Aktor nie przypomina samego siebie. Zawrotna metamorfoza Chrisa Pine'a
Chris Pine uchodził niegdyś za "hollywoodzkiego pięknisia". Aktor postanowił jednak zerwać z dawnym wizerunkiem. Dziś wygląda zupełnie inaczej i niemal nie przypomina samego siebie.
Aktor nie przypomina samego siebie. Zawrotna metamorfoza Chrisa Pine'a
Swoją premierę miał niedawno film "Poolman", wyreżyserowany przez Chrisa Pine’a, który zagrał w nim główną rolę. Komedia przybliża losy Darrena Barrenmana (Chris Pine), nieszczęsnego marzyciela i niedoszłego filozofia, który prowadzi proste życie jako sprzątacz basenów w apartamentowcu Tahitian Tiki w słonecznym Los Angeles.
Wolne chwile spędza ze swoimi sąsiadami - w tych rolach Anette Benning i Danny Devito, z którymi uwielbia zakłócać sesje rady miasta. Barrenman zostaje w pewnym momencie uwikłany w kryminalną intrygę przez tajemniczą kobietę, która zatrudnia go w roli prywatnego detektywa. Główny bohater odkrywa aferę korupcyjną w miejskim ratuszu i postanawia iść na wojnę z przekupnymi urzędnikami.
Portal Independent donosi, że reżyserski debiut Chrisa Pine’a okazał się klapą. Film otrzymuje fatalne recenzje, a widzowie podczas premierowego pokazu mieli nawet wychodzić z kina. Pine, przygotowując się do swojej roli poddał się zawrotnej metamorfozie. Gwiazdor "Star Treka" i "Wonder Woman" ledwo przypomina samego siebie.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Uchodził za "hollywoodzkiego pięknisia"
Chris Pine, wywodzący się z rodziny o aktorskich korzeniach, postanowił sprawić, by z tradycji stało się zadość. Aktor nie raz dał popis swojej wszechstronności. Pojawiał się w przeróżnych produkcjach, sprawdzając się w rozmaitych gatunkach. Zasłynął przede wszystkim z występów w serii "Start Trek", gdzie wcielił się w Jamesa T. Kirka. W blockbusterze "Wonder Woman" odegrał rolę Steve’a Taylora, ukochanego tytułowej bohaterki.
Pine dzięki urodzie klasycznego przystojniaka uchodził do niedawna za "hollywoodzkiego pięknisia". Niegdyś wymuskany gwiazdor dziś jest do siebie prawie niepodobny. Wszystko przez szaloną rolę w jego reżyserskim debiucie.
Chrise Pine jest nie do poznania
Chris Pine pojawił się ostatnio na premierze swojej najnowszej produkcji. Wcześniej krotko przystrzyżony aktor dziś stawia na kudłatą siwą brodę i potargane długie włosy. Zapytany o swoją metamorfozę w rozmowie z E!Entertainment odpowiedział wprost:
- Myślę, że nadchodzi taki cudowny moment w życiu każdego, w którym ma już w dup** większość rzeczy i myślę, że prawdopodobnie trafiłem w ten punkt - wyznał reżyser "Poolman".