Andrzej Turski: minęły dwa lata od śmierci dziennikarza TVP
None
Jak wyglądała jego kariera?
1 grudnia 2013 Andrzej Turski po raz ostatni poprowadził weekendowe wydanie "Panoramy" i pożegnał się z widzami. Tłumaczył, że musi zwolnić zawodowe tempo. Od dawna przecież zmagał się ze zdrowotnymi problemami m.in. cukrzycą. Zaledwie cztery dni po tym jak zniknął z anteny, trafił do szpitala. 31 grudnia 2013 roku dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Turskiego, wybitnego dziennikarza Telewizji Polskiej, a w przeszłości także Polskiego Radia.
Zmarł po prawie miesięcznym pobycie w szpitalu, do którego trafił na początku grudnia 2013 roku. Lekarze stwierdzili u 70-letniego dziennikarza zawał. Mimo iż trzykrotna reanimacja utrzymała go przy życiu, do końca swoich dni nie odzyskał przytomności. Pozostawał w śpiączce farmakologicznej. Odszedł, choć wciąż pozostaje w pamięci rodziny, współpracowników i widzów.
Przypomnijcie sobie, jak wyglądała jego kariera.
Zobacz także: Ostatnia droga Andrzeja Turskiego
AR
Piął się po szczeblach kariery
Andrzej Turski urodził się 25 stycznia 1943 roku w Warszawie. Był absolwentem filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył również studium dziennikarskie. Swoją przygodę z mediami, która trwała przeszło 50 lat, rozpoczął pod koniec lat 60.
Podobnie jak wielu dziennikarzy telewizyjnych, on również zaczynał swoją karierę w radiu, a konkretnie w Redakcji Młodzieżowej Polskiego Radia. W latach 1975-1980 pełnił funkcję kierownika tej redakcji, a w 1980 roku został jej redaktorem naczelnym.
Dwa lata później awansował na stanowisko redaktora naczelnego Programu III i dyrektora-naczelnego (1983-1987) Programu I Polskiego Radia. Następnie został współautorem audycji radiowych: "Sygnały dnia", "Radiokurier", "Życie na gorąco" i "W samo południe". W 1987 roku Andrzej Turski postanowił przenieść się do Telewizji Polskiej.
Szanowany i doceniany
Pod koniec lat 80. Turski pełnił funkcję dyrektora i redaktora naczelnego TVP1, a w 1991 roku został szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Był jednym z twórców "Teleexpressu" (1986). Od 2002 roku współprowadził serwis informacyjny "Panorama" w TVP2, a także był gospodarzem swojego autorskiego programu publicystycznego "7 dni świat", w którym przedstawiał aktualne wydarzenia ze świata polityki międzynarodowej.
Za swoją działalność Turski był dwukrotnie nagrodzony statuetką Wiktora (2003 i 2004) i Super Wiktora w kategorii dziennikarz roku 2005. Został także odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Krzyżem Zasługi. W 2005 roku otrzymał tytuł Mistrza Mowy Polskiej, zaś w rankingu na ulubionego prezentera programów informacyjnych przeprowadzonym przez Gfk Polonia w 2009 roku zajął pierwsze miejsce.
Zawodową drogę Turskiego kontynuuje jego córka, Urszula Chincz. Dawniej związana z redakcją "Pytania na śniadanie", dziś pracuje w "Dzień Dobry TVN". To ona była z dziennikarzem do ostatnich chwil jego życia.
Nic nie zapowiadało tragedii
Urszula Chincz była bardzo związana z Andrzejem Turskim. Mimo napiętego grafiku zawsze starała się znaleźć czas na spotkanie z ojcem. Ostatni raz rozmawiała z nim dzień przed jego śmiercią. Nic wtedy nie zapowiadało tragedii, która miała nadejść za kilkanaście godzin.
- Był w świetnej formie, bardzo pogodny, rozluźniony - wspominała dziennikarka w wywiadzie dla "Vivy!".
Następnego dnia zadzwoniła do niej zaniepokojona sąsiadka Turskiego. Kobieta stwierdziła, że prezenter wygląda bardzo mizernie i słabo. Chincz postanowiła od razu działać. Wezwała karetkę i pojechała do ojca. Niestety, nie zdążyła już zamienić z nim słowa. Po chwili nieprzytomnego dziennikarza zabrało pogotowie.
Śmierć dziennikarza poruszyła widzów
- To nie był ani zawał, ani wylew. Ojciec się po prostu zatrzymał, stanęło mu serce przy załodze karetki pogotowia, która natychmiast podjęła reanimację - wyznała Chincz.
Turski trafił 5 grudnia do jednego z warszawskich szpitali. Stan dziennikarza był określany jako ciężki, choć stabilny. Lekarzom, mimo usilnych starań, nie udało się jednak wybudzić prezentera ze śpiączki.
- Od dłuższego czasu powtarzał, że niedługo umrze. (...) Cały czas był myślami z mamą. Najlepiej czuł się w swoim mieszkaniu na Łowickiej, bo tam ciągle były ślady Zosi. Często przychodził do mamy na cmentarz - podsumowała Chincz w tym samym wywiadzie.
7 stycznia 2014 roku rodzina i przyjaciele pożegnali dziennikarza. Msza żałobna odbyła się w sanktuarium pw. św. Andrzeja Boboli na warszawskim Mokotowie.
Zobacz także: Ostatnia droga Andrzeja Turskiego
AR