Amerykańskie rozprawy przypominają teatr, a nie sąd. Wywiad z Sophie Grabol
- Kiedy byłam młodsza, grałam nudnawe postaci. Teraz wreszcie zaczęło robić się ciekawie. Mamy coraz więcej dobrych scenarzystów, wrażliwych na sprawy kobiet – mówi w rozmowie z WP gwiazda nowego serialu HBO "Od nowa".
19.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 11:07
W "Od nowa" Nicole Kidman gra odnoszącą sukcesy terapeutkę, której z pozoru idealne życie z dnia na dzień wywraca się do góry nogami. Australijskiej gwieździe w roli męża partneruje Brytyjczyk Hugh Grant. A obsadę dopełnia Dunka Sophie Gråbøl, którą przez lata podziwialiśmy w przebojowym "The Killing". Znakomity serial od 26 października w HBO i HBO GO.
Artur Zaborski: "Od nowa" to kolejny serial z silną postać kobiecą na pierwszym planie. Czujesz, że nadszedł czas kobiet w telewizji?
Sophie Gråbøl: Ten czas jest już od dawna. W pisaniu bohaterek zaszły duże zmiany. Kiedy byłam młodsza, grałam nudnawe postaci. Teraz wreszcie zaczęło robić się ciekawie. Mamy coraz więcej dobrych scenarzystów, wrażliwych na sprawy kobiet, co przekłada się na to, jakie oferują nam postaci do odgrywania. Przestał też mieć znaczenie wiek. Nie jest już tak, że kobiety po 40. pojawiają się na ekranie tylko jako matki lub babki. I to jest cudowne!
Jesteś świetnym przykładem tych przemian. Twoja postać w "The Killing" jest jedną z najciekawszych w ostatnich latach w telewizji.
W "The Killing" grałam główną bohaterkę. Miałam czas, żeby się wykazać, zaprezentować, pogłębić postać. Kiedy wcielasz się w postać drugoplanową, wtedy trzeba działać szybciej. W krótkim czasie pokazać widzowi, z kim na do czynienia. Mam doświadczenie w staniu na drugim planie, więc nie miałam obaw, że sobie nie poradzę. Z aktorstwem jest jak z malowaniem - na drugim planie musisz narysować tak samo dobry portret, tylko z użyciem mniejszej linii pociągnięć pędzlem. Proces przygotowania wygląda w obu przypadkach inaczej.
Jak się przygotowywałaś do "Od nowa"?
Kręciliśmy w Nowym Jorku, do którego przyjechałam wcześniej przed zdjęciami. Miałam kilka tygodni, żeby zrobić rozeznanie w mieście. Chodziłam na rozprawy sądowe, żeby podejrzeć, czy znacznie różnią się od rozpraw w Danii. Widziałem tyle filmów i seriali z USA, których akcja dzieje się w sądzie, a i tak byłam zaskoczona, jak bardzo są teatralne. W mojej ojczyźnie na taką ekspresję, jaką reprezentują nowojorscy sędziowie i adwokaci, nie ma miejsce. W Danii praca prawnika uchodzi za nudną, nie ma w niej nic rozrywkowego.
Amerykanie na sali rozpraw robią show?
Oglądałam prokuratorów, którzy zachowywali się, jakby grali w sztuce. Byli tak kolorowi i ekspresyjni, że trudno było od nich oderwać wzrok. W serialu moją bohaterkę Catherine Stamper oglądamy tylko w pracy. Musiałam ją pokazać tylko poprzez jej podejście do zawodu. Po tym, jak naoglądałam się amerykańskich procesów, wiedziałam, że Catherine nie może być nudna, że choć pracuje na gruncie prawa, to tak naprawdę uprawia swego rodzaju sztukę. Świetnie się bawiłam, wcielając się w nią.
Podobno kiedy przystępowaliście do pracy, scenariusz wszystkich odcinków nie był jeszcze gotowy.
Najbardziej w swojej pracy lubię to, że wchodząc na plan, nie muszę wszystkiego wiedzieć. Mogę próbować różnych opcji, budować moje postaci, składać je z kawałków. To takie puzzle, które sama muszę złożyć w wiarygodną, pasującą do siebie całość. To, że na planie serialu odcinki kolejnych epizodów powstają na bieżąco, nie jest niczym niezwykłem. W taki sam sposób kręciliśmy "The Killing". Przez lata dostawałam scenariusz z odcinka na odcinek, co może się wydawać frustrujące, bo nie wiem, dokąd mam zaprowadzić moją postać. Ale przecież nasze życie też tak wygląda, że nie wiemy, co nas spotka jutro. Niewiedza potrafi być inspirująca.
"Od nowa" - trailer HBO GO
Lubisz nie wiedzieć, co stanie się z twoją bohaterką?
Czasami lubię być popchnięta tam, gdzie tracę nad bohaterką kontrolę. David E. Kelly jest tak wspaniałym scenarzystą, że jest w stanie bez problemu zobaczyć, gdzie dana postać znajduje się w opowiadanej przez niego historii. Poza tym thriller jest świetnym gatunkiem do budowania. Akurat w przypadku "Od nowa" nie brałam udziału w pracach nad rozwijaniem scenariusza. Kiedy kręciliśmy moją część, scenariusz każdego z sześciu odcinków był gotowy. Wiedziałam więc z tekstu, że moja postać jest silną, niezależną kobietą, bezpośrednią i nieustraszoną. Śmiałam się, bo bardzo mi przypominała reżyserkę Susanne Bier. Ona wykazuje się zestawem tych samych cech. Znam Susanne od lat. Dania jest bardzo małym krajem, wszyscy się tu znają w środowisku filmowym. Jednak z Susanne rzadko się widujemy, bo ona cały czas wyjeżdża gdzieś do pracy.
Pod koniec lat 90. zrobiłyśmy razem dwa filmy "Sekten" i "Tylko ona". Potem miałyśmy dwudziestoletnią przerwę w pracy, choć kilkakrotnie próbowałyśmy razem coś zdziałać. Wspaniale było spotkać się w Nowym Jorku. Czasami siadałam na planie i patrzyłam, jak świetnie panuje nad tym gigantycznym planem z kilkudziesięcioma osobami w zespole. Byłam dumna i pełna podziwu dla niej. Już samo radzenie sobie z trzema kamerami jest dla wielu reżyserów ogromnym wyzwaniem, któremu ona sprostała. Za jej najmocniejszą cechę uważam to, że się nie boi. Jest chyba jedyną twórczynią, która nie jest napędzana strachem. Nie obchodzi ją, czy to, co nakręci, komuś się spodoba ani czy kogoś tym urazi.
Duńczycy tak chyba mają. Twój inny współpracownik Lars von Trier też się tym zdaje nie martwić.
Susanne i Lars są bardzo różni, choć oboje są bardzo ugruntowanymi autorami. Wiedzą, czego chcą i nie boją się do tego zmierzać. Ale już sposób opowiadania, praca z ekipą, to, jak pokazują historią, zupełnie ich od siebie różni. Cieszy mnie, że mamy reżyserów, o których wieść idzie w świat i którzy dostają szansę, by realizować się za granicą. Wielu twórców powróciło do ojczyzny z poczuciem przegranej, niewykorzystanej szansy, a Susanne idzie jak burza dalej.
Co ją wyróżnia?
Ona zawsze miała w swoich historiach taki element, który nie był duński. No i nigdy się nie bała dużych historii, dużych tematów ani dużych emocji. Plus tak jak powiedziałam - ona jest kompletnie nieustraszoną reżyserką. Aktorzy ją uwielbiają, bo jest dla wszystkich dostępna. Czułam wielką satysfakcję, patrząc na Nicole Kidman i Hugh Granta, którzy tak bardzo ją szanowali. My, Duńczycy, często jesteśmy posądzani o bycie bezpośrednimi. Susanne jest esencją tego stereotypu: od razu pozwala się poznać, jest szczera, nie owija w bawełnę, nie kryguje się. Aktor szybko przekonuje się, kim ona jest. Traci dystans i jest gotowy iść za nią w ogień.