Andrzej Turski na liście "resortowych dzieci". Siostra dziennikarza: nie godzę się na kalanie jego imienia
None
Andrzej Turski
Książka "Resortowe dzieci. Media" Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza to prawdziwy wydawniczy hit. Zdaniem autorów i sprzyjającym ich środowiskom, publikacja ujawniania powiązania czołowych dziennikarzy ze strukturami PRL. Według przeciwników i jej bohaterów to nieudolna próba zdyskredytowania wielu ludzi dzisiejszych mediów.
Wśród długiej listy zdemaskowanych przez twórców książki dziennikarzy znalazł się też zmarły niedawno Andrzej Turski. Autorzy analizują jego postać głównie w okresie początku lat 80., kiedy kierował redakcją radiowej Trójki. W tej części pojawia się też skan dokumentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zawierający charakterystykę redaktora. Można w nim przeczytać m.in., że rodzice Turskiego pracowali w dawnym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.
Zdaniem jego siostry, Elżbiety Cendrowicz, ta jedna wzmianka to za mało, by dowodzić "resortowości" jej zmarłego brata. W liście przesłanym do redakcji "Gazety Wyborczej" ujawniła więc szczegóły rodzinnej historii, do których nie udało się dotrzeć lub, które postanowili przemilczeć autorzy kontrowersyjnej publikacji. Jak pisze siostra Turskiego, "czuję się w obowiązku bronić dobrego imienia mego zmarłego brata".
KŻ/AOS
Elżbieta Cendrowicz ujawnia rodzinną przeszłość
"Wszystkie fakty, o których piszę, są prawdziwe. Nie ma tu manipulacji ani niedomówień. Ból po stracie brata jest ogromny, ale trudno mi jest godzić się na kalanie jego imienia" - zaczyna swój list Elżbieta Cendrowicz, jedyna żyjąca spośród dwóch sióstr Andrzeja Turskiego.
"Nie godząc się na dezinformacje zawarte w publikacji "Resortowe dzieci", pragnę przedstawić kilka faktów dotyczących naszej rodziny, aby czytelnicy mogli ocenić, czy i w jakim stopniu autorzy publikacji mają prawo zaliczyć historię rodzinną red. Andrzeja Turskiego do wykazania swoich tez".
Przypomnijmy, że chodzi o jedno zdanie, które na podstawie archiwalnego dokumentu z MSW, przytaczają autorzy książki: "Rodzice A. Turskiego pracowali w dawnym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego".
Na tej podstawie jeszcze do niedawna na Wikipedii można było przeczytać, że dziennikarz "Panoramy" był "synem funkcjonariusza UB". Jak jednak ujawnia siostra Turskiego, "wielka kariera" ich ojca w służbach w rzeczywistości polegała na pracy mechanika.
Ojciec Turskiego: funkcjonariusz służb, a może tylko mechanik ?
"Prawdą jest, że nasz ojciec, Władysław Turski, był pracownikiem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego do maja 1950 roku. Był zatrudniony jako mechanik samochodowy w garażach tegoż Ministerstwa. W maju 1950 roku, w wieku 36 lat, nasz ojciec zginął w wypadku motocyklowym w Gdyni"- pisze w liście do "Gazety" Cendrowicz.
"Mój brat Andrzej miał wówczas 7 lat, ja - 3 lata, a najstarsza siostra - 9 lat. O tym już autorzy publikacji zapomnieli wspomnieć, wierząc zapewne, że ten funkcjonariusz - absolwent Szkoły Orląt w Dęblinie - z zaświatów kierował karierą swego 'resortowego dziecka' od 1950 roku" - ironicznie pisze. Ujawnia też, jaki związek z przywołanym już Urzędem Bezpieczeństwa miała matka Turskich.
"Po śmierci ojca nasza mama, wówczas niepracująca i wychowująca nas, została bez środków do życia. Podjęła więc pracę, stając się, jak to podaje Pani D. Kania, funkcjonariuszką UB. Pracowała jako urzędniczka w dziale administracyjnym i niewątpliwie posiadała ważną, tajną wiedzę - np. ile jest biurek, krzeseł, ołówków i długopisów. I to pewnie ta tajemna wiedza dała jej taką moc, że ona również mogła sterować karierą zawodową swojego 'resortowego dziecka' ".
"Błyskotliwą" karierę ich matki przerwała siostra Turskiego i pani Elżbiety, która w 1967 roku wykorzystała możliwość zagranicznego wyjazdu do opuszczenia ojczyzny na stałe.
Cendrowicz pisze, jak UB dbało o swoje dzieci
"W 1967 roku Mama została dyscyplinarnie zwolniona z pracy [...]. Taka była kara za złe, niepatriotyczne wychowanie mojej siostry, która wyjechała za żelazną kurtynę na wycieczkę i z niej nie wróciła. Przez lata nie widzieliśmy siostry mieszkającej na drugiej półkuli. Paszportów nie wydawano. Takie były czasy. Nawet do Jugosławii brat nie mógł wyjechać. Tak UB dbało o swoje dzieci" - gorzko kwituje autorka listu i zapewnia, że zarówno ona jaki i brat dorastali w "przeciętnej polskiej rodzinie".
"[...] w naszym domu nie panowała, jak to usiłuje się wmówić, "ubecka atmosfera" bez kolęd, polskich tradycji. Chodziliśmy do zwykłych szkół, wakacje spędzaliśmy u Babci, a nie w ekskluzywnych ośrodkach, jak pewnie sadzą niektórzy. Z największym trudem i poświęceniem Mama nas wychowała, pomogła nam się wykształcić, przygotowała do samodzielnego życia. Byliśmy biedni, jak wiele rodzin w tamtym czasie, utrzymywani jedynie przez Mamę. Ta dzielna kobieta nie zasługuje na to, aby ludzie niegodni, manipulując i zatajając fakty, bezcześcili jej pamięć i mojego brata" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Siostra o Turskim: sukces osiągnął dzięki swojej wiedzy i pracowitości
Na końcu Elżbieta Cendrowicz zaznacza, że zawodowe osiągnięcia jej brata to przede wszystkim jego zasługa, a nie wynik protekcji rodziców czy tytułowego resortu.
"Nie mnie oceniać, jakim dziennikarzem był mój brat i jakie były jego osiągnięcia zawodowe. Wiem, jakim był człowiekiem, i że sukces zawodowy osiągnął dzięki swojej ogromnej wiedzy, pracowitości, życzliwości dla innych i poświęceniu pracy, która była sensem jego życia".
List pani Elżbiety już przyniósł skutek. Niedługo po jego publikacji z wpisu na temat Andrzeja Turskiego na Wikipedii usunięto zapis, że "był synem funkcjonariusza UB".
KŻ/AOS