Seriale polskieAktorka z "Korony królów" walczyła o życie syna: "Dano mi do zrozumienia, że stan syna jest beznadziejny"

Aktorka z "Korony królów" walczyła o życie syna: "Dano mi do zrozumienia, że stan syna jest beznadziejny"

Aktorka z "Korony królów" walczyła o życie syna: "Dano mi do zrozumienia, że stan syna jest beznadziejny"
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk

31.01.2018 14:24, aktual.: 31.01.2018 16:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Aktorka drżała o życie najmłodszego syna. "Diagnozę odebrałam jak wyrok śmierci" - wyznała w najnowszym wywiadzie.

Halina Łabonarska pochodzi z biednego domu. Ją, a także dwóch braci wychowywała tylko mama. Ojciec zmarł, kiedy aktorka miała zaledwie 5 lat. Los nie był dla niej łaskawy także później. Gwiazda dwukrotnie się rozwodziła i samotnie wychowywała trzech synów. W 1996 r. przeszła ciężką próbę.

Wówczas jej najmłodszy syn, Tomek podupadł na zdrowiu. Po anginie, którą przeszedł w wieku dwóch lat, pojawiły się komplikacje w postaci mięśnia sercowego. Chłopiec trafił do szpitala, a lekarze poinformowali matkę, że jedynym ratunkiem jest przeszczep serca. Niestety, w tamtych czasach nie przeprowadzano operacji u tak małych dzieci.

- Diagnozę odebrałam jak wyrok śmierci. Dano mi do zrozumienia, że stan synka jest beznadziejny - wyznała w jednym z wywiadów gwiazda.
Rodzina aktorki i przyjaciele modlili się za chłopca.

- Moja przyjaciółka, rzeźbiarka Teresa Pastuszka-Kowalska postanowiła modlić się za wstawiennictwem Jerzego Popiełuszki o zdrowie dla Tomka.
Łabonarska znała kapłana osobiście i wierzyła, że wszystko będzie dobrze. Po kilku dniach do aktorki zadzwoniła przyjaciółka, która wyznała, że głos w głębki duszy podpowiada jej, że wszystko się uda. Gdy aktorka pojechała odwiedzić syna w Centrum Zdrowia Dziecka, okazało się, że jego stan bardzo się poprawił.

- Kiedy mnie zobaczył powiedział dwa słowa: mama i jeść. Lekarze byli zdumieni. Tomek dostał kawał bułki z masłem i parówkę, a nie jadł od dwóch tygodni. Z dnia na dzień było coraz lepiej. W szpitalu pozostał jeszcze półtora miesiąca. Początkowo jego serce w dalszym ciągu nie odzyskało normalnych proporcji, ale jego kurczliwość stała się prawidłowa. Później zaczął chodzić po szpitalu, a w końcu też biegać.
Halina Łabonarska była przeszczęśliwa.