Rozmach rosyjskich propozycji
Jak się okazuje, aktorka dostała propozycję zagrania w superprodukcji, którą porównuje się do współczesnej wersji "Wojny i pokoju" Lwa Tołstoja. Joanna Moro miałaby tam wcielić się w jedną z głównych postaci, za co dostałaby niebotyczną gażę, bo około milion złotych.
Aktorka jednak nie przystała na kuszącą propozycję. Praca nad serialem oznaczałaby, ze musiałaby wyjechać do Rosji na około rok (prace na planie nad 30. odcinkami mają trwać od maja 2016 do marca 2017). Moro odrzuciła jednak ofertę ze względu na… rodzinę.
Aktorka twierdzi, że mąż i dwójka synów są dla niej najważniejsi i nie wyobraża sobie tak długiej rozłąki. Doświadczyła jej już podczas kręcenia "Anny German" i nie chce powtórki z rozrywki.
- Najważniejsze dla mnie jako mamy jest szczęśliwe dzieciństwo moich dzieci – przytacza jej wypowiedź tygodnik "Dobry Tydzień".