Alicja Janosz rozlicza się z "Idolem". Program był dla niej bolesną nauczką
None
Alicja Janosz
Alicja Janosz zapewne nie byłaby tak rozpoznawalna, gdyby nie udział w programie "Idol", ale zwycięstwo w talent show Polsatu miało wyjątkowo słodko-gorzki smak. Piosenkarka wielokrotnie wspominała o tym w wywiadach, podkreślając, że "Idol" był dla niej zarówno szczęściem, jak i przekleństwem. Z ulubienicy publiczności stała się obiektem kpin, przekonując się, jak kapryśna bywa sympatia tłumu.
W swoim najnowszym felietonie na łamach magazynu "Madame", Janosz po raz kolejny wraca do czasów telewizyjnego programu, który choć miał otworzyć jej drzwi do wielkiej kariery, stał się bolesną nauczką. Dlaczego idolka widzów tak szybko popadła w ich niełaskę? Janosz wyjaśnia to na łamach wspomnianego magazynu.
Sporo pretensji ma nie tylko do innych, ale też do siebie. Najbardziej żałuje, że zabrakło jej... tupetu i egoizmu. Może wtedy nie skończyłaby jak muzyczny "jednosezonowy produkt".
KM/AOS
Alicja Janosz: materiał na gwiazdkę
Kiedy wgrała "Idola", miała zaledwie 17 lat. Dziś prawie 30-letnia Janosz nie ma wątpliwości, że to właśnie ta młodzieńcza naiwność i brak doświadczenia stały się źródłem artystycznej porażki, jaką była jej debiutancka płyta. Wokalistka przyznaje, że niepotrzebnie zdała się na ludzi, którzy błyskawicznie chcieli wykreować z niej gwiazdkę.
"Będąc młodą, naiwną i kompletnie nieasertywną osóbką, pozwoliłam innym decydować za mnie w wielu kwestiach. Ale konsekwencje wszystkich działań ponosiłam ja sama. Konfrontowałam się z tą zewsząd dochodzącą do mnie krytyką, nie mając przy tym zbytniej samoakceptacji, a wszystko to połączone ze sobą bolało jak cholera, bo niesprawiedliwość i krytyka po prostu bolą" - czytamy w felietonie Janosz.
Jak pisze pierwsza zwyciężczyni "Idola", po radości płynącej z wygranej, błyskawicznie pojawiło się rozczarowanie. Zarówno w niej, jak i u jej fanów.
Alicja Janosz: miała być "produktem" dla mas
"Wygrałam pierwszy w Polsce talent-show i wszyscy się mną zachwycili. Minęło kilka tygodni i ci ludzie szydzili ze mnie. Dzisiaj wiem, że byłam znakomitym materiałem na gwiazdkę pop, ale z jakiegoś powodu za popularnością, którą osiągnęłam, nie poszła dobra muzyka. Wtedy moje ego bardzo ucierpiało. (...) Mimo wygranej w 'Idolu' nie czułam się silna i wartościowa. Pozwoliłam, aby inni lepili ze mnie kogoś, kim 'powinnam' być, i nagrywałam piosenki, które narzucił mi człowiek z wytwórni. Wyszłam na tym marnie"- wspomina Janosz.
Piosenkarka już wcześniej przyznała, że nie ocenia swojej pierwszej płyty, wydanej niedługo po programie, najlepiej. Poddała się narzuconej z góry wizji, która w efekcie nie pasowała ani jej, ani docelowym odbiorcom krążka.
- Wytwórnia uważała jednak, że mam być dla mas i przez to, że ktoś chciał szybko na mnie zarobić, niestety ja dostałam po dupsku- mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.
Symbolem porażki, który prześladuje wokalistkę do dziś, jest drugi singiel z płyty zatytułowany "Zbudziłam się". Śpiewanie o jajecznicy wciąż wypominane jest Janosz przez krytyków, choć ona od lat pracuje na nowy muzyczny wizerunek.
Długa droga do samej siebie
Drugi album Janosz - "Vintage" - pojawił się dopiero po dziewięciu latach od debiutu. Od siedmiu lat gwiazda "Idola" łączy działalność solową z występami w zespole HooDoo Band, gdzie jest chórzystką. Jak podkreśla, od czasu "Idola" przeszła nie tylko muzyczną, ale i mentalną rewolucję. Choć po drodze miała etap, kiedy wciąż wzorowała się na kimś, kim nie jest (tak było chociażby z nieskrywaną fascynacją Avril Lavigne, od której wziął się pseudonim Alex), dziś działa już wyłącznie w zgodzie ze sobą.
Jaki więc jest bilans udziału w "Idolu"? Mimo wielu nieprzyjemności, wokalistka podkreśla, że ma satysfakcję z tej historycznej wygranej.
- Z "Idola" jestem bardzo dumna, bo uważam, że był to ogromny sukces i jakby nie było, mogę umierać, bo w historii zapisałam się jako pierwsza zwyciężczyni talent show w Polsce.
Z dzisiejszej perspektywy potrafi jednak lepiej ocenić, co przesądziło o porażce jej debiutu.
"Gdybym w tamtym czasie na miejscu pokory i ufności miała więcej tupetu i egoizmu, nie pozwoliłabym sprowadzić siebie do roli produktu na jeden sezon" - podsumowała w swoim felietonie.
KM/AOS