Choroba, która pokonała małżeński kryzys
Niezapomniany prezenter "Panoramy" zmarł w wyniku zawału, jednak poważne kłopoty ze zdrowiem zaczęły się niepozornie już w 2004 roku. Z objawami przeziębienia dziennikarz poszedł do lekarza. Kiedy jednak kolejne antybiotyki nie przyniosły poprawy, wykonano szczegółowe badania. Te nie pozostawiły wątpliwości, że Turski cierpi na ziarnicę i to w zaawansowanym stadium. Dzięki błyskawicznie podjętej chemioterapii nastąpiła remisja choroby. Dziennikarz zawsze jednak podkreślał, jak ogromną rolę w leczeniu odegrała jego żona, Zofia. W najcięższych chwilach zrezygnowała nawet z pracy, by jak najwięcej czasu spędzać z mężem.
- Zosia zamknęła swój prywatny gabinet po to, by być przy mnie, by mnie wspierać, podtrzymywać na duchu i troszczyć się o mnie. Jeździła ze mną na każdą chemioterapię. Zawsze była obok mnie - wyznał w rozmowie z tygodnikiem "Świat i Ludzie".
Poświęcenie godne uznania, tym bardziej, że w ich związku nie zawsze układało się najlepiej. Najlepszym tego dowodem był chociażby dwukrotnie składany pozew rozwodowy, za każdym razem jednak kończący się fiaskiem.
- Po tak zwanych rozprawach pojednawczych nie wznawiałem sprawy. Za drugim razem ona już wiedziała, że i tak nie wznowię. Po pierwszej rozprawie zabrałem ją na kawę, po drugiej też, ale ona już się śmiała. Sędzia coś pie**ł, pie**ł, a ja zapytałem: Zosiu, czy przyjmiesz zaproszenie na kawę?". A ona na to: "Z przyjemnością". I mówi do mnie: "Dalszego ciągu nie będzie, widzę po tobie". Ja na to: "Co masz na myśli? Jeśli chodzi o nasze życie, to dalszy ciąg będzie, jeśli chodzi o ten pie****ny sąd, to nie sądzę"- opowiadał w wywiadzie dla "Newsweeka".
Choć miłość okulistki i dziennikarza zaczęła się jeszcze na podwórku (obydwoje wychowywali się na Mokotowie) i ostatecznie przetrwała 46 lat, to do najprostszych nie należała. Paradoksalnie jednak to właśnie choroba zbliżyła ich do siebie po latach kryzysu.