5 rzeczy, których możesz się spodziewać po "Iron Fist"
17 marca Netflix udostępni swój nowy serial o superbohaterze. Tym razem traktować będzie o Iron Fiście, jednej z drugoplanowych postaci komiksowego uniwersum Marvela. Produkcja zaplanowana jest na 13 odcinków. Wszystkie zostaną opublikowane naraz. I bardzo możliwe, że mocno zamieszają w głowach fanów. My obejrzeliśmy już pierwszych 6 odcinków i zdradzamy (bez żadnych spoilerów) 5 rzeczy, których możecie się po „Iron Fist” spodziewać.
17.03.2017 | aktual.: 17.03.2017 13:17
Bohater, którego nie znasz
Iron Fist nie jest gwiazdą pokroju Iron Mana, Hulka czy nawet Luke’a Cage’a, niewielu więc o nim wcześniej słyszało. Wyjaśniamy więc: superbohater powołany do życia w 1974 roku przez Roya Thomasa i Gila Kane’a jest wojownikiem biegłym we wschodnich sztukach walki. Jego prawdziwa tożsamość to Daniel „Danny” Rand, spadkobierca fortuny Randów, jednej z bogatszych rodzin Nowego Jorku. Życiowym celem młodego Randa jest zemsta za śmierć rodziców, którzy (przynajmniej w komiksie) zginęli z winy partnera biznesowego - Harolda Meachuma.
Supermoc Iron Fista jest stosunkowo mało spektakularna – poza tym, iż jest wybitnym wojownikiem, dzięki latom treningu posiadł także umiejętność kumulowania energii Chii, co pozwala mu np. zadawać bardzo silne ciosy. Swój trening Rand odbył w mistycznym mieście K'un-L'un, które istnieje w innym wymiarze, w naszym zaś pojawia się tylko co pewien czas (w serialu: co 15 lat, ale w komiksie bywało z tym różnie).
Co ciekawe, Iron Fistowi zdarzyło się wcielić w Daredevila, innego nowojorskiego superbohatera. Działo się to podczas wojny domowej pomiędzy superbohaterami Marvela. W konflikcie pomiędzy Kapitanem Ameryką (sprzeciwiającym się obowiązkowej rejestracji superbohaterów) a Iron Manem (popierającym takie restrykcje), Iron Fist stanął po stronie tego pierwszego, za co wylądował w specjalnym więzieniu dla superherosów.
Tajemnicza złowroga organizacja
Mogłoby się wydawać, że wrogami Iron Fista są przede wszystkim Meachumowie, ale to nie jest do końca prawda. Za nimi stoi bowiem tajemnicza i, wydawałoby się, wszechmocna organizacja The Hand (Dłoń). Dłoń po raz pierwszy pojawiła się w komiksach Marvela w 1981 roku, a jej pomysłodawcą był sam Frank Miller, jeden z najsłynniejszych rysowników komiksowych, człowiek odpowiedzialny za najlepsze historie o Elektrze, Batmanie czy Daredevilu. I to właśnie z Daredevilem początkowo walczyła Dłoń.
To starożytne, japońskie bractwo „mistycznych wojowników ninja” (tak, takie rzeczy dzieją się w uniwersum Marvela), którzy są najlepszymi na świecie najemnikami i zabójcami. Założycielem Dłoni był Kagenobu Yoshioka, żyjący w XVI wieku japoński tradycjonalista, przeciwstawiający się rozkładowi Cesarstwa. Dopiero po jego śmierci organizacja wpadła w ręce złowieszczego klanu Snakeroot, który przekształcił ją w mistyczny i tajemniczy syndykat zbrodni (tak, takie rzeczy dzieją się w uniwersum Marvela).
Najbardziej znaną członkinią Dłoni była Elektra – ukochana Daredevila. Organizacja rzucała wyzwanie również takim superbohaterom jak Wolverine, Spider-Man, Avengersi czy X-Meni.
Powrót dawnych znajomych
Widać, że ludzie z Netfliksa odrobili pracę domową i konsekwentnie budują swoje własne uniwersum, podobne do filmowego uniwersum Marvel Studios, Fox (X-Mani) i Warner Bros (DC Comics). Nie powinno nas zatem dziwić, że w serialu pojawiają się znajome twarze, łączące go z wcześniejszymi produkcjami Netfliksa – Daredevilem, Jessiką Jones i Lukiem Cage’em. W odcinkach, które oglądaliśmy pojawiły się dwie takie postacie – grana przez Carrie Ann-Moss potężna prawniczka Jeri Hogarth i „pielęgniarka superbohaterów” Claire Temple, w którą wciela się Rosario Dawson.
Ciekawa jest w tym projekcie jego skala. O ile filmowe uniwersa Marvela, X-Menów i DC budowane są na kosmicznych zagrożeniach i problemach w stylu: jak uratować świat czy wszechświat, o tyle Netflix trzyma się bliżej powierzchni ziemi. Jego bohaterowie działają w Nowym Jorku i zajmują się przede wszystkim lokalnymi problemami. Jessica Jones walczyła ze swoim prześladowcą, Luke Cage i Daredevil dbali o ukochane dzielnice (odpowiednio Harlem i Hell’s Kitchen), a Danny Rand próbuje odzyskać, to co mu się należy. W serialach tych pojawiają się czasem odwołania do spektakularnych wydarzeń z filmów Marvel Studios (głównie ataku kosmitów na Nowy Jork), ale ukryte są na trzecim planie i wyłapują je tylko najbardziej uważni fani.
Dla fanów takich zabaw dobra wiadomość: Netflix już szykuje swoją przyziemną wersję Avengersów, czyli serial o drużynie Defenders, w skład której wejdą Jones, Cage i Iron Fist.
Niewiele supermocy i realistycznie wyglądających scen akcji
Mniejsza skala produkcji Netfliksa ma swoje konsekwencje także w mniej spektakularnych scenach akcji. Tak było w przypadku produkcji o Jessice Jones, Luke’u Cage’u, Daredevile’u. Nie inaczej jest więc i w „Iron Fiście”. To nie jest produkcja, którą można porównywać do „Spider-Mana” czy „Kapitana Ameryki”. Wszystko rozwija się tu spokojniej, napięcie budowane jest o wiele dłużej, a gdy już dochodzi do bijatyki, wygląda ona o wiele… skromniej. Takie podejście wymuszają zresztą nie tylko mniejszy budżet i telewizyjna skala, ale i supermoc Iron Fista. Jego cios Chii nie wygląda szczególnie spektakularnie i nie jest wykorzystywany w każdym odcinku. Łatwo więc odbierać Iron Fista jako „zwykłego”, dobrze wyszkolonego chłopaka, a nie potężnego herosa.
Iron Fist i członkowie Dłoni to nie jedyni bohaterowie serialu, którzy świetnie radzą sobie ze sztukami walki. Ważną postacią drugoplanową jest grana przez Jessicę Henwick Colleen Wing instruktorka karate o azjatyckich korzeniach, prowadząca własne dojo i angażująca się w nielegalne walki. Nie jest jeszcze jasne, jaką rolę odegra Wing w serialu, ale w komiksach zdarzało jej się być najbliższą sojuszniczką Iron Fista, zabójczynią na usługach Dłoni (po tym, jak poddano ją praniu mózgu), posiadaczką mocy Chii (po tym, jak Danny, by wyrwać ją spod wpływu Dłoni, zjednoczył z Colleen jaźnie) i właścicielką 1000-letniej katany (takie rzeczy dzieją się w uniwersum Marvela).
Dużo biegania boso i dobrego hip hopu
Tak, w pierwszych odcinkach przez większość czasu ekranowego główny bohater biega boso i kamera bardzo lubi o tym przypominać. Słucha za to świetnej, nieco niedzisiejszej muzyki. Jak przyznał wcielający się w niego Finn Jones w iPodzie Danny’ego znajdują się przede wszystkim hiphopowe klasyki z lat 90. Spodziewajcie się zatem utworów takich wykonawców jak De La Soul, Jurassic 5, A Tribe Called Quest czy Wu-Tang Clan. Warto też odnotować, że przynajmniej jeden odcinek – szósty – wyreżyserował RZA, słynny raper i okazjonalny reżyser, odpowiedzialny za film „The Man with the Iron Fists”.