950 zł za możliwość pracy za darmo. Open'er zszokował Polskę. A jak robią to inni?

Muzyczny Open'er Festival wymaga od wolontariuszy, żeby wpłacili kaucję w wysokości 950 zł zanim będą mogli pracować na festiwalu. Po imprezie pieniądze dostają z powrotem. Pytamy czy to normalna praktyka czy skandaliczne nadużycie.

Publiczność na Open'er Festival 2022
Publiczność na Open'er Festival 2022
Źródło zdjęć: © East News | Karol Makurat/REPORTER

10.05.2023 | aktual.: 11.05.2023 09:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak zapewniają organizatorzy z Alter Art, te 950 zł to kaucja zwrotna, czyli pieniądze wracają do wolontariusza w całości po zakończeniu festiwalu. Wolontariusz zobowiązany jest w czasie czterech dni festiwalu do pracy. Kaucja jest zwracana "pod warunkiem prawidłowego wykonania przydzielonych zadań". Ponadto organizator zapewnia wolontariuszowi jeden bezpłatny ciepły posiłek dziennie, nieodpłatne miejsce na polu namiotowym i możliwość uczestniczenia w festiwalu w czasie wolnym.

Bilety na festiwal kosztują od 449 zł (jednodniowy) po 1189 zł (karnet na 4 dni plus pole namiotowe). W Gdyni grają gwiazdy z Polski i zagranicy, jest więc on bardzo popularny wśród młodzieży. Czy więc opcja ze zwrotną kaucją jest opłacalna? Opinie są podzielone.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niektórzy wcześniejsi wolontariusze piszą w mediach społecznościowych, że praca na festiwalu była "lajtowa", można było zobaczyć wiele koncertów, a kaucja zgodnie z umową została zwrócona dzień po festiwalu.

Inni byli rozczarowani: "byłam wolontariuszką, chciałam pracować w kulturze, a sprzątałam kubki po piwsku pod sceną. Pijane, bogate dzieciaki traktowały nas jak gó… Chciało mi się płakać. Nie mogłam zrezygnować, bo nie zwróciliby mi kaucji, na którą pożyczyłam od starszej siostry".

Młodzi ludzie skarżą się, że "muszą kołować od starych kasę na kaucję, bo sami takich pieniędzy nie mają" i że czasy są takie, że nie stać ich nawet na bycie wolontariuszem.

Alter Art: praktyka znana od lat

Organizator festiwalu, czyli Alter Art, wydał w tej sprawie oświadczenie. Czytamy w nim, że program w takiej formule funkcjonuje od lat. Kaucja w wysokości ceny karnetu 4-dniowego została wprowadzona ponad 10 lat temu. Wynika ona z tego, że w przeszłości pojawiły się osoby podszywające się pod wolontariuszy, które "znikały" zaraz po rejestracji. Skala tego procederu była znacząca i doszła do około 50 procent uczestników projektu.

Innymi słowy ludzie zgłaszali się jako wolontariusze, dostawali opaskę uprawniającą do wejścia na teren festiwalu po czym rozmywali się w tłumie. Organizator w ten sposób chce się zabezpieczyć przed wyłudzającymi.

Organizatorzy dodają, że o sukcesie projektu świadczy skala rejestracji na tegoroczną imprezę: "Do tej pory zgłosiło się ponad 3,5 tysiąca chętnych, a zważywszy na to, że koniec rejestracji nastąpi 31 maja, będzie to oznaczało ponad 20 chętnych na jedno miejsce". Ich zdaniem program działa, sprawdza się i jest szansą dla młodych ludzi na połączenie zabawy ze zdobywaniem doświadczenia.

Wolontariusz: nieostre stwierdzenia

Gdański wolontariusz Krystian Kosiński mówi, że brał udział w kilkuset imprezach i nigdy nie żądano od niego kaucji: - Byłem i na Lekkoatletycznych Mistrzostwach Europy w Monachium, na Piłkarskich Mistrzostwach Świata U20 w Gdyni, na maratonach i półmaratonach w Gdańsku, Warszawie, Berlinie i nikt ode mnie nie żądał wpłacania kaucji.

Jak przyjmuje wiadomość, że Open'er każe wpłacić kaucję?

Kosiński: - Skoro wolontariat jest bezpłatnym świadczeniem, to za możliwość uczestniczenia nie powinno się pobierać pieniędzy, także kaucji. Stwierdzenie, że kaucja zostanie zwrócona po zakończeniu wolontariatu pod warunkiem "prawidłowego wykonania zadania" jest nieostre. Brakuje uściślenia tego, co konkretnie wolontariusz będzie robił. Żądanie, by wpłacić kasę do konkretnego terminu bez podania zakresu i rodzaju działania, jest niekorzystne dla wolontariusza.

Alter Art wyjaśnia, że udział w wolontariacie na Open’erze dotyczy takich obszarów jak wsparcie osób z niepełnosprawnościami, uczestnictwo w działaniach ekologicznych i mediowych oraz pomoc w strefach takich jak Kids Zone, Muzeum czy Teatr.

Inny festiwal: nie bierzemy kaucji

Leszek Kopeć, dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, mówi WP, że jest zdziwiony faktem pobierania kaucji od wolontariuszy: - Nigdy coś takiego do głowy mi nie przyszło. To są młodzi ludzie, a suma 950 zł to dla nich spory wydatek.

Co z argumentem, że niektórzy młodzi ludzie zgłaszają się na taki wolontariat, a potem znikają w tłumie?

Kopeć: - Tu akurat kolegów z Alter Art rozumiem. Zdarzają się osoby nieodpowiedzialne. Umawiają się na pracę w danych godzinach i nie przychodzą albo opuszczą nagle stanowisko. Co wtedy robimy? Dublujemy się, żeby mieć w razie czego zastępstwo. Wolontariat to także nauka odpowiedzialności. Młodzi ludzie muszą się nauczyć, że jak się umówią na daną godzinę i daną pracę, to muszą się pojawić.

Wolontariusze w czasie festiwalu filmowego w Gdyni mają prawo uczestniczyć w projekcjach festiwalowych po pracy oraz otrzymują posiłek.

– Cztery-pięć godzin to praca, a reszta to możliwość oglądania filmów – mówi Kopeć. – Poza tym dostają od nas referencje, które przydają im się do CV.

A jak jest na festiwalu rockowym w Jarocinie? Agnieszka Kopiewska z Good Taste Production wyjaśnia: - Nasz wolontariat jest bezpłatny. Zapewniamy wolontariuszom posiłki oraz udział w wydarzeniach. Nikt nie płaci kaucji za obecność, czy to na Festiwalu Jarocin, czy Letnich Brzmieniach. Często jest tak, że wolontariusz, który wykazuje większe zainteresowanie, przechodzi do nas na płatny staż – to my mu płacimy, a nie on nam.

Szef wolontariuszy: wolontariat to nie frajerstwo

Poproszony o komentarz Dawid Jastrzębski, szef Gdańskiego Centrum Wolontariatu, powiedział nam, że zdarza się, że wolontariusz musi z własnej kieszeni pokryć pewne koszty, np. dojazdu i zakwaterowania. Robi to dobrowolnie i jest to praktyka stosowana od lat.

Natomiast nie podoba mu się krzywdząca ocena osób podejmujących się wolontariatu. Rzeczywiście w sieci sporo jest wpisów w stylu: "wolontariusze to cwaniacy chcący za darmo dostać wejście na imprezy, plus nocleg i wyżywienie".

- Smuci nas także zestawianie wolontariatu z "lewactwem", "frajerstwem" i "usługiwaniem" – dodaje Jastrzębski w imieniu Centrum. - Wolontariat to dobrowolne poświęcanie swojego czasu bez oczekiwania wynagrodzenia. Ludzie mają różne motywacje. Niektórzy chcą poczuć przynależność do grupy, inni chcą być częścią czegoś większego, zdobyć doświadczenie, a jeszcze inni po prostu chcą pomóc tu i teraz. Widzieliśmy to chociażby podczas kryzysu humanitarnego w Ukrainie.

ŚDM: pakiet wolontariuszy

Jak jest na innych festiwalach? Festiwal On Air na lotnisku Bemowo pod Warszawą informuje, że "wszyscy wolontariusze na festiwalu zobowiązani są do podpisania porozumienia o wolontariacie oraz do wpłacenia zwrotnej kaucji o wartości 419 PLN". Podobnie na Fest Festiwalu w Chorzowie. Tam kaucja zwrotna wynosi 699 PLN. "Zwrot kaucji warunkowany jest wywiązaniem się z podjętych zobowiązań wolontariusza" - czytamy. Oba festiwale organizuje agencja Follow the Step.

Szukając, gdzie jeszcze wolontariusze muszą płacić wpisowe, trafiliśmy na katolickie Światowe Dni Młodzieży (ŚDM). Najbliższe odbędą się w Lizbonie.

Na stronie ŚDM jest informacja, że "wszyscy wolontariusze są proszeni o wniesienie pewnej kwoty, w zależności od wybranego pakietu, pokrywającego część kosztów związanych z utrzymaniem. Zapisanie się na wolontariusza jest potwierdzane dopiero po opłaceniu składki".

Pakiet wolontariusza na ŚDM w Lizbonie wynosi od 60 do 145 euro. W skład wchodzi ubezpieczenie, wyżywienie, transport i plecak z oficjalnymi produktami ŚDM.

Z kolei, aby zostać członkiem Pokojowego Patrolu na festiwalu Pol'and'Rock, trzeba najpierw przejść specjalne szkolenie. Jak czytamy na stronie WOŚP: "Dojeżdżasz do nas na własny koszt, ale zapewniamy Ci nocleg, wyżywienie, materiały szkoleniowe oraz pamiątkową koszulkę z limitowanej serii. Wszyscy uczestnicy są objęci ubezpieczeniem NNW. Warunkiem uczestnictwa w szkoleniu jest przekazanie darowizny na konto Fundacji. Zwyczajowo darowizna jest w wysokości 100 PLN". Przy czym, jak powiedziała nam Aleksandra Rutkowska, rzeczniczka WOŚP, koszt całego szkolenia wynosi 800 zł.

Jurek Owsiak napisał: "Rozumiem twórców biletowanych festiwali, którzy, poszukując wolontariuszy do obsługi swoich wydarzeń, chcą się ustrzec przed kandydatami, którzy tylko liczą na opaskę czy identyfikator od organizatora, a następnie hulaj dusza, piekła nie ma, czyli korzystają z festiwalu bez żadnych zobowiązań".

Jak to robią za granicą?

Na stronie angielskiego festiwalu Glastonbury znaleźliśmy płatne oferty dla chcących sprzątać pole po festiwalu (13 funtów za godzinę). Ale jest też taki wpis: "Praca za bilet. Istnieje możliwość pracy dla organizacji, w tym charytatywnych, świadczących usługi na rzecz Festiwalu. Zwykle chodzi o trzy 8-godzinne zmiany w zamian za bilet. W niektórych przypadkach będziesz musiał zapłacić za bilet z góry i otrzymasz zwrot pieniędzy po przepracowaniu wymaganych godzin".

Na duńskim Roskilde wolontariusze mają przepracować od 24 do 32 godzin (w 8-godzinnych zmianach) w zamian za opaskę/bilet. "Jeśli jesteś nieobecny na jednej lub kilku zmianach bez ważnego powodu i bez porozumienia z przełożonym, Roskilde Festival może skonfiskować Twoją opaskę i pobrać opłatę w wysokości 4500 DKK (około 2,7 tys zł). Stracisz też możliwość wolontariatu na najbliższe trzy lata" - czytamy na stronie.

Tymczasem lewicowy działacz społeczny Jan Śpiewak nazwał Open’er "festiwalem polskiego folwarcznego kapitalizmu": "Open'er szuka niewolników, którzy za darmo będą zapierniczać i bierze za to jeszcze tysiaka kaucji" - pisze Śpiewak.

Open’er się broni: "Żyjemy w czasach manipulacji, kłamstw, półprawd, fake-newsów, poszukiwania tanich sensacji oraz braku elementarnej wiedzy w wielu sprawach. Warto pamiętać, że festiwal bez najmniejszego problemu poradzi sobie bez stosunkowo małego programu wolontariatu, natomiast odbędzie się to przede wszystkim ze stratą dla jego uczestników".

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" z jednej strony znęcamy się nad "Bring Back Alice""Randką, bez odbioru", a z drugiej - postulujemy przywrócenie w Polsce zawodu swatki (w "Małżeństwie po indyjsku" działa to całkiem sprawnie). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Komentarze (139)