"All together now. Śpiewajmy razem". Miał być czarny koń Polsatu. Nieznani jurorzy przyćmili Farną
Pierwszy odcinek nowego show za nami. Opinie widzów na temat jurorów są bezlitosne.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam spot na konferencji ramówkowej Polsatu, to wiedziałam, że pokocham ten format całym sercem. Program oparty jest na dobrej zabawie, a nie rywalizacji i ckliwych historiach. Tu liczą się przede wszystkim spontaniczność i kreatywność. Ba! Niekoniecznie nawet trzeba dobrze śpiewać, żeby porwać stuosobowe jury.
Zacznijmy od początku. Program "All together now. Śpiewajmy razem" to nowość stacji Polsat. Uczestnik wychodzi na scenę i ma minutę na to, aby zaśpiewać piosenkę i porwać jurorów. Jury składa się aż ze stu osób, a na jego czele stoi Ewa Farna. Zadaniem śpiewającego jest poderwać jak najwięcej osób do wspólnej zabawy. Można to zrobić na milion różnych sposobów: wybrać chwytliwą piosenkę, po prostu ładnie zaśpiewać albo zaśpiewać okropnie, ale zrobić świetne show. Liczy się inwencja.
Podoba mi się to, że ckliwe historie uczestników nie są wyeksponowane. Najważniejsza jest muzyka i dobra zabawa. To format, jakiego w Polsce jeszcze nie było i znacznie się różni od innych muzycznych programów, które możemy oglądać w telewizji.
Zdecydowanie najsłabszym punktem programu jest prowadzący - Igor Kwiatkowski. Już dawno ustaliliśmy, że polskie kabarety nie prezentują poziomu takiego jak kiedyś, a żarty pozostawiają wiele do życzenia. Niestety, Kwiatkowski tego nie zarejestrował i co jakiś czas próbował dowcipkować. Z marnym skutkiem, bo "zabawne" wstawki śmieszyły chyba tylko jego.
Show reklamowane jest bardzo znaną, popularną i lubianą wokalistką, Ewą Farną. Liczyłem na to, że Ewki będzie więcej, bo to fajna dziewczyna, która umie poderwać publiczność, zna się na tym, co robi i jest autentyczna. Wokalistka jednak zniknęła przy innych, dużo mniej znanych osobach z jury, które wielokrotnie próbowały robić karierę w show-biznesie, np. Madox, Nick Sincler. Z jakichś powodów to nie wyszło. To właśnie niespełnieni wokaliści doradzają teraz innym artystom w dużej stacji telewizyjnej. Mają uchodzić za autorytety, a sami potrzebują drobnego przeszkolenia.
Program miał być czarnym koniem stacji, ale mam mieszane uczucia. Podobnie jak widzowie. W sieci już pojawiły się pierwsze opinie. Najwięcej zarzutów skierowano do jurorów.
- Niektórzy jurorzy są śmieszni.
- Wszystko fajnie, tylko szkoda, że to jury nie jest znane i za mocno niektórzy się popisują.
- Czy jury z łaski swojej może nie zagłuszać uczestników?
- Tacy super jurorzy, że nie mam pojęcia kim są ci ludzie. Braliscie ich przypadkowo do programu? Dramat.
Mimo, że 90 proc. jurorów to nikomu nieznane twarze, to wydaje mi się, że Polacy pokochają "All together now. Śpiewajmy razem". Dużym plusem jest dynamika show oraz to, że format nie jest przegadany.
Co sądzicie po pierwszym odcinku?