"Agent": co się stało z policjantem i telewizyjnym celebrytą - Jakubem Andułą?
None
Jak potoczyły się dalsze losy bohatera programu?
Z "Agenta" odpadł jako ósmy uczestnik, ale jako pierwszy zorientował się, kto jest tytułowym szpiegiem. Spośród innych zawodników wyróżniał się niebywałym sprytem, zwinnością i hartem ducha. Nic dziwnego, Jakub Anduła był policjantem. Już na początku z niespotykaną szczerością wyznał, że wziął udział w programie jedynie z powodów finansowych - chciał kupić własne mieszkanie. Gdyby zwyciężył, na jego konto trafiłaby wygrana w wysokości maksymalnie 200 tysięcy złotych.
Choć to nie widzowie decydowali o losach bohaterów programu, mocno trzymali za niego kciuki. Gdy na antenie TVN emitowano "Agenta", przed ekranami telewizorów zasiadała cała komenda, aby kibicować w boju sierżantowi wydziału kryminalnego w Bolesławcu. 26-latek mógł również liczyć na wsparcie pracowników tamtejszej fabryki ceramiki (jego matka była tam głównym technologiem) oraz anonimowych osób, dla których stał się ideałem policjanta. Nawet członkowie ekipy "Agenta" żartowali, że wszystkie komisariaty w kraju powinny porozklejać plakaty z jego podobizną z hasłem "Pokochaj swojego dzielnicowego".
Jak potoczyły się dalsze losy ulubieńca widzów, Jakuba Anduły? W jaki sposób odkrył, kto jest tytułowym Agentem? I jak dziś wygląda jego życie?
Zobacz także: Marcin Meller uwielbia piękne samochody
AR
Konspiracja, tajemnica i wielkie zaskoczenie
W 2000 roku policjant z Bolesławca marzył o wyprowadzce od rodziców, zamieszkanie z ukochaną Magdą oraz rozpoczęciu życia na własny rachunek. Pomóc miał mu w tym udział w 1. edycji "Agenta" - pierwszym programie typu reality-show w polskiej telewizji.
- Wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie. Siedziałem wieczorem przed telewizorem i zobaczyłem w TVN ogłoszenie. Postanowiłem spróbować, zwłaszcza że organizatorzy gwarantowali dobrą zabawę i niezwykłą przygodę. Wysłałem list. Potem przyszło zaproszenie na rozmowę do Krakowa - wspominał w rozmowie z wrocław.naszemiasto.pl.
Początkowo wcale nie spodziewał się, że to właśnie on zostanie wybrany do finałowej dwunastki uczestników, bowiem na castingu pojawiło się ok. 3 tysięcy ochotników.
- O tym, że będę brał udział w programie dowiedziałem się w... Chorwacji. Spędzałem tam wakacje. Nikt jednak nie podał mi dokładnie, co to za program i kiedy rozpoczyna się wyprawa. W sobotę zadzwonili do mnie producenci. Miałem się zgłosić w poniedziałek w Warszawie. Kiedy spytałem, co mam ze sobą zabrać, powiedzieli, że co chcę. Ważne jest, żebym miał paszport i ubezpieczenie na miesiąc. Mogliśmy wylądować w Hiszpanii, Afryce czy Szwecji. Tymczasem organizatorzy wywieźli nas do Francji - opowiadał w tym samym wywiadzie.
Wyczerpujące zadania i trudne pytania
Każdy odcinek "Agenta" składał się z kilku zadań - zarówno umysłowych jak i fizycznych. Nagrodą za poprawne ich wykonanie była określona suma pieniędzy. Banalnie proste? Otóż nie do końca. Wśród uczestników znajdował się tytułowy agent (osoba wybrana wcześniej przez producentów programu), którego głównym celem było utrudnianie pozostałym zawodnikom ukończenie poszczególnych konkurencji. Mało tego, musiał działać w taki sposób, aby nie zostać zdemaskowanym.
Pod koniec każdego odcinka zmęczeni uczestnicy odpowiadali na szereg drobiazgowych pytań dotyczących agenta i minionego dnia. Ten z zawodników, który udzielił najmniej trafnych odpowiedzi, odpadał z programu. Anduła wielokrotnie przyznawał, że nawet jemu, wysportowanemu i czujnemu policjantowi, nie było łatwo. Jednak w przeciwieństwie do swoich przeciwników, potrafił szybko się zregenerować.
- Kamery towarzyszyły nam od rana do wieczora. To, co widzieliśmy w programie, to zaledwie urywki tego, co się działo. (...) Na mnie największe wrażenie zrobił skok na bungee. Największą próbą sił był wjazd rowerem pod górę o stromym nachyleniu. Bardzo mi się to podobało, bo jestem miłośnikiem sportów ekstremalnych. Świetnie się bawiłem i choć niektóre zadania wymagały sprawności fizycznej, po nagraniu nie czułem się zmęczony - mówił.
Wprawił wszystkich w osłupienie
Jako policjant miał przewagę nad pozostałymi uczestnikami nie tylko w konkurencjach wymagających kondycji i sprawności fizycznej, ale również podczas typowania tytułowego Agenta. Był pierwszym bohaterem w programie, który błyskawicznie odkrył, kto od początku utrudniał wykonywanie zadań i działał na niekorzyść grupy. W jaki sposób udało mu się tego dokonać?
Jak czytamy w najnowszym "Newsweeku", po zakończeniu nagrania do jednego z odcinków "Agenta" wszyscy uczestnicy spotkali się na kolacji. Gdy emocje związane z eliminacją opadły, Anduła, jak gdyby nigdy nic, powiedział: "A dla mnie Agent to stara ku**a". Zapadła grobowa cisza. Nikt, łącznie z prowadzącym Marcinem Mellerem i producentką Ewą Leją, nie spodziewał się takiego wyznania. Dopiero później okazało się, że 26-latek miał plan.
- Chłopie, jestem policjantem. Wiedziałem, że jak to powiem, ktoś mrugnie - powiedział po czasie gospodarzowi programu.
- I co, mrugnął? - dopytywał Meller.
- Mrugnął - stwierdził z dumą Anduła.
Musiał wybierać: praca w policji albo kariera w telewizji
Mimo sprytu i doświadczenia nabytego dzięki pracy w policji, Anduła poległ na testach na spostrzegawczość, które kończyły każdy dzień uczestników. Po opuszczeniu programu (odpadł w ósmym odcinku), wrócił do swoich obowiązków na komisariacie w Bolesławcu. Był przekonany, że jego kariera w TVN należy już do przeszłości. Jakie był więc jego zdziwienie, gdy po emisji 1. edycji "Agenta" otrzymał od samego prezesa stacji, Mariusza Waltera, propozycję poprowadzenia programu "Supergliny".
Choć 26-latek ucieszył się z nowej szansy, jaką daje mu los, jego przełożeni nie tryskali optymizmem. Za karę został przeniesiony do prewencji. Usłyszał, że musi wybrać: praca w policji albo kariera w telewizji. Anduła bardzo długo bił się z myślami. Z jednej strony wiedział, że podobna szansa może się już nie powtórzyć. Z drugiej nie chciał rozstawać się z posterunkiem. Dopiero po kilku poważnych rozmowach z szefem, wsparciu kolegów i interwencji komendy wojewódzkiej we Wrocławiu, udało się znaleźć kompromis. W rezultacie Anduła pięć dni w tygodniu spędzał w Bolesławcu, a w niedzielę wyjeżdżał na nagrania do Warszawy, aby we wtorek znów stawić się na służbie w rodzinnym mieście (zajmował się przestępczością nieletnich).
- Fakt, że jestem rozpoznawany pomaga w pracy. (...) Udział w tych programach więcej zmienił w życiu prywatnym niż w pracy. Teraz już wiem, że jeśli czegoś bardzo się chce, to trzeba do tego dążyć i da się to osiągnąć - stwierdził w jednym z wywiadów.
Kiedy program zniknął z anteny, słuch o 26-latku zaginął. Głośno zrobiło się o nim dopiero w 2006 roku. Dlaczego?
Wypadek, który zmienił jego życie
To właśnie wtedy media obiegła informacja o postrzeleniu Anduły przez kolegę. Do wypadku doszło prawdopodobnie, gdy gwiazdor TVN wraz ze znajomym z pracy nieostrożnie obchodzili się z bronią. W efekcie kula trafiła go pod obojczyk. Niewiele brakowało, a pocisk zraniłby płuco.
- Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek przy zabawie bronią. Nie było w tym momencie żadnych podstaw do używania broni. Nieostrożność policjanta jest ewidentna, mogło dojść do tragedii - mówił wówczas prowadzący śledztwo prokurator rejonowy, Adam Zieliński.
Sprawę udało się rozwiązać, a Anduła na dobre zrezygnował z kariery w mediach. Wolał skupić się na pracy w zawodzie, bo to właśnie ona dawała mu najwięcej satysfakcji. W końcu jego upór, umiejętności i zaangażowane zostały docenione. W 2008 roku powierzono mu stanowisko oficera dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Bolesławcu, a już dwa lata później awansował na stopień komisarza. Na tym jednak zakończył swoją karierę. Gdy mógł przejść na emeryturę, nie wahał się i skorzystał z tej szansy. Wszystko dlatego, że miał kolejny plan na życie.
Udało mu się połączyć życie prywatne z zawodowym
Anduła postanowił spełnić swoje kolejne marzenie. W 2012 roku rozpoczął pracę z trudnymi nastolatkami w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Iwinach pod Bolesławcem. Jako wychowawca pomaga innym wyjść na prostą. Korzysta nie tylko z policyjnej praktyki, ale również doświadczenia, które zdobył na planie "Agenta".
Aby zyskać szacunek u swoich podopiecznych, dla których współpraca z policjantem jest największą ujmą, zorganizował spotkania, podczas których pokazywał swoje przygody w reality-show TVN. Udowodnił, że nawet taki twardziel jak on może się pomylić czy wzruszyć (np. gdy w jednym z odcinków otrzymał szansę spotkania się z ukochaną). Podziałało. Powoli zaczął przełamywać lody i zdobywał zaufanie wśród trudnej młodzieży. Anduła znów czuje, że jest w stanie komuś rzeczywiście pomóc.
A jak dziś wygląda życie prywatne uczestnika "Agenta"? W 2004 roku policjant poślubił Magdę, z którą związał się już w szkole średniej. Para doczekała się syna, który w tym roku skończył 4 lata. Choć opcja powrotu do telewizji dla wielu wydawałaby się kusząca, Kuba Anduła nie zamierza ponownie wkraczać do show-biznesu.
Zobacz także: Michał Wiśniewski o reality-show
AR