Anna Gunn o roli znienawidzonej postaci z "Breaking Bad"

Od premiery "Breaking Bad" minęło 10 lat. Anna Gunn wspomina, że rola Skyler przyniosła jej sporo ostrych słów ze strony fanów. Grana przez nią postać nie wzbudzała sympatii.

Anna Gunn o roli znienawidzonej postaci z "Breaking Bad"
Źródło zdjęć: © East News
Karolina Stankiewicz

03.07.2018 | aktual.: 12.07.2018 11:05

Zdarza się, że fani mylą aktorów z granymi przez nich postaciami. A jeśli postać nie jest lubiana, aktor może spotkać się z dużą niechęcią. To spotkało Annę Gunn, która w serialu "Breaking Bad" wcielała się w rolę Skyler – żony Waltera White'a.

"Breaking Bad" to serial o nauczycielu chemii, który – po tym, jak dowiaduje się, że umiera na raka – zaczyna produkować narkotyki, by zabezpieczyć swoją rodzinę finansowo. Im bardziej wnika w środowisko dilerów i narkotykowych lordów, tym bardziej zmienia się z dobrego, spokojnego człowieka, w potwora. Ale jego zachowanie nie zostało potępione przez widzów. Walter White od początku do końca był ulubieńcem. Niechęć fanów wzbudziła natomiast jego żona – Skyler – która nie mogła w pełni zaakceptować przemiany męża. Co ciekawe, to pod adresem wcielającej się w nią Anny Gunn padały ostre słowa.

Gunn powiedziała w rozmowie z "Entertainment Weekly", że ataki ze strony fanów były dla niej ciężkim przeżyciem: - To było połączenie seksizmu, stereotypów na temat ról płciowych, a także genialnej konstrukcji serialu. Ludzie widzieli bohatera w Walcie i tak bardzo się z nim utożsamiali, że gdy widzieli postać będącą jego antagonistą – a tym samym antagonistą serialu – czuli, że ona stoi mu na drodze, podczas, gdy powinien móc robić, co tylko chce.

Jeden z fanów zapytał Gunn wprost, dlaczego grana przez nią postać jest "taką suką" – To był szokujący moment. Chyba dla nas wszystkich – Koledzy z planu nie mogli się nadziwić, dlaczego ludzie nie sympatyzują ze Skyler – w końcu to jej mąż zmieniał się w potwora. Dziś aktorka mówi, że cieszy się, że znalazła się w takiej sytuacji i mogła wyciągnąć z niej wnioski: - Nie chodziło ani o mnie, ani o Skyler. Chodziło o sposób, w jaki ludzie się z nim utożsamiają. A także o to, że nadal nie są w stanie zerwać ze starymi koncepcjami na temat roli kobiety czy żony i tego, jak powinna się zachowywać. Zmiana nie zawsze jest wygodna i przyjemna, ale dobrze, że zwrócono na to uwagę.

Przypadki, gdy fani mylą aktorów z granymi przez nich postaciami, nie są rzadkie. Najczęściej przydarza się to aktorom serialowym. Włodzimierz Matuszak, który w serialu "Plebania" wcielał się w rolę księdza proboszcza, opowiadał przed laty, że fani czasem podchodzili do niego i prosili, by ich wyspowiadał.

Z kolei Joanna Brodzik po roli w "Kasi i Tomku" nazywana była przez fanów Kasią. Podobne doświadczenia ma Waldemar Obłoza, który – z powodu swojej roli w "Na Wspólnej" – nazywany bywa Romanem.

Zobacz także
Komentarze (1)