Kurdej-Szatan na Pol'and'Rock Festival. W pewnym momencie do mikrofonu podszedł żołnierz
Barbara Kurdej-Szatan popłakała się na spotkaniu z publicznością Pol'and'Rocka, mówiąc o hejcie, jaki spotkał ją za wpis o Straży Granicznej. - Fala nagonki i życzenie mi śmierci były dla mnie szokujące. Bałam się przez kilka miesięcy, musiałam pokonać ten lęk - powiedziała aktorka.
06.08.2022 | aktual.: 06.08.2022 22:03
Przypomnijmy, kłopoty Barbary Kurdej-Szatan zaczęły się, gdy w mediach społecznościowych umieściła wpis wymierzony w funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Aktorka pisała o tzw. pushbackach, czyli wypychaniu uchodźców siłą za polską granicę: "Ku...! Co tam się dzieje! To jest ku... straż graniczna? Straż? To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego. Maszyny ślepo wykonujące rozkazy! Jak tak można! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę! Mordercy!".
Mimo że później przeprosiła, ten wpis ściągnął na jej głowę prokuraturę (oskarżenie o znieważenie funkcjonariuszy) i przekreślił dalszą współpracę z TVP. Aktorka straciła pracę w serialu "M jak miłość" i innych projektach TVP, a także przestała występować w reklamach sieci Play. Trafiła za to do programów TVN i TTV oraz serialu Polsatu "Domek na szczęście". Pracuje także w teatrze.
Krytyka ze strony rządzących jednak nie ustaje. Wpływowy polityk PiS Antoni Macierewicz mówił niedawno o aktorce: - Ta pani stworzyła antypolski wzór działania.
Prawica nie może też przeboleć, że Kurdej-Szatan została zaproszona na tegoroczny Campus Polska Przyszłości organizowany pod koniec sierpnia przez Rafała Trzaskowskiego.
Trzaskowski tłumaczył: – Specjalnie na Campus Polska zaprosiliśmy Barbarę Kurdej-Szatan, żeby rozmawiać o hejcie na jej konkretnym przykładzie, gdzie ludzi się po prostu zastrasza za pomocą machiny państwowej i za państwowe pieniądze. Aktorka być może powiedziała coś zbyt ostro, ale została zaatakowana przez całą machinę propagandy.
Sprzątała kupę po psie
Kurdej-Szatan została także zaproszona na festiwal Pol’and’Rock, który trwa na lotnisku pod Czaplinkiem. Była tam w sobotę gościem w namiocie ASP. Została przywitana owacjami. – Jednak ktoś jeszcze mnie trochę lubi – powiedziała aktorka.
Zaczęła od tego, jak jest postrzegana przez portale plotkarskie.
- Ludzie patrzą na mnie powierzchownie, myślą, że jestem panią z reklamy, która trafiła do telewizji – mówiła Kurdej-Szatan, która ma skończone studia aktorskie. - Portale plotkarskie piszą na przykład, że sprzątałam kupę po psie czy inny shit. Nie sądzę, że to, czy sprzątam kupę po psie, to jedyne, co interesuje ludzi. Szokuje mnie, że portale piszą nieprawdę. Myślałam, że do tej pracy jest jakaś rekrutacja i te osoby były zweryfikowane.
Pytana, czy przejmuje się wpisami ludzi na forach, mówiła, że potrafi odróżnić krytykę od sponsorowanego hejtu: - Krytykę przyjmuję, ale hejtu nie. Powstają całe grupy hejterskie, które mają pewnie z tego pieniądze, że naparzają we mnie komentarzami. Sprawdzam, czy te profile są fejkowe, robię screeny. Może to mi się kiedyś przyda.
"Nagonka na mnie trwa"
Aktorka odniosła się do słów Antoniego Macierewicza, że rzekomo prezentuje "antypolski styl działania".
- Co to jest model antypolski według tego pana? Jestem Polką. Mam patrzeć bez emocji, że na naszej ziemi umierają niewinni ludzie? Napisałam coś ostro pod wpływem emocji. Za wulgaryzmy przeprosiłam. Od roku ponoszę tego konsekwencje. Wtedy o tym nie myślałam. Ale widziałam w jednym filmiku straszne rzeczy dziejące się na granicy. W TVP nie powiedzieli, dlaczego ja tak mocno zareagowałam. Powiedzieli natomiast, że ja wszystkich strażników granicznych tak nazwałam, a nie tylko konkretnych ludzi na konkretnym nagraniu, którzy tak traktowali płaczące kobiety i dzieci. TVP manipulowała tą informacją i zorganizowali nagonkę na mnie. Nazwali mnie niewdzięcznicą i anty-Polką. To może znaleźć swój finał w sądzie.
Aktorka relacjonowała, co działo się dalej: - Zrobiłam coś spontanicznie, pod wpływem emocji. Po dwóch dniach usunęłam ten post. Przeprosiłam. Wytłumaczyłam. Ale fala nagonki, życzenia mi śmierci były dla mnie szokujące. To był atak państwowy, z góry narzucony. Byłam totalnie przerażona. Nie chciałam jechać do Krakowa grać spektaklu. Kilka dni wcześniej osprayowali tam grób Stuhrów. Zaczęłam się bać, że ktoś mi coś zrobi. Byłam w szoku. W końcu pojechałam zagrać ten spektakl. To było dla mnie jak terapia.
- Nagonka na mnie trwa, różni ludzie wysyłają na mnie pisma do teatrów - powiedziała aktorka. - Za większość nagonki na mnie, za zgłoszenie do prokuratury, odpowiada człowiek, który organizował "dezynfekcję ulic po LGBT". [aktorka nie podała nazwiska tej osoby - red.]
Pytana o zwolnienie z TVP, Kurdej-Szatan porównała swoją sytuację do sytuacji swojej matki:
- Moją mamę zwolnili za roznoszenie ulotek za komuny. Gdy zmieniła się władza w TVP, na początku pan Kurski ufał producentom, którzy tworzyli programy, a oni chcieli ze mną dalej pracować. Ale jak się władza umocniła, to zostałam wyrzucona ze wszystkich programów, bo chodziłam na marsze. Zostałam wyrzucona z pracy, tak jak moja mama, za to, co czuję i myślę.
Pytana, dlaczego sama nie odeszła wcześniej z TVP, aktorka powiedziała: - Trudno jest odejść z TVP. Nie chciałam pracować dla tej władzy, ale czułam pewne rozdarcie, bo ja tam byłam pierwsza przed Kurskim. Tam są ludzie, którzy pracują w TVP bardzo długo. I nagle zmienia się dyrektor i mamy wszyscy zrezygnować z pracy, którą kochamy? To jest trudne! Poza tym ludzie się boją, że nie będą mieli pracy. Podobnie jest ze strażnikami, wielu z nich też nie chce być na granicy, nie chcą wykonywać tych obowiązków.
W pewnym momencie do mikrofonu otwartego dla publiczności podszedł mężczyzna w cywilu, który powiedział, że jest żołnierzem i ma kolegów na służbie. Zarzucił aktorce, że ona od rana pije kawę, podczas gdy on musi bronić granicy z Białorusią.
Kurdej-Szatan odpowiedziała mu i dostała ogromną owację od publiczności za te słowa:
- W prawie europejskim jest zapisane, że zadań, które są niezgodne z prawem, żołnierz nie musi wykonywać. Ja straciłam niejedną pracę za to, co powiedziałam. Rozumiem, że oni boją się o swoją pracę, ale pushbacki są nielegalne - powiedziała aktorka. - Wiem, że dla tych żołnierzy będą to wieloletnie traumy. Założyłam dla nich telefon zaufania. Trzymam za nich kciuki. Nie pojmuję zła i nie rozumiem, dlaczego niektórzy zmuszają tych żołnierzy do robienia takich strasznych rzeczy.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo