Adrian i Lucyna Klarenbachowie: kim jest wpływowe małżeństwo?
17.06.2020 12:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest jednym z najbardziej wyrazistych dziennikarzy TVP Info, którego poglądy dla widzów nie są tajemnicą. Słynie z ostrych ripost i bezpardonowego stylu rozmów z politykami, w których nie oszczędza zwłaszcza tych z opozycji. Klarenbachowi nie zawsze było jednak po drodze z obecną władzą, co wypomina mu się do dziś. Kontrowersyjne wypowiedzi to jego znak rozpoznawczy.
Od starej gwardii do dobrej zmiany
W dzieciństwie ponoć marzył o aktorstwie. Dziś niewątpliwe jest jedną z największych gwiazd TVP Info. Z mediami publicznymi, bo Klarenbach występuje nie tylko na antenie, ale też w Polskim Radiu, związał niemal całe swoje zawodowe życie. Choć miał na tej drodze wzloty i upadki. Pochodzący z Przemyśla dziennikarz zaczynał w telewizji śniadaniowej. Prowadził przegląd prasy w "Kawie i herbacie". Zabłysnął jednak dopiero na antenie informacyjnego kanału TVP, w którym pracował od samego początku tj. 2007 roku. Prowadził serwisy informacyjne, wieczory wyborcze i debaty z udziałem polityków. Jak wspominał w wywiadzie dla TVP Info (odpowiadał na pytania widzów stacji) w 2012 roku, warsztatu uczył się od "starej gwardii" TVP.
- Pamiętam jak dziś Karola Małcużyńskiego, Manna i Maternę, którzy odgrywali ogromną rolę w moim życiu. Pamiętam Irenę Dziedzic, Jana Suzina, Edytę Wojtczak, Kamila Durczoka… Tych osób było wiele, dlatego trudno w moim przypadku mówić o jednym autorytecie - odpowiada pytany o to, na kim wzorował się u progu dziennikarskiej kariery.
Z TVP do ekipy Korwina
Zaledwie rok po wspomnianym wyżej wywiadzie traci pracę w TVP. W lipcu 2013 roku znika z ekranów telewizji publicznej. Rozpoczyna współpracę z niszową Tele 5, a w 2015 roku wspiera Janusza Korwin-Mikkego w kampanii prezydenckiej.
- Nie był związany formalnie z naszą partią, nie był sztabowcem, ale był naszym sympatykiem. Czasami służył dobrą radą - wspominał w rozmowie z serwisem natemat.pl polityk. Kontakty Klarenbacha z korwinowcami ustały z chwilą kiedy, za sprawą nowego rozdania na Woronicza dziennikarz wrócił do TVP z telewizyjnego niebytu. W 2018 roku Janusz Korwin-Mikke przyznał, że ciepłe dawniej relacje z dziennikarzem nie mają już miejsca.
- On podlega w tej chwili PiS-owi, a my jesteśmy partią antyrządową więc unika kontaktu z nami - mówił w 2018 roku polityk. W tym samym roku swoich sił w polityce próbowała żona dziennikarza. Lucyna Klein-Klarenbach startowała z list Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych do warszawskiej rady dzielnicy Wawer.
Polityczne ambicje małżonki
- Klarenbach to znane nazwisko, które na pewno pomoże w sukcesie. Jesteśmy zadowoleni, że mamy na listach takie osoby jak pani Lucyna - mówił Wirtualnej Polsce warszawski działacz PiS. Rozpoznawalność męża jednak nie pomogła. Kandydatka uzyskała w wyborach 313 głosów (3,57 proc.) i nie zdobyła mandatu radnej. Swój start w wyborach i tak uznała jednak za sukces. O żonie gwiazdy TVP Info ponownie zrobiło się głośno, kiedy objęła stanowisko w spółce skarbu państwa. Lucyna Klein-Klarenbach, sprawuje funkcję dyrektora zarządu PKP, choć jak podkreślają złośliwi, nie ma doświadczenia w kolejowej branży. Adrian Klarenbach, odnosząc się do publikacji na temat ostatnich zawodowych sukcesów żony, podkreśla, że sama pracuje na swoje nazwisko.
Zanim informacje w mediach na temat Klarenbachów zaczęły dotyczyć związku z polityką lub stołków w spółkach Skarbu Państwa, małżeństwo było przedstawiane jako przykład "znanych-wielodzietnych". Dziennikarz doczekał się wraz z żoną aż pięciorga dzieci (czterech córek i jednego syna), a Lucyna Klain-Klarenbach opowiadała o wielodzietności m.in. w rozmowie z redaktorami tygodnika "Wprost". - Mamy tyle dzieci, bo tego chcieliśmy, a nie dlatego, że jest becikowe lub ulga podatkowa - pytana o politykę prorodzinną i jej wpływ na dzietność Polaków.
Nie unika kontrowersji
Gospodarz programu "Minęła 20" może liczyć na medialny rozgłos i bez pomocy małżonki. Regularnie zapewnia mu go gorąca temperatura starć na wizji, w których rzadko jest bezstronnym obserwatorem, a częściej uczestnikiem. Zarzut, że zbyt często wychodzi z roli dziennikarza pojawia się za każdym razem, kiedy atakuje nieprzychylnych władzy gości. Przeciwników PiS nie oszczędza nawet po śmierci. Jego komentarz do pogrzebu zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza wielu kolegów po fachu i widzów uznało za skandaliczny.
"Mówiąc o śmierci, mówimy też o życiu. Co niektórzy powiedzieliby: jakie życie, taka śmierć. Jaka śmierć, takie życie. Być może to odważna teza. Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć po tym mijającym tygodniu?"- pytał w programie "Woronicza 17" w TVP Info. Po licznych głosach oburzenia przeprosił za swoje słowa na Twitterze. Nie zrezygnował jednak z radykalnych wypowiedzi. Przyłożyć potrafi także i "swoim", o czym przekonał się Joachim Brudziński.
Po tym jak ówczesny szef MSW skrytykował na Twitterze wielkanocny zwyczaj atakowania kukły Żyda, Klarenbach odpisał Joachimowi Brudzińskiemu "odwal się Pan". Słowa nie przeszły bez echa. Dziennikarz na jakiś czas zniknął nawet z anteny TVP Info. W świetle ostatnich rewelacji o karierze żony Klarenbacha w PKP wydaje się jednak, że pozycja dziennikarza jest niezagrożona.