RozrywkaAgnieszka Woźniak-Starak: "TVP manipuluje faktami" [WYWIAD]

Agnieszka Woźniak-Starak: "TVP manipuluje faktami" [WYWIAD]

- Oglądając "Wiadomości" w TVP można bardzo szybko się zorientować, jak zręcznie manipulować faktami - twierdzi Agnieszka Woźniak-Starak. Wyznała też, co sądzi o telewizji publicznej i jak ocenia bieżącą sytuację polityczną. Dlaczego nie wierzy w bezstronność i obiektywizm? Czemu protestowała przed Sejmem i co ją w Polsce przeraża?

Agnieszka Woźniak-Starak: "TVP manipuluje faktami" [WYWIAD]
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Michał Dziedzic

09.08.2017 | aktual.: 09.08.2017 14:03

Michał Dziedzic, Wirtualna Polska: Czym ta edycja "Azji Express" będzie się różnić od poprzedniej? Znajdą się takie smaczki, na jakie mogliśmy liczyć ostatnio? Wykrzyczane przez Małgosię Rozenek "nie mów do mnie teraz" właściwie weszło do codziennego języka.
Agnieszka Woźniak-Starak: Mam nadzieję, że się znajdą! Będzie wiele niesamowitych przygód. Nasi uczestnicy stają na wysokości zadania, bo wiedzą na czym polega dobry show telewizyjny, potrafią to robić i starają się, jak mogą. Jestem pewna, że nie zawiodą widzów. Mam nadzieję, że w tej edycji też będą takie postaci, które zapadną w pamięć i teksty, które później będą gdzieś funkcjonować. Przede wszystkim liczę na to, że wszyscy będą się dobrze bawić, oglądając program.

Uczestnicy drugiej edycji wiedzieli już, jaka będzie formuła programu. Dzięki temu rywalizacja się zmieniła?
Oni strasznie się bali, że któreś z nich zostanie kolejną Renatą, przynajmniej większość z nich. Ja tego kompletnie nie rozumiem, uważam, że dziś Renata miewa się naprawdę nieźle, robi jedną kampanię reklamową za drugą, wszyscy wiedzą, kim jest. Ma bardzo rozpoznawalne nazwisko i program "Azja Express" chyba jej specjalnej krzywdy nie zrobił. Wydaje mi się, że w show-biznesie zawsze lepiej jest być jakimś, niż żadnym, bo tym się przede wszystkim wygrywa. Ale rzeczywiście była grupa osób, którzy bardzo się tego bali i próbowali być dla siebie przesadnie mili, co nie zawsze wychodziło im na dobre.

Obraz
© ONS.pl

Jesteś już w stacji TVN jakiś czas, czujesz się tu jak w domu?
Tak, czuję się tu fantastycznie. Mam nadzieję, że to będzie taka stacja, z którą będę związana jeszcze bardzo długo, niekoniecznie będąc wyłącznie na antenie.

Pytam, ponieważ przeszłaś do TVN z TVP, zdarza Ci się zatęsknić?
No nie, w obecnych okolicznościach nie bardzo. Praca w telewizji publicznej to był bardzo ważny okres w mojej karierze. Mogłam się tam wiele nauczyć, miałam możliwość zrobienia wielu ciekawych rzeczy i ogromnie doceniam ten czas, ale ta telewizja też się bardzo zmieniła. Zresztą ja nigdy specjalnie nie tęskniłam, zawsze cieszyłam się z decyzji, którą podjęłam, ale z sentymentem wspominam to, co było.

Śledzisz "paski grozy", które pojawiają się w telewizji publicznej?
Tak. TVP oglądam rzadko, ale wiem o czym mówisz, bo po tym jak pojawiają się w TVP info, lądują na różnych portalach i czasem naprawdę trudno uwierzyć, że ktoś to pokazał w telewizji. To przykre, bo warto mieć fajną, silną konkurencję. To tworzy rynek. Ja mimo wszystko chciałabym, żeby telewizja publiczna była w dobrej kondycji, żeby była takim miejscem, jakim była kiedyś.

Obraz
© ONS.pl

A gdzie jest ta granica między komentarzem, a manipulacją?
Myślę, że oglądając "Wiadomości" w TVP można bardzo szybko się zorientować, jak zręcznie manipulować faktami. To stawianie rzeczy w zupełnie innym, nieprawdziwym świetle.

Wielu dziennikarzy opowiada się teraz po którejś z politycznych stron. Często otwarcie manifestują swój sprzeciw wobec działań władzy, to dobrze?
Bardzo często otwarcie manifestują też swoje poparcie dla działań rządu. Dziennikarze podzielili się dokładnie tak samo, jak reszta społeczeństwa. Najważniejsze, żeby nie kłamali. Ja nie wierzę w bezstronność i obiektywizm. Każdy z nas ma jakieś poglądy, swoje sympatie polityczne. Szczerze mówiąc wolę znać poglądy dziennikarza, który robi dla nas relacje, albo w naszym imieniu prowadzi rozmowę. Chyba dobrze wiedzieć z jakiej perspektywy zadaje pytania. Uważam, że to o wiele uczciwsze niż obiektywizm, który z założenia jest jakąś utopią.

No właśnie. Dumnie "spacerowałaś" ostatnio przed Sejmem.
Oczywiście. Przede wszystkim zadowolona jestem z tego, że te marsze pokazały ludziom, że coś możemy zrobić, że mamy wpływ na pewne decyzje. Bo wierzę, że miedzy innymi dlatego prezydent Andrzej Duda zawetował dwie ustawy. Mam wrażenie, że na naszych oczach rodzi się społeczeństwo obywatelskie. Zaczynamy brać czynny udział w życiu naszego kraju. Liczę, że przełoży się to na frekwencję podczas kolejnych wyborów. Ja nie ominęłam żadnych wyborów, odkąd mam dowód osobisty, mogę głosować, więc korzystam z tego prawa za każdym razem.

No dobrze, ale za nami prezentacja jesiennej ramówki TVN i większość programów to programy rozrywkowe. Polaków rzeczywiście interesuje polityka?
Te tłumy na ulicach pokazują, że interesuje. Bo polityka to jest nasze życie, politycy decydują o nas. Rząd, posłowie, senatorowie, prezydent podejmują decyzje, które mają wpływ na to jak żyjemy, więc nie może być tak, że nas to nie interesuje.

Gdy się opowiadasz, bierzesz odpowiedzialność.
Jestem zdania, że każdy ma prawo do swoich opinii. Natomiast błędem jest to, że już nie umiemy o nich dyskutować. My tracimy zdolność do rozmowy, do dyskusji. Wiele osób przyznaje, że nawet przy rodzinnych stołach w trakcie świąt kończy się to często karczemnymi awanturami. Coraz częściej słyszę od znajomych, że przez różnice w poglądach politycznych tracą swoich przyjaciół. I to jest chore. Złe jest to, że Polska pękła na pół, że żyjemy w dwóch różnych rzeczywistościach, nie jesteśmy w stanie się porozumieć, przekonać wzajemnie do swoich racji, każda strona opowiada swoją historię. Ciekawa jestem, co się z tym stanie, czy będziemy potrafili nawiązać ze sobą jakiś dialog? Kiedy to się skończy, albo raczej, czym to się skończy?

Relacjonowałaś w mediach społecznościowych, jak świętowałaś rocznicę Powstania Warszawskiego.
Tak, byłam na Rondzie Dmowskiego, ponieważ nigdy nie miałam okazji być podczas "Godziny W" w centrum, zazwyczaj zastawała mnie w pracy. Chciałam zobaczyć jak to wygląda. Startował stamtąd marsz narodowców, ale bynajmniej nie chciałam się do niego przyłączać, bo to są organizacje, z którymi się kompletnie nie zgadzam.

Skąd w kraju, na którym rasizm odbił takie piętno, teraz napływ nacjonalizmu?
To jest nieprawdopodobne, bo wygląda jakby historia nas niczego nie nauczyła, prawda? Ja nie wiem skąd to się bierze, ale na pewno jest to przerażające. Jakiś czas temu przeczytałam znakomitą książkę Szczepana Twardocha pt. "Król", której akcja rozgrywa się 1937 roku. Twardoch dokładnie przypomina, co wtedy działo się w Polsce i niestety dzisiaj zaczyna to wyglądać podobnie. Aż strach pomyśleć do czego to może doprowadzić. Za dużo w nas nienawiści. Słyszałam te wszystkie okrzyki podczas marszu narodowców, patrzyłam na tych ludzi i wiesz, nie chciałabym, żeby tak wyglądał mój kraj.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (148)