Anna i Grzegorz z "Rolnik szuka żony" narzekają na hejt. "Ludzie pokazują palcami i obgadują"
GALERIA
Już nie Adam Kraśko, ani Marek Walczak jest najbardziej popularnym uczestnikiem "Rolnik szuka żony". Od pewnego czasu tym tytułem szczyci się Grzegorz Bardowski. Farmer z Uniejowic nie tylko znalazł w programie TVP małżonkę, ale również spore grono wiernych fanów. Niczym prawdziwa gwiazda postanowił wykorzystać rosnącą z dnia na dzień popularność.
Tuż po tym, jak 2. edycja zniknęła z ekranów, rolnik założył profil na Facebooku i kanał na YouTube, na których regularnie dzieli się z fanami swoim życiem. Wkrótce ruszy też jego nowa strona internetowa. Idealnie? Nie do końca. Okazało się bowiem, że Anna i Grzegorz bywają wytykani palcami i krytykowani na każdym kroku. Poznajcie szczegóły!
Ludzie ich krytykowali
Anna i Grzegorz Bardowscy bez wątpienia wyrośli na największe gwiazdy wszystkich edycji programu "Rolnik szuka żony". Niemal z dnia na dzień spadła na nich ogromna popularność, z którą nie do końca potrafili sobie poradzić. Gdy 2. edycja zniknęła z anteny, a ekipa telewizyjna opuściła Uniejowice, wszyscy odetchnęli z ulgą. Życie na wsi wróciło do normy, a rodzina Grzegorza przestała wzbudzać zainteresowanie mieszkańców.
- Inaczej jest w miejscach publicznych. Ludzie zwracają uwagę, pokazują palcami, obgadują, zaczepiają - powiedział Grzegorz w najnowszym wywiadzie z "Faktem".
Musieli walczyć z hejtem
Oboje nie ukrywają, że złośliwe komentarze, którymi nieraz internauci ich obsypują, potrafią zaboleć.
- Na początku było ciężko. Analizowaliśmy wszystkie komentarze i artykuły na nasz temat. Trzeba przyznać, że usłyszeliśmy wiele przykrych rzeczy. Ale z każdym dniem dochodziliśmy do tego, że takie sprawy nie mogą mieć wpływu na nasze życie prywatne. Włączanie się w dyskusje i obrona przynosiła jeszcze gorsze efekty. Najlepiej jest takie sytuacje ignorować i nie dawać pożywki dla osób, które negatywnie się wypowiadają - twierdzą zgodnie w tym samym wywiadzie.
Podpadła, bo zachwyca wyglądem
Ostatnio najwięcej zarzutów pojawiło się pod adresem żony rolnika. Anna, którą widzowie poznali jako niezwykle drobną kobietę, błyskawicznie wróciła do szczupłej figury sprzed ciąży. To wystarczyło, aby internauci skrytykowali rolniczkę i oskarżyli ją o to, że przykłada zbyt dużą wagę do swojego wyglądu.
- Bardzo lubię o siebie dbać. Regularnie chodzę do kosmetyczki, fryzjera. Na co dzień również, nawet w domu, częściej chodzę w makijażu niż bez. Co do ubrań różnie to bywa. W domu stawiam na wygodę, więc dres czy ubrania, które już są delikatnie zniszczone chętnie zakładam do zabaw z dzieckiem czy gotowania - tłumaczyła Anna w "Fakcie".
Tęskni za pracą przedszkolanki
Nie wszyscy fani pamiętają, że udział w programie "Rolnik szuka żony" łączy się z wieloma wyrzeczeniami. W grę wchodzi m.in. przeprowadzka do gospodarstwa wybranka, a co za tym idzie, porzucenie dotychczasowego życia. W przeciwieństwie do niektórych kandydatek Anna nie miała oporów, aby przenieść się do Grzegorza i rozstać z wymarzoną pracą przedszkolanki. Przyznaje jednak, że czasem tęskni za maluchami, którymi się opiekowała we Wrocławiu.
- Gdy zobaczę od czasu do czasu ich aktualne zdjęcia, to bardzo się wzruszam. Nieustannie im kibicuję. Z uwagi na odległość nie wrócę do swojej pracy, ale to nie wyklucza mojej aktywności zawodowej. Planuję przekwalifikowanie. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów - powiedziała tajemniczo w "Fakcie".
Szczęśliwe zakończenie
Na szczęście Anna nie ma czasu na rozpamiętywanie przeszłości. Od końca 2016 r. jej oczkiem w głowie jest syn Jan. Wraz z mężem zapewniała jednak, że zamierza bronić swojej pociechy przed wścibskimi spojrzeniami fanów i dziennikarzy.
- Póki co nie planujemy pokazywać jego wizerunku. Chociaż bardzo nas kusi, by się nim pochwalić tak, jak to robi większość rodziców na portalach społecznościowych. Janek jest dla nas największym szczęściem. W delikatny sposób dzielimy się naszym wspólnym życiem - powiedziała Anna na łamach "Faktu".
Małżonkowie wspomnieli też, że nie chcą, aby Jaś był jedynakiem. Nie zamierzają jednak śpieszyć się z decyzją o powiększeniu rodziny. Zgodnie twierdzą, że na drugą pociechę jeszcze przyjdzie czas. Na razie skupieni są na pracy i wychowywaniu syna.