Agent bezkonkurencyjny. Czy czeka nas pożegnanie z Idolem i Tańcem z Gwiazdami?
"Nic nie może przecież wiecznie trwać" - słowa popularnej piosenki wydają się być idealnym podsumowaniem ostatnich wyników oglądalności "Tańca z Gwiazdami" i powracającego "Idola". Czy czas już na pożegnanie starych, sprawdzonych schematów?
19.05.2017 | aktual.: 19.05.2017 14:44
Sympatia telewidzów rządzi się swoimi prawami, które niestety bywają kapryśne i trudne do przewidzenia. Coś, co przez kilka sezonów elektryzowało widownię i ściągało przed ekran tłumy, może w kolejnej odsłonie okazać się jedną wielką klapą. Przekonali się o tym producenci "Tańca z Gwiazdami", którego siódma edycja odnotowała stratę 230 tys. widzów, w porównaniu z wcześniejszą emitowaną wiosną ubiegłego roku. Skąd ten spadek?
Według jednego z najbardziej cenionych polskich medioznawców, prof. dr hab. Wiesława Godzica, próba przewidzenia jak poradzi sobie dana edycja jest niczym wróżenie ze szklanej kuli. Jak powiedział w rozmowie z WP, przetrwaniu programu może pomóc wycofanie go u szczytu oglądalności.
- Tu nie ma reguły. Wystarczy popatrzeć na "Milionerów", których emisję zakończono trzy lata temu, w momencie największej popularności. Wszyscy śmiali się z TVN-u, że co on robi, że "zażyna dojną krowę". Ale okazało się, że gdyby zostawić ten format, wówczas czekałby go może jeden sezon, góra dwa. W tej chwili, po tej przerwie w najlepszym momencie, ma szanse na trzy - do czterech sezonów. I tak jest z pozostałymi programami, jak "Taniec z Gwiazdami"...że łatwo jest to zarżnąć , tzn. wyeksploatować do końca, spowodować, że otwieramy lodówkę i mówimy: znowu ten "Taniec z Gwiazdami". Trzeba więc wiedzieć, kiedy przerwać, a kiedy powrócić. Nie ma tu żadnych reguł, nawet zdrowy rozsądek nie wskazuje tego. Intuicja…intuicja i obserwacja tego co się dzieje w świecie także pomaga - komentuje prof. Godzic.
Teoria ta sprawdziła się w przypadku reality show "Agent – Gwiazdy 2", którego finałowy odcinek przyciągnął przed telewizory prawie dwa miliony widzów, zapewniając tym samym stacji TVN drugą co do wielkości oglądalność w swoim paśmie. "Agent" zadebiutował w polskiej telewizji w roku 2000, a jego uczestnikami były wówczas osoby wybierane w castingu. Po trzech edycjach program, którego prowadzącym był Marcin Meller, zniknął z anteny, pozostawiając po sobie dobre wspomnienia i lekki niedosyt. Po ponad dekadzie powrócił jednak na ekrany, w odświeżonej wersji, jako "Agent – Gwiazdy". Tropieniem agenta zajmowały się tym razem gwiazdy, a prowadzącą została Kinga Rusin. Przedstawienie celebrytów w ekstremalnych sytuacjach i ukazanie ich „ludzkiego” oblicza, z pewnością zadziałało na korzyść formatu. Widzowie wydają się być zmęczeni zawsze pięknymi, uśmiechniętymi i doskonale radzącymi sobie we wszelkich możliwych dziedzinach gwiazdami. "Agent" jest obecnie jak powiew świeżości w zatęchłych ramówkach, serwujących wciąż to samo, tylko opakowane w inny papier.
Reaktywacja "Idola" miała być swoistym trzęsieniem ziemi w świecie polskich talent shows. Miało, bo jedyne na co mogliśmy liczyć to poruszenie… podczas przełączania kanału. Czy zawiodło jury, które przecież było najmocniejszą stroną "starego Idola"? Czy po prostu, konkursy poszukujące kolejnego wokalnego talentu przestały nas bawić? Wśród natłoku podobnych programów, w których talent odmieniany jest przez wszystkie przypadki, idea, która kilkanaście lat temu była świeża, dziś jest najzwyczajniej ograna. Powielane schematy, uczestnicy, którzy nie wywołują ciarek na plecach, a jeśli już te grozy - z tym kojarzył mi się będzie teraz "Idol". Zabrakło gdzieś wielkich odkryć, takich jak Ania Dąbrowska, Monika Brodka czy Tomek Makowiecki. Warto także wspomnieć o nachalnym lokowaniu produktów, które niejednokrotnie sprowokowało pytanie: czy to już blok reklamowy? "Idol" nas zwiódł. Niczym stary przyjaciel, z którym po latach rozłąki nie mamy już o czym rozmawiać. Czy Polsat ponowi próbę nawiązania dialogu z publicznością? To pytanie pozostaje póki co bez odpowiedzi.
Po dwudziestu edycjach widzowie mają prawo mieć dość tanecznych pląsów sławnych osób. Sytuacja, w której tancerze są bardziej znani, niż partnerujące im gwiazdy, jest tylko potwierdzeniem wyprania się pomysłu. Podkręcanie zainteresowania poprzez kolejne przyjaźnie, konflikty, czy romanse może pomóc produkcji, ale tylko doraźnie. Czy powstanie 21. edycja? Na ten temat możemy na razie tylko spekulować. Może lepiej, żeby producenci TzG przeanalizowali wszystkie słupki i skorzystali z intuicji, którą wcześniej wykazał się TVN puszczając "dojną krowę" na emeryturę.
Nawet najbardziej rewolucyjny format, z czasem staje się jak odgrzewany kotlet: ciężki i niestrawny. I choćbyśmy nawet posypali go koperkiem, i podali na srebrnym talerzu, nadal będzie tym samym, niesmacznym kawałkiem mięsa. Podobnie jest z programami telewizyjnymi. Zmiana studia, odświeżenie zasad i wprowadzenie nowych uczestników, nie pomoże jeśli przez kilka lat oglądać będziemy te same schematy. Już nawet emocje i reżyserowane dramaty, rozgrywane poza kamerami jakoś spowszedniały. Jak doskonale podsumował prof. Godzic: Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym – jak śpiewa Markowski – a niepokonanym w tym przypadku, to znaczy nadal zarabiającym na tych formatach.
Dynamiczne życie współczesnego telewidza, wymaga wprowadzania nowatorskich formatów, których żywot nie będzie sztucznie podtrzymywany. Wyniki oglądalności i sukces "Agenta" pokazują, że owszem, wskrzeszenie jest możliwe, ale tylko wtedy, kiedy program nie został wyciśnięty jak cytryna. W przeciwnym wypadku może pozostać tylko niesmak.