które mają przecież zupełnie odmienne cele i zadania. Mam wrażenie, że w tym przypadku nastąpiło bardzo duże zbliżenie się, a może wręcz przekroczenie tej granicy - mówi prof. Giza.
Zobacz także: Popek: "Solidarność jajników to mit"
Czy granice działań dopuszczalnych na płaszczyźnie politycznej dziennikarkom i dziennikarzom są podobne w Ameryce? Jak tam oceniona zostałoby działanie Popek? Te pytania zadaliśmy ekspertowi od spraw amerykańskich Maciejowi Jarkowcowi.
- Absolutnie jestem sobie w stanie wyobrazić takie sytuacje na amerykańskiej scenie politycznej, zwłaszcza po stronie, nomen omen, republikanów. Choć oczywiście automatycznie oznacza to podważenie wiarygodności takich dziennikarek czy dziennikarzy - komentuje Jarkowiec.
- Bardzo wiele osób związanych z prawicową stacją Fox News bierze aktywny udział w życiu politycznym na jego różnych poziomach. Nie są też żadną tajemnicą ich powiązania z partią republikańską. Druga strona sceny politycznej komentuje to bardzo głośno. W czasach rządów Trumpa Fox News był jednoznacznie określany przez lewicę jako tuba propagandowa prezydenckiej administracji - dodaje.
Od rana próbowaliśmy się skontaktować z Anną Popek i poprosić ją o komentarz. Do momentu publikacji tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi. Na pytanie o tę sytuację nie odpowiedziało także biuro rzecznika TVP.