Alicja Borkowska: "Gdyby nie przyjaciele, byłabym warzywem. Nie chciało mi się żyć"
W listopadzie 2013 roku Alicja Borkowska, znana m.in. z seriali "Barwy szczęścia" i "Na Wspólnej" doznała groźnego udaru mózgu. Nie chodziła, nie mówiła, nie jadła. Dla jej rodziny i fanów to były bardzo dramatyczne chwile. W studiu "Dzień Dobry TVN" piosenkarka opowiedziała, jak po wylewie powoli wraca do zdrowia.
Najgorsze już minęło
Trudne chwile dla rodziny i przyjaciół
Mimo że dziś trudno rozpoznać w niej osobę, która przeszła udar, Borkowska przyznała, że wciąż nie odzyskała pełnej sprawności.
- Mam przed sobą jeszcze ogromną pracę, rehabilitacja cały czas trwa. Gdyby nie moi przyjaciele, byłabym pewnie warzywem. Nie chodziłam, nie mówiłam, nie jadłam i nie piłam. Nie było za dobrze, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dzisiaj mówią mi moi przyjaciele, którzy odwiedzali mnie w szpitalu, że wychodząc stamtąd, płakali – wspominała.
Wiedziała, że ma udar
Prowadząca program, Jolanta Pieńkowska zapytała, czy aktorka wciąż jeszcze pamięta tę chwilę, w której jej życie zawisło na włosku.
- Tak, nigdy nie byłam w śpiączce. Niestety, pamiętam to doskonale. To był pierwszy i mam nadzieję, że ostatni raz, gdy nie chciało mi się w ogóle żyć. Czułam, że nie mogę oddychać i przełykać. Przewracałam się na prawą stronę, mówiłam i słyszałam bełkot. Wiedziałam, że to jest udar. Spojrzałam w lustro, próbowałam się uśmiechnąć i ten uśmiech był krzywy. Jedna strona twarzy przestała kompletnie funkcjonować. Myślę, że gdybym miała chwilę na zastanowienie, to bym się przeraziła.
Ma dla kogo żyć
Borkowska nawet na moment nie straciła zimnej krwi i czuła, że musi wyzdrowieć przede wszystkim dla córki. To dla niej pragnęła jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności.
- Będąc na pogotowiu, zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak po prostu sobie odejść, bo będzie strasznie smutno mojemu dziecku. Od tej pory przestałam zastanawiać się, jak jest źle, tylko co zrobić, żeby było lepiej. Wtedy zaczęła się we mnie walka – powiedziała.
Przez kilka miesięcy nie widziała się z córką
Jakiś czas temu pojawiły się plotki, jakoby Borkowska nie chciała, aby jej 10-letnia dziś córka Vesna odwiedzała ją w szpitalu. W rozmowie z Jolantą Pieńkowską aktorka wyjaśniła, skąd wzięły się te spekulacje.
- Chciałam ją zobaczyć, ale w mojej rodzinie jest taki zwyczaj chronienia dzieci. Mnie też to dotknęło. Kiedy mój tata umierał, moja mama chciała mnie bardzo chronić i teraz także moje dziecko. Przez długi czas byłam na intensywnej terapii na neurologii. To jest przerażający oddział. Tam ludzie umierali właściwie codziennie. Moja mama nie chciała, żeby Vesna to widziała. Zresztą córka do dzisiaj budzi się z krzykiem. To jednak była dla niej ogromna trauma – mówiła ze łzami w oczach.
Depresja, stres i problemy finansowe
Borkowska długo zastanawiała się nad przyczynami udaru, ponieważ z medycznego punktu widzenia, nie była w grupie ryzyka. Po jakimś czasie doszła do wniosku, że głównym powodem choroby były jej prywatne problemy, z którymi od dłuższego czasu musiała sobie radzić sama.
- Przez kilka ostatnich lat żyłam w ogromnym stresie i depresji. Mam taki zawód, że nie mam poczucia bezpieczeństwa i pewności. Oczywiście nie skarżę się, bo sama go wybrałam i nie oddam go za nic, ale jest, jak jest. Oprócz tego miałam problemy finansowe i przestałam się ruszać. To wszystko zaczęło się nakładać i w końcu mój organizm nie wytrzymał, spalił mi się mózg. Ale teraz czuję, że spaliła mi się też depresja. Nie mam dziś na nią czasu – powiedziała z lekkim uśmiechem.
Teraz może być już tylko lepiej
Piosenkarka stara się nie załamywać i z nadzieją patrzy w przyszłość, kiedy znów będzie mogła normalnie funkcjonować.
- Jest przekonana, że teraz z każdym dniem może być już tylko lepiej. Dlatego stara się nie rozczulać nad sobą i wykonywać polecenia lekarzy. Miłość do córki sprawia, że nie poddaje się i każdy dzień wita z uśmiechem i nadzieją - zdradziła znajoma aktorki na łamach "Rewii".
My również trzymamy kciuki za szybki powrót gwiazdy do zdrowia!