Andrzej Grabarczyk o chorej wnuczce: To był szok, że to się nam przydarzyło
[GALERIA]
Andrzej Grabarczyk znany jest szerokiej publiczności przede wszystkich z roli Jerzego Chojnickiego w "Klanie". Nieco starsi widzowie pamiętają go też jako sympatycznego kucharza z reklamy marki "Knorr". Wszyscy jednak zgodnie mogą stwierdzić, że aktor cieszy się ogromną sympatią i na ekranie przeważnie tryska dobrym humorem. Niestety, prywatne życie Grabarczyka nieraz wystawiło go na ciężką próbę.
Unika mediów i czerwonego dywanu
Prywatnie Andrzej Grabarczyk jest szczęśliwym mężem i ojcem oraz dumnym dziadkiem trójki wnucząt. Wolny czas najchętniej spędza z rodziną i jak ognia unika imprez z udziałem gwiazd.
- Nie lubię się pokazywać publicznie. Nie interesują mnie imprezy, ścianki, skandale. Wolę pojechać na ryby, spędzić czas z wnukami u nas w domu, albo na działce na Mazurach. W czerwcu urodził mi się trzeci - Maks, więc mam teraz troje pociech, bo jest jeszcze Maja i Lena. Chyba mnie lubią. Tak jak mówi Lena, jak widzi mnie na ekranie: "Bo dziadek to jest taki inny dziadek". Bo nie każdy może pooglądać dziadka w telewizji - powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Świat & Ludzie".
Nie wiedział, jak się zachować
Ale nie zawsze było tak kolorowo. Zaledwie kilka lat temu świat Grabarczyka runął w gruzach. Dowiedział się, że jego wnuczka urodzi się z zespołem Downa. Początkowo był załamany.
- Na początku to był szok, że to się nam przydarzyło. Potem stwierdziliśmy, że my na ten temat nic nie wiemy. Zaczęliśmy więc szukać wiedzy. I dziś wiemy, jak z nią postępować. Gdy np. nie chce iść do szkoły, ja stosuję terapię śmiechem. Gdy uporczywie mówi: "Nie!", odpowiadam: "Nie, tak, nie nie, tak, tak, tak, nie". Ją to zaczyna bawić i w końcu mówi: "No dobra". Lena teraz pięknie koloruje, kiedyś tego nie potrafiła. Ma swoje powiedzenia, bawi nas i wzrusza - przyznał aktor na łamach tygodnika "Świat & Ludzie".
Chce pomagać innym
Grabarczyk postanowił działać na szerszą skalę. Zaczął pomagać tym, którzy zmagają się z podobną sytuacją i nie wiedzą, skąd czerpać potrzebne informacje.
- Dużo mówi się przede wszystkim o dzieciach, a mniej o dorosłych z zespołem Downa - gdzie mogą pracować, mieszkać. Działam teraz w stowarzyszeniu "Sztuka włączania". Mamy pomysł, by stworzyć dla tych dorosłych niepełnosprawnych zakład pracy. Myśleliśmy też o domu, w którym mogliby mieszkać po śmierci rodziców. Ale na to potrzeba ludzi, którzy chcieliby się zaangażować. Bo pieniądze zawsze się znajdą. Ten projekt to jest moje marzenie. Chciałbym je zrealizować. Wierzę, że się uda - podsumował na łamach tygodnika.