Adam Fidusiewicz: Wielki przegrany polskiego kina?
Nazywany jest jednym z największych przegranych polskiego przemysłu filmowego – jednak czy faktycznie? Aktor wycofał się bowiem z grania w produkcjach telewizyjnych i obecnie w pełni poświęca się rozwijaniu swoich zainteresowań.
Ciągle czeka na drugą szansę
Miał zrobić wielką karierę, ale od czasu premiery w 2001 roku Adam Fidusiewicz nie otrzymał żadnej większej i ambitnej propozycji filmowej, a na ekranach pojawia się sporadycznie i zazwyczaj na drugim planie.
Nazywany jest jednym z największych przegranych polskiego przemysłu filmowego – jednak czy faktycznie? W przeciwieństwie do filmowej Nel, czyli Karoliny Sawki, Fidusiewicz nie zrezygnował z aktorstwa (czytaj więcej ).
Aktor z przypadku
O aktorstwie marzył już od dzieciństwa, kiedy jego mama, utalentowana gimnastyczka, zabierała go ze sobą do ówczesnej pracy, na plan musicalu "Metro".
Do telewizji trafił jednak przed przypadek.
* - Rodzice podrzucili mnie do swoich znajomych, a oni tego dnia szli na casting z córką i zabrali mnie ze sobą. Wygrałem i tak trafiłem do "Różanego zamku". Nie wymawiałem "r" i przez to podłożono mój głos* – zwierzał się portalowi kidmodels.pl.
Indianin z ''Piotrusia Pana''
Na scenie teatralnej zadebiutował w 1999 roku, jako Indianin w muzycznym przedstawieniu „Piotruś Pan”.
Regularnie uczęszczał na warsztaty aktorskie dla dzieci, a wreszcie w 2004 roku zdecydował się wziąć udział w castingu do przedstawienia „Romeo i Julia”.
Tam poznał Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosę. Potem były kolejne spektakle, również muzyczne, wymagające od aktora elastyczności i sprawności fizycznej.
''Na początku fatalnie''
Po teatrze przyszła i pora na dubbing, bo to gra głosem wyjątkowo pociągała młodego aktora.
* - Próbowałem swoich sił w dubbingu. Jest z nim dokładnie tak samo jak z czymś, czego się nigdy wcześniej nie robiło! Na początku fatalnie – strach, próba zrozumienia nowego systemu… A po kilku godzinach, dniach, tygodniach wszystko zaczyna się samo układać* – zwierzał się portalowi teatrakcje.pl.
''Należy się trochę powygłupiać, trochę poudawać''
Wyznaje, że wiele zawdzięcza reżyserowi „W pustyni i w puszczy”, Gavinowi Hoodowi, który w odpowiednim momencie potrafił wskazać mu właściwą ścieżkę:
- Moje dotychczasowe wyobrażenie o aktorstwie było takie, że należy się trochę powygłupiać, trochę poudawać i to wystarczy. Współpraca z reżyserem w „Pustyni i w puszczy” pokazała mi, że jest inaczej – że chodzi głównie o wchodzenie w prawdziwe stany emocjonalne. Na mojej drodze stanął człowiek, który potrafił odpowiednimi słowami, odpowiednim poprowadzeniem myśli wywołać we mnie najskrajniejsze uczucia – mówił w wywiadzie dla kidmodels.pl.
Blaski i cienie popularności
Na planie filmu „W pustyni i w puszczy” dojrzał, co pomogło mu później poradzić sobie z ogromną popularnością, jaką zyskał dzięki roli Stasia.
Potrafił zdystansować się od całego medialnego szumu* i odciąć od towarzyszącego mu zamieszania.* Choć był zaledwie nastolatkiem, nie pozwolił, by sława całkowicie zmieniła jego życie.
I choć chłopak królował na okładkach magazynów młodzieżowych, propozycje kolejnych ról nie nadchodziły.
''Na wspólnej''
Wreszcie zaoferowano mu rolę Maksa Brzozowskiego w serialu „Na Wspólnej”. Fidusiewicz się zgodził, choć narzekał późniejna pewien nieustannie towarzyszący pracy na planie pośpiech.
- Głównie chodzi o czas. O przygotowanie. W serialu na dzień zdjęciowy wypada 30 scen a w filmie 3. W filmie i w teatrze możesz pozwolić sobie na dłuższe przygotowanie, a w serialu musisz być szybki – mówił portalowi kidmodels.pl.
Rozwijanie pasji
Występowanie w serialu miało i swoje korzyści – stałą pensję i zaproszenia do programów rozrywkowych, jak „Taniec z gwiazdami” czy „Pogromcy rekordów”.
Jednocześnie aktor musiał mierzyć się ze złośliwymi komentarzami przeciwników wszelakich telenowel.
Z „Na Wspólnej” zrezygnował wreszcie bez żalu w 2010 roku, postanawiając poświęcić się swoim pasjom – zapisał się do wymarzonej szkoły teatralnej.
''Nie stracić zapału...''
Na pytanie, czy w tym zabieganym okresie – aktor studiował, występował i prowadził warsztaty dla młodzieży – znajduje chwilę na rozwijanie swoich zainteresowań, w wywiadzie dla portalu teatrakcje.pl odpowiadał:
I podkreśla, że najważniejsze to:
– Nie stracić zapału. Reszta się ułoży.
Dziś Adam Fidusiewicz ma 31 lat. W 2012 roku - po dwóch latach nieobecności - wrócił do obsady "Na Wspólnej", gdzie nadal występuje. Aktor ma również na koncie kilka drugoplanowych ról - m.in. w "Ojcu Mateuszu" czy amerykańsko-niemiecko-francuskiej serii "Przekraczając granice".
Obecnie można go oglądać w głośnej produkcji TVP „Bodo”, gdzie wcielił się w postać Hansa, oraz programie "Twoja twarz brzmi znajomo".(sm/jz)