Anna Popek miała wypadek. "Mógł skończyć się śmiercią"
Dziennikarka otarła się o śmierć. Gdyby nie refleks, historia mogłaby się zakończyć tragicznie. - Myślałam o tych sekundach, które mogły sprawić, że bym się nie obudziła, albo została kaleką - powiedziała na łamach "Super Expressu".
08.02.2019 | aktual.: 08.02.2019 07:04
Anna Popek to niezwykle zapracowana osoba. Pracuje nie tylko na antenie TVP, ale również prowadzi liczne konferencje i podróżuje po Polsce. Ostatnio, gdy wracała z biznesowego spotkania na Śląsku, uległa wypadkowi. Jej samochód stracił przyczepność na autostradzie A1 i uderzył w inne auto.
- O 16.00 powinnam już być w studio. Śpieszyłam się, żeby być odpowiednio wcześniej i doszło do kolizji z innym samochodem, który jechał na równoległym pasie. Wszystko wyglądało naprawdę groźnie, wypadek mógł skończyć się śmiercią. Kilkaset metrów hamowałam, żeby zatrzymać auto na poboczu, wybuchły wszystkie poduszki, w środku czuć było smród spalonych opon i uczucie zupełnej bezwładności i niepewność, w którą stronę to wszystko się potoczy i czy dobrze się zakończy - zdradziła na łamach "Super Expressu".
Jak później tłumaczyła, przyczyną wypadku był pośpiech, zmęczenie i brak koncentracji.
- Byłam trochę zmęczona, może nie koncentrowałam się tak, jak powinnam, do tego doszły zmęczenie i stres, żeby zdążyć do pracy. To wszystko wyglądało strasznie, o niczym nie powiedziałam rodzinie, moja mama jeszcze o niczym nie wie. Nie chciałam, żeby się denerwowała - stwierdziła.
Popek, będąc pod wpływem adrenaliny, dotarła do pracy i dokończyła wszystkie swoje obowiązki. Dopiero gdy wróciła do domu, emocje doszły do głosu i zrozumiała, przez co chwilę wcześniej przeszła.
- Byłam rozbita, snułam się po domu, przez dwa dni prawie nie byłam w stanie wyjść na zewnątrz. Myślałam o tych sekundach, które mogły sprawić, że bym się nie obudziła, albo została kaleką - dodała w tabloidzie.
- Samochód wrócił na lawecie do Warszawy, Anna po zdarzeniu pojechała na zaplanowane prowadzenie programu, szok i emocje spłynęły potem. Zdarzenie było dramatyczne i w perspektywie jej doświadczeń życiowych, bezprecedensowe. (...) To zdarzenie pokazało jej jak ważne jest życie, jeszcze silniej. No i że warto mieć dobre opony, których tu zabrakło niestety - podsumował zdarzenie Tomasz Krupa, menadżer gwiazdy.