"Alternatywy 4": Jerzy Turek przez lata skrywał bolesną tajemnicę
Artysta, uosabiający to, co najlepsze w polskim kinie, skrywał bolesną tajemnicę. Jak sam mówił, po tamtych doświadczeniach stał się innym człowiekiem. Co takiego wydarzyło się przed laty?
Nosił w sobie wielki smutek
Początki kariery
Turek debiutował w filmie w 1957 roku epizodem w słynnej „Eroice” Andrzeja Munka. Z racji plebejskiej urody był zazwyczaj obsadzany w rolach bohaterów komediowych lub ludowych.
Później występował w filmach Kazimierza Kutza („Krzyż walecznych” 1958, „Ludzie z pociągu” i „Tarpany” 1961, „Ktokolwiek wie...” 1966) oraz u Wojciecha Jerzego Hasa w „Złocie” (1961).
W 1963 roku pojawił się w jednej z głównych ról w komedii „Gdzie jest generał...” Tadeusza Chmielewskiego. Był to jednak wyjątek od reguły.
Na drugim planie
Zasadniczo grywał jednak w charakterystycznych rolach drugoplanowych bądź epizodycznych. Nie przeszkadzało mu to wcale w twórczym rozwoju aktorskiego rzemiosła.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w zespole są aktorzy wiodący i ci, co grają role drugoplanowe. Ja ubóstwiam grać epizody. Nie wiem dlaczego, po prostu lubię. Epizody są zazwyczaj dobrze napisane - zwłaszcza komediowe - i można się na nich skupić - mówił w jednym z wywiadów.
Etatowy komediant
Mimo że zaczynał od występów w produkcjach dramatycznych, z czasem obsadzany był niemal wyłącznie w komediach. Jego fizyczność pchała go w stronę filmów rozrywkowych. Z czasem zaakceptował taki, a nie inny, kierunek swojej kariery.
- Przy komedii czy dramacie praca jest taka sama. Zawsze staram się być w miarę prawdziwy, w miarę wnikliwie wejść w postać, zastanowić się nad relacjami między postaciami. O tym, w jakich rolach występuje aktor decydują bardziej jego warunki psychiczne i zewnętrzne, niż jego wola - zdradził w książce "Mieszanka firmowa. Rozmowy i szkice literackie" Krzysztofa Lubczyńskiego.
Dusza towarzystwa
Choć zna go chyba każdy polski kinoman, życie prywatne aktora zawsze pozostawało w cieniu. Podobnie zresztą jak sam artysta, który niespecjalnie lubił mówić o sobie.
W oczach kolegów zawsze jawił się jako osoba pogodzona z życiem, życzliwa, poza planem skora do żartów i anegdot.
- Choć był tylko trzy lata starszy, był dla mnie autorytetem już w szkole aktorskiej – opowiadał Bohdan Łazuka. - Wraz z Wojciechem Pokorą byli dla mnie starszymi kolegami, z którymi wtedy strach było rozmawiać. Istniała wtedy, w latach 50., jakaś hierarchia, nie to, co teraz.
Rodzinna tragedia
Jednak w 1977 roku, kiedy swoją premierę miał "Palace Hotel" Ewy Kruk, gdzie Turek pojawił się u boku swojego druha, Wojciecha Pokory, miało miejsce tragiczne wydarzenie, które wpłynęło na dalsze życie aktora.
Jak podaje tygodnik "Rewia", 36 lat temu artysta stracił ukochanego synka Pawła, jednego z bliźniaków. Chłopiec miał zaledwie 13 lat, gdy zmarł na nowotwór.
Dla Turka, jego żony Bolesławy i drugiego syna Piotra był to jeden z najcięższych okresów...
Nie umiał pogodzić się ze stratą
Od tamtej pory życie ulubieńca widzów zmieniło się diametralnie. Sam aktor zdradził, że po tej życiowej tragedii stał się zupełnie innym człowiekiem.
- Przez dwa lata w ogóle nie żyłem - przytacza słowa artysty "Rewia".
Aktor bezpowrotnie stracił całą pogodę ducha. Jedyną odskocznią od zmartwień okazała się dla niego praca. Musiało minąć wiele czasu, zanim na jego twarzy znów zagościł niewymuszony uśmiech.
Po latach na nowo odzyskał sens życia
Przez kolejne lata Turek stworzył wiele niezapomnianych ekranowych postaci. Chociaż nosił w sobie wielki smutek, nie dawał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Sens życia odzyskał przy wnuczce, Oli. Zawsze mógł też liczyć na wsparcie żony.
- Jestem z natury optymistą. Świat jest trudny, są plusy, są minusy. Ja zebrałem więcej plusów. Widzi pan tę chmurkę, co wyszła? Mam się martwić? Nie, ja widzę, że jest pięknie. Do świata podchodzę zresztą bardziej z ciekawością niż uwielbieniem. Żyję, i to jest najpiękniejszy dar. Trzeba z niego korzystać - wyznał w jednej z ostatnich rozmów.
Niespodziewana choroba
Pierwsze doniesienia o pogarszającym się stanie zdrowia artysty pojawiły się w lipcu 2009 roku, kiedy to aktor stracił przytomność i w ciężkim stanie trafił do jednego z warszawskich szpitali. Przeszedł wtedy udar mózgu.
Mimo problemów zdrowotnych gwiazdor nie miał zamiaru rezygnować z dalszej gry w serialu "Złotopolscy".
– Przeprowadziliśmy już rozmowę z panem Jerzym. Mamy już dla niego gotowy scenariusz – zapewniała wówczas w rozmowie z "Faktem" jedna osób z produkcji.
Aktor powoli dochodził do siebie. Koledzy z planu serialu czekali na jego powrót. Niestety, nie wrócił. Jerzy Turek zmarł niespodziewanie 14 lutego 2010 w Warszawie.
Pożegnanie
W ostatniej drodze żegnały go łzy przyjaciół z planu filmowego i teatru. Aktor do końca wierzył, że wróci do pracy.
- Pokazał nam wszystkim, jak pięknie można spożytkować życie - w tych słowach pożegnał swojego brata Konstanty Turek.