Agnieszka Fitkau-Perepeczko chce wrócić do "M jak miłość". Odważyła się dopiero po śmierci Pyrkosza
GALERIA
Agnieszka Fitkau-Perepeczko znana jest szerokiej publiczności przede wszystkim dzięki roli Simony w serialu "M jak miłość". Nacechowana sporą dawką komizmu kreacja atrakcyjnej i energicznej 60-latki przyniosła jej ogromną popularność i sympatię widzów.
Po 4 latach występów na ekranie aktorka niespodziewanie odeszła z obsady. Grana przez nią bohaterka wyjechała do Niemiec. W jej ślady poszła również serialowa gwiazda, która także opuściła nasz kraj. Sprawdźcie, co działo się z Fitkau-Perepeczko od czasu ostatniego występu w najpopularniejszym polskim serialu i dlaczego chce teraz wrócić na ekrany.
Jak dwie krople wody
Grana przez aktorkę postać początkowo zaskarbiła sobie przychylność widzów "M jak miłość".
- Simona ma troszkę cech takich jak ja. Tak jak ona też wypowiadam się odważnie, krzyczę i denerwuję się, a potem jestem łagodna jak baranek. Mam czasem wariackie pomysły, co widać po moim dość barwnym życiorysie. Myślę, że te pozytywne uczucia wynikają też z sympatii dla mojego męża, Marka Perepeczko. Ludzie uważają, że był on niedoceniony jako aktor, jako reżyser, jako wspaniały nietuzinkowy człowiek i odszedł zdecydowanie za wcześnie... - wyjaśniała artystka w jednym z wywiadów.
Zniknęła w atmosferze skandalu
W 2007 r. Fitkau-Perepeczko po raz ostatni pojawiła się w "M jak miłość". O utratę pracy aktorka oskarżała Ilonę Łepkowską, zarzucając, że zazdrości jej pieniędzy i sławy. Gwiazda mówiła także, że słynna scenarzystka płaci prasie, by szkalowała jej osobę. Łepkowska zachowała jednak zimną krew.
- Agnieszka Perepeczko jest szczególnym przypadkiem. To kwestia osobowości. Uwierzyła, że jest wybitną aktorką - skomentowała sprawę w jednym z wywiadów Łepkowska.
Nie chciała drążyć tematu
Słowa scenarzystki "M jak miłość" zabolały aktorkę, która nie chciała więcej komentować swojego odejścia.
- To trochę smutna dla mnie sprawa, dlatego proszę nie rozmawiajmy o Simonie i serialu - mówiła w wywiadzie dla "Świata Seriali".
Aktorka przyznała wówczas, że mimo utraty pracy, nie ma zamiaru się załamywać:
- Bo w każdej sytuacji życiowej staram się znaleźć pozytywne strony. Taka już jestem. Czy leje deszcz, czy świeci słońce, nie ma to dla mnie znaczenia. Ja cieszę się, że żyję...
Gwiazda zapewniała, że nie ma zamiaru wyjeżdżać z kraju. Stało się jednak inaczej.
Wyjechała do Australii
Fitkau-Perepeczko wróciła do Melbourne, gdzie z przerwami mieszka od 1981 r.
- Mnie w Australii jest jak u pana Boga za piecem. Jest piękne lato, przyjeżdża do mnie wielu ludzi z Polski. Mam tu dom, w ogródku drugi letniskowy dobudowałam żeby pomieścił gości. Bardzo dobrze żyję, chociaż nie mam specjalnych zarobków, to mam oszczędności. To mi wystarcza, myślę, że żyję na wysokim i przyzwoitym poziomie - zdradziła w "Fakcie" aktorka.
Zajęła się pisaniem książek
Nie mając zbyt wielu aktorskich perspektyw, serialowa gwiazda powróciła więc do swojej drugiej pasji, którą jest pisanie. Do tej pory Fitkau-Perepeczko wydała już kilka książek, w tym m.in. "S jak serial", "Babie lato, czyli bądź szczęśliwa całe życie", "Strzał w dziesiątkę" i "Myśl, tańcz i kochaj siebie".
Po kilku latach okazało się, że gwiazda zatęskniła za planem filmowym. Postanowiła odnowić dawne znajomości i po raz kolejny spróbować swoich sił w "M jak miłość". Co na to ekipa serialu?
Ekipa nie widzi przeszkód
- Gdy podjęto decyzję o końcu współpracy z Agnieszką, ona nie kryła oburzenia. Prawda była taka, że nie dogadywała się z Witoldem Pyrkoszem i na planie dochodziło do awantur. Ponieważ on grał jedną z głównych ról, nie było dla Agnieszki miejsca. Teraz, po jego śmierci stwierdziła, że nic nie stoi na przeszkodzie, by wrócić - powiedziała na łamach "Faktu" osoba związana z "M jak miłość".
Przypomnijmy zatem, że choć adoratorów nigdy Perepeczko nie brakowało, to jak się przed laty okazało, wrogów również. Według aktorki, na czele tego niechlubnego grona stał Witold Pyrkosz. Skąd to podejrzenie?
Konflikt na planie
Ponoć serialowy Lucjan Mostowiak nie mógł pogodzić się z tym, że to Fitkau-Perepeczko jest większą gwiazdą.
- Nie mógł ścierpieć, że przyjechałam z Australii i od razu zaczęli się mną interesować dziennikarze. Chciałam książkę pisać o serialu, wywiad z nim zrobić, ale zapytał za ile. Perepeczko mówił, że Pyrkosz menda był i mendą umrze - wyznała aktorka w wywiadzie dla tygodnika "Wprost".
Od zawsze za sobą nie przepadali
Pyrkoszowi nie podobało się również zachowanie Fitkau. Młoda duchem aktorka notorycznie wytrącała go z równowagi i działała niczym czerwona płachta na byka.
- Czułam się przy Pyrkoszu jak dzierlatka i to go doprowadzało do szału. Przecież znaliśmy się jeszcze z czasów "Janosika". On o mnie myślał jak o koleżance ze swojego pokolenia, która ma jedynie prawo reklamować klej do sztucznych szczęk. Naprawdę nie mógł ścierpieć, że nie jestem babuleńką - mówiła rozżalona.
Nie wchodził w dyskusję
Ekranowy senior rodu Mostowiaków nie zamierzał wchodzić w polemikę z koleżanką z planu "M jak miłość". Uważał, że w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest ignorowanie zaczepek.
- Cha, cha, cha... Nie chcę komentować tego, co powiedziała, ale powiem tylko tyle: pamiętam panią Perepeczko z czasów, gdy była jeszcze panią Perepeczko. Smutek ogarnął mą duszę - powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
Nie tęskni za kolegą z planu
Kiedy 22 kwietnia 2017 r. Polska pogrążyła się w żałobie po śmierci Pyrkosza i zasypywała się ciepłymi wspomnieniami o artyście, tylko ona milczała. Dopiero po miesiącu skomentowała odejście byłego kolegi z planu - jak zawsze jednak w swoim stylu. Na pytanie jednego z fanów, czy wciąż chowa do Pyrkosza urazę, napisała wymijająco:
- Aktorzy, tak jak i inni ludzie, mają to do siebie, że umierają. A jeżeli uda im się dożyć i pracować do 90. w dobrobycie, w otoczeniu rodziny, to są w bardzo szczęśliwej sytuacji (zachowano oryginalną pisownię).
Znów ją zobaczymy na ekranie?
Według aktorki, teraz nic i nikt już nie stoi na przeszkodzie, aby mogła wrócić do pracy w "M jak miłość". Gwiazda robi wszystko, aby przypomnieć się twórcom i znów pojawić się na szklanym ekranie.
- Zaczęła wydzwaniać do Teresy Lipowskiej. Chce, żeby się za nią wstawiła i przypomniała o niej scenarzystom. Nie jest więc wykluczone, że niedługo znowu zobaczymy Simonę na ekranie - podsumował informator "Faktu".