Rozrywka"Agent - Gwiazdy": koniec męskiego sojuszu. Peja odpadł z programu

"Agent - Gwiazdy": koniec męskiego sojuszu. Peja odpadł z programu

W dziesiątym odcinku atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej niż dotychczas. Grupowe zadania zamiast scalić ekipę, to ją podzieliły i zaogniły osobiste konflikty. Ostatecznie z show odpadł najbarwniejszy uczestnik.

"Agent - Gwiazdy": koniec męskiego sojuszu. Peja odpadł z programu
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Urszula Korąkiewicz

25.04.2018 | aktual.: 26.04.2018 08:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na Bali zostało już tylko 6 osób. Musieli się podzielić na intelektualistów i siłaczy. Siłacze musieli przenieść w wyznaczone miejsce banię ważącą tonę. Intelektualiści musieli wybrać niebieskie koraliki z ryżu, a każda z grup musiała sprytnie wywiązać się z zadania, a miała na nie 40 min. - Chciałam być w grupie z Tomkiem i Michałem, oni ostatnio bardzo się angażują, chciałam podejrzeć ich grę – mówiła Karolina. Niezdecydowany Peja natomiast znów był gwiazdą odcinka.

Szybko jednak wyszło na jaw, że podejrzliwość wcale im się nie opłaciła. Nie pomogło też wymyślanie kolejnych patentów na oddzielenie czy elektryzowanie ryżu, bo… nie wyrobili się w czasie. Michał, który prawie na starcie się poddał, wzbudził podejrzliwość grupy. Tomek i Karolina byli przekonani, że Michał jest agentem i robi wszystko, by ich pogrążyć. - Michała podejrzewam od dłuższego czasu. To, że łączy nas mocny, męski sojusz , nie znaczy, że nie może być agentem – mówił Tomek. - Zamiast pracą zajęli się sprzeczkami, co nie umknęło uwadze Rusin. - Trzeba było podzielić ryż na trzy części i po prostu go wybierać, Michał – rzuciła kąśliwie.

Obraz
© kadr z programu

Tymczasem Ilona, Piotr i Peja… postawili na współpracę. Początkowo nie było łatwo, nie szło im ani przepychanie beczki, ani przesuwanie jej na cienkich balach. Dopiero potem wpadli na pomysł, by ją opróżnić i przenieść. Gdy się udało, ponownie ją napełnili. Zadanie wykonane, ale po co wlewaliście wodę? Mieliście przenieść beczkę – stwierdziła przewrotnie Rusin.

To jednak nie wszystko. Uczestników czekała znów siłownia, ale… umysłowa. Musieli rozwiązać wielkie sudoku. Tym razem, choć łamigłówkę mieli rozwiązać wspólnie, cyfry wpisywali indywidualnie. Gdy rozwiązania szukało 6 osób, zaczęły się schody. Uczestnicy gubili się w propozycjach i poprawkach. Najlepszy w zadaniu okazał się Tomek, który ma wykształcenie techniczne. – Fajnie grał Tomek, chciał na spokojnie, na chłodno, a i tak go poniosło – twierdził Peja, który podkręcał emocje i wprowadzał pośpiech w grupie. Podejrzenie o agenta padło na Michała, który robił najwięcej błędów. Stawka była wysoka, bo za każdą poprawnie wypełnioną cyfrę mogli otrzymać 200 zł, a niektóre pola były premiowane jokerem. Ostatecznie choć w ekipie panował chaos, poszło im nieźle i zarobili 7400 zł. Nagroda na osłodę była spora, ale nie załagodziła narastających konfliktów.

Obraz
© kadr z programu

Gdy uczestnicy pojawili się przy zabytkowej świątyni hinduistycznej, czekało ich nie lada wyzwanie. Musieli zrobić sobie wspólne zdjęcie, ale w kadrze nie mogło być ani jednego turysty. Sęk w tym, że turystów były setki, a wśród nich byli też mnisi, których nie mogli wyprosić. To była walka z wiatrakami, a mieli na nią tylko… 15 min. Nie wszystkim spacerującym się to podobało i podczas gdy Peja próbował spokojnie wytłumaczyć sytuację, Piotr zaczął na wszystkich mocno krzyczeć, utrudniając wykonanie zadania. – Postanowiliśmy, że to robimy miło z uśmiechem, ale są granice, jeśli zaczyna się agresja, wszystko zaczyna się sypać - komentowała Karolina.

Obraz
© kadr z programu

Ostatecznie do zwycięstwa było blisko, ale dobiegającego Michała zasłonił Piotr. Ten z kolei broniąc się, że nie wszystko widział zaczął krzyczeć na Tomka, że za szybko ustawił się do zdjęcia, a Michał za późno dobiegł. Spór tylko się zaogniła i było wiadomo, że nie tylko nie zarobili pieniędzy, to był to koniec męskiego sojuszu. – To był sabotaż idealny – dogryzał zawiedziony Michał.

Tymczasem, ku zaskoczeniu wszystkich po testach odpadł... Peja. - Mój czas minął - rzucił nostalgicznie, gdy reszta ekipy nie dowierzała Rusin. Niestety, reguły gry były jasne i Ryszard musiał opuścić program. - Pieniądze przekazuję Tomkowi - dodał i pożegnał się z przyjaciółmi. Równie zaskoczeni co uczestnicy byli widzowie i nie kryją swojego niezadowolenia w sieci. A wy co sądzicie o takim obrocie spraw? Oglądaliście odcinek?

Obraz
© kadr z programu
Komentarze (7)