Seriale zagraniczne"Ania z Zielonego Wzgórza" to wciąż słodka dziewczynka? Możecie się zdziwić

"Ania z Zielonego Wzgórza" to wciąż słodka dziewczynka? Możecie się zdziwić

"Ania z Zielonego Wzgórza" znów podbija serca fanów. Zapomnijmy więc na chwilę o kultowej wersji z lat 80. i zastanówmy się, co wyróżnia nową odsłonę?

"Ania z Zielonego Wzgórza" to wciąż słodka dziewczynka? Możecie się zdziwić
Źródło zdjęć: © Netflix
Urszula Korąkiewicz

17.05.2017 14:15

Netflix oraz kanadyjska stacja CBC pokazali wspólnie nową odsłonę ekranizacji znanych i lubianych powieści Lucy Maud Montgomery z serii "Ania z Zielonego Wzgórza". Choć trudno w to uwierzyć, poprzednia wersja gościła już w telewizji ponad 30 lat temu. Dotąd najsłynniejszą Anią z Avonlea była Megan Follows. Rola przyniosła aktorce rozpoznawalność i zachwyt publiczności na całym świecie. Tym razem słynną bohaterkę portretuje Amybeth McNulty. Aktorka, młodsza od Ani w wykonaniu Follows i być może mniej urodziwa, pokazuje tam zupełnie innego, słynnego rudzielca.

Jak dobrze wiemy z powieści Lucy M. Montgomery, rodzeństwo Cuthbertów początkowo chciało adoptować chłopca, z prostych przyczyn, by pomagał im w domudomu i gospodarstwie. Gdy z sierocińca przysyłają Anię, rodzeństwo nie ma serca jej oddać. Tym bardziej że już na początku przejawia wielką wolę pozostania na Zielonym Wzgórzu i chęć pomocy.

- Nie chciałabym okazać braku szacunku, ale nie mogę wykonywać gospodarskich obowiązków, bo jestem dziewczyną? Jestem tak silna jak chłopak i wolę spędzać czas na dworze, niż być zamknięta w kuchni. Dziewczyny mogą robić wszystko to, co chłopaki, a nawet więcej – mówi Ania w nowej odsłonie swoich przygód.

Obraz
© Netflix

Co ciekawe, tego fragmentu próżno szukać w wersji filmu z Megan Follows czy nawet w powieści. Czy zatem autorka scenariusza nie pozwala sobie na zbyt wiele względem oryginału? Autorka recenzji opublikowanej na portalu radiotimes.com twierdzi, że przeciwnie – Moira znalazła haczyk, którym może przyciągnąć dzisiejszych odbiorców.

Rzeczywiście, wielu zauważa, że nowa Ania różni się od tej sportretowanej przez Follows. "Marchewka", którą pamiętamy, owszem, była przebojowa i pomysłowa, umiała zawalczyć o swoje prawa. Przede wszystkim jednak była marzycielką i romantyczką. Nowoczesna Ania jest, jak widać dużo bardziej bojowa czy buntownicza. Widzowie wytykają nawet, że podobnie jak autorka scenariusza Moira Walley-Beckett, jest waleczną feministką.

Obraz
© Netflix

Czym jeszcze się wyróżnia nowa wersja? Ci, którzy już widzieli serial, są zgodni. Wyciągnięto z powieści cały jej mrok i smutek. Widoczny jest wpływ na Anię przeszłości, jaką miała. Ciężar fabuły przeniósł się na wątek asymilacji Ani w nowym otoczeniu. Ten zabieg powoduje, że serial jest trochę mroczniejszy, ale też uwiarygadnia zachowanie Ani i jej ogromną potrzebę akceptacji. W końcu jak mówiła Maryla, "najgorsze, co można by jej zrobić, to odesłać". Energiczna dziewczynka zbliży na nowo starsze rodzeństwo Marylę i Mateusza Cuthbertów i wprowadzi szczęście do ich życia i spore zamieszanie do życia spokojnej dotąd społeczności.

W serialu, jak podkreślają widzowie, nie brak jednak poczucia humoru, za które tak pokochaliśmy powieści i filmowe ekranizacje. Jest przecież Gilbert Blythe uskuteczniający "końskie zaloty", które rzeczywiście mają taką niewinnych zaczepek i kuksańców – w końcu w nowej wersji bohaterowie są dużo młodsi niż w poprzedniej wersji. Jest Mateusz (RH Thomson) uosobienie nieśmiałego opiekuna o wielkim sercu i Maryla (Geraldine), zawsze surowa, ale sprawiedliwa i kochająca. Są także szalone pomysły Ani i jej przyjaciółki Diany. To z pewnością zupełnie nowe spojrzenie na losy rudowłosej dziewczynki, tak kochanej przez miliony czytelników i widzów. Chcecie się przekonać, jak wygląda w unowocześnionej wersji? Nie pozostaje nic innego, jak obejrzeć "Anne"!

Źródło artykułu:WP Teleshow
netflixseriale zagraniczneania z zielonego wzgórza
Zobacz także
Komentarze (2)