15‑letnia Zuzanna Jabłońska o walce z nieuleczalną chorobą. "Nagle zostałam sama"
Dzięki udziałowi w "The Voice Kids" rozkochała w sobie jurorów i tysiące widzów. Cierpiąc na Zespół Tourette'a udowodnia, że osoby z dysfunkcjami powinny dostawać szansę na normalne życie. Zuzanna Jabłońska zainicjowała właśnie akcję społeczną, która ma na celu walkę z hejtem, którego doświadczała od dziecka.
Życie z tajemniczym "przyjacielem"
Luty 2018 r. Na scenę wychodzi dziewczynka z burzą loków na głowie. Jeszcze nikt nie zna jej smutnej historii. Jednak w tym momencie jest to nieważne. Kiedy wykonuje utwór Lukasa Grahama, "7 years", jurorzy w mgnieniu oka dostrzegają w niej ogromny talent. Zuzanna Jabłońska zauroczyła ich wrażliwością i niezwykłym głosem. Chwilę później zaproszoną ją do telewizji, gdzie ujawniła swoją przypadłość. Szybko nazwano ją "Meridą Waleczną" w związku z nieuleczalną chorobą, z którą dzielnie zmaga się od dzieciństwa.
Dla jednych Zespół Tourette'a brzmi jak wyrok. Dla drugich jest to choroba, z którą można normalnie żyć. I Zuza właśnie znalazła cudowne "lekarstwo", które koi dolegliwości - muzykę.
- Na co dzień borykam się z zespołem różnego rodzaju tików, od wokalnych do ruchowych. Nie jest łatwe żyć z niechcianym "przyjacielem". Mówi się, że w ludziach z ZT mieszka prąd. To bardzo trafne porównanie. Jakieś sześć lat temu, czyli kiedy zaczęła się moja przygoda z muzyką, rodzice zauważyli, że podczas śpiewania wszystkie objawy ustępują. Ale w momencie, kiedy wydaję z siebie ostatni dźwięk, wracają jak bumerang. Dlatego śpiewam wszędzie, gdzie się da. W sklepie, na zakupach, w tramwaju, nawet jak odrabiam lekcje. To mi pomaga, a innym ludziom oszczędza dziwnego widoku i pytań w głowie: "co jej dolega?" - mówi Zuzanna Jabłońska w rozmowie z WP.
Zderzenie z rzeczywistością
Początki choroby były dla nastolatki prawdziwym brzemieniem. Rówieśnicy wytykali ją palcami. Trudno było im zrozumieć, że choć Zuza zmaga się z poważnymi problemami, jest w pełni normalną osobą, która cierpi w związku z brakiem akceptacji.
- Człowiek nie rodzi się z ZT, on przychodzi powoli, ale w pewnym momencie atakuje niespodziewanie i brutalnie. Dla mnie zaczęło się to w drugiej klasie szkoły podstawowej. Do tego momentu miałam dużo koleżanek i nie miałam problemu z nawiązywaniem nowych przyjaźni. Kiedy okazało się, że mam Tourette'a, nagle zostałam sama. W wieku 9 lat zawalił się mój świat - dodaje młoda wokalistka.
To był pierwszy raz, kiedy spotkała się z tak dużym niezrozumieniem i wytykaniem palcami.
- Do końca nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, byłam przerażona i przestraszona. Przypomina mi się walka o moich kolegów z najbliższego osiedlowego otoczenia. Tak bardzo bałam się odrzucenia z ich strony. Długo to trwało, zanim zrozumieli, że "Zuźka, to jest Zuźka i taka już będzie".
Mimo wszystko Jabłońska była zmuszona zmienić szkołę. Trafiła do prywatnej placówki, gdzie wszyscy byli przygotowani na jej przybycie. Dziewczynka pierwszego dnia wyszła na środek sali i opowiedziała swoją historię. Dzięki temu do końca edukacji w tej szkole od nikogo nie usłyszała złego słowa.
- Traktowali mnie jak normalną osobę. Wydaje mi się, że brak akceptacji wynika z niewiedzy i strachu przed nieznanym. A ja jestem taką samą nastolatką jak inni, lubię poleniuchować, wygłupiać się, przeczytać dobrą książkę, pójść do kina, chociaż z tym bywa różnie: żeby innym nie przeszkadzać siadam przeważnie z tyłu sali - mówi Jabłońska w rozmowie z WP.
Dziewczynka zawsze mogła liczyć na wsparcie rodziców. Choć na początku byli bezsilni, nigdy tego nie okazywali. Choroba jest na tyle rzadka, że sami uczyli się, jak z nią żyć. To oni pokazali jej, że Zespół Tourette'a można przekuć w atut, udowadniając innym, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Wypowiedziała wojnę
Dzięki bolesnym doświadczeniom Zuza przeszła kurs szybkiego dojrzewania. Postanowiła też wypowiedzieć walkę hejterom. Pod koniec września zainicjowała ważną akcję społeczną. W mediach społecznościowych zamieściła posty, w którym zachęca artystów, celebrytów do publikowania postów, zdjęć filmików, na których pojawi się widoczny napis #powiedzmitowtwarz.
Nagrała też singiel "Powiedz mi to w twarz", który jest manifestem. Jego premiera zaplanowana jest na 5 października. Tytuł odnosi się nie tylko do problemów z codzienną komunikacją międzyludzką, ale przede wszystkim do zjawiska hejtowania w internecie. Zuza postanowiła walczyć z bezkarnymi ludźmi, rozsiewającymi plotki oraz agresję w sieci.
- Sprawa wszechobecnego hejtu w mediach społecznościowych towarzyszy mi od momentu, kiedy zaczęłam z nich korzystać. Zawsze mnie zastanawiało, co kieruje hejterami w wyrażaniu swoich naprawdę mocnych opinii, biorąc pod uwagę, że tak naprawdę nie znają osobiście osoby, na której skupiły swoją nienawiść. Na początku brałam do siebie każdy negatywny i obraźliwy komentarz. Rodzice tłumaczyli mi, że nie należy się nimi przejmować. W moim przypadku było to bardzo trudne, ponieważ jako nastolatka byłam bardzo ciekawa, co o moich występach sądzą ludzie. Komentarze typu "nie podoba mi się, jak śpiewa" czy też "nie podoba mi się jej głos" są normalne i wyrażają kwestie gustu. Jednak w momencie, kiedy ktoś pisze - "zamknij ryj, najlepiej umrzyj", to nie mogę przejść obok tego obojętnie - mówi Zuzanna Jabłońska w rozmowie z WP.
Nastolatka spotkała się już z głosami, że akcja może być walką z wiatrakami. Nie zamierza się jednak poddawać, tym bardziej, że zna przypadki rówieśników, którzy nie radząc sobie z krytyką, targnęli się na życie.
- Mam nadzieję, że moja akcja naprawdę dużo zmieni. Wiem, że jest mnóstwo osób, które myślą jak ja. Świadczą o tym sytuacje, w których ludzie wychodzą na ulicę i głośno wyrażają swoją opinię po tym, jak nastolatek odbiera sobie życie z powodu hejtu i braku tolerancji. Każdy z nas dysponuje różnym stopniem wrażliwości. Na niektórych hejt nie robi żadnego wrażenia, ale są tacy, którzy zamykają się w sobie. Nawet jeżeli udałoby mi się pomóc tylko jednej osobie, to akcja jest tego warta - dodaje Jabłońska.