Edyta Olszówka: Przemiana w kobietę glamour
Zmiana, to dla Edyty Olszówki jedyna pewna rzecz w życiu. Właśnie w tej chwili nadszedł dla aktorki czas zmian zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Na planie serialu "Samo Życie" przeistacza się w kobietę glamour u boku przystojnego aktora rosyjskiego Andrieja Biełanowa. Prywatnie też postanowiła coś dla siebie zrobić - na początek rzuciła palenie!
**
31.07.2009 15:01
Jak się czujesz ze zmianą wizerunku Twojej bohaterki w "Samym Życiu"?**
Dobrze. W ogóle myślę, że jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Wprowadza nowy oddech, nową energię. Tym bardziej się cieszę, że dotknęło to również "Samego Życia".
**
Miałaś wpływ na nowy look Marii?**
Nie i nie chcę mieć. Jeśli chodzi o mnie i moje życie mogę decydować, ale w temacie wyglądu mojej bohaterki wolałabym pozostawić to w rękach fachowców.
**
Jak daleko potrafisz zaufać realizatorom?**
Jestem otwarta na zmianę koloru włosów, długość... Poza tym, pracując przez lata z jedną bohaterką, muszę brać pod uwagę, że Maria też potrzebuje zmian.
**
Ale odkąd Cię znam jest blondynką!**
To prawda, ale też nikt mnie nie chce specjalnie przefarbowywać. Takich kolorów dostarczał mi jedynie teatr.
**
A teraz również "Headhunter", a raczej "Nigdy nie mów nigdy", gdzie masz burzę rudych loków.**
Bardzo mnie to cieszy, bo aktor to nie tylko wnętrze, ale również wizerunek postaci, który pomaga budować rolę.
**
Ile Edyty Olszówki jest w Edycie z filmu Wojciecha Pacyny?**
To malarka, niezależna, przebojowa, odważna, z dużą empatią do ludzi, a przede wszystkim spełniona rodzinnie kobieta, matka. Chyba trochę daleko jest ode mnie.
**
Wrażliwa?**
Jak my wszystkie. Kobiety dziś są bardziej otwarte na miłość, na siebie i na drugiego człowieka. Wydaje mi się, że jesteśmy coraz bardziej świadome czego oczekujemy od życia. Nasza emancypacja, niezależność idą w dobrym kierunku. Widzę jak wiele kobiet bierze udział w warsztatach rozwoju duchowego, sztuce życia, szukaniu siebie poza sferą finansowo-biznesową. To bardzo fajnie.
**
W jakim momencie sztuki życia teraz jesteś?**
Chciałabym móc powiedzieć, że czuję pełne spełnienie. Niestety, chyba nie ma dziedziny, w której mam przesyt lub równowagę. Dużo pracy mnie jeszcze czeka. Taka karma... (śmiech).
**
Nie wyciągasz wniosków, nie słuchasz siebie?**
To nie tak. Każdy ma swój czas i swój rozwój.
**
Udało Ci się coś w sobie zmienić?**
Absolutnie! Rzuciłam palenie, nie piję alkoholu. To są ważne dla mnie kroki, bo być z papierosem ponad dwadzieścia lat to dość bliska relacja, a teraz nie być wcale (śmiech). To ogromne wyzwanie i cieszę się, że potrafię temu sprostać. Oczywiście nie wiem, co będzie jutro... (śmiech).
**
Ale to jest chyba w życiu najfajniejsze.**
Tak, tylko ja ten stres zajadam (śmiech). Zawsze byłam bliska sportowemu życiu i myślę, że powinnam do tego wrócić. Samo wchodzenie na czwarte piętro bez windy i spacery z Bolkiem nie wystarczą. Poza tym wiek zobowiązuje. Nie interesuje mnie sztucznie podtrzymywana młodość, lecz zdrowa starość. **
Patrzysz w lustro i jesteś zadowolona z tego obrazu?**
Nie zewnętrze atrybuty budują nasz wizerunek, ale wewnętrzne poczucie naszej wartości. Pełnia w środku.
**
Z wrażliwości da się wyrosnąć?**
Cały czas się z tym mierzę i ciągle mam nadzieję, że kiedyś już będę harda i będę czuła trochę mniej.
**
Wracając do Marii z "Samego Życia" - oj, ciągnie ją do facetów. Naliczyłam przynajmniej sześciu w dotychczasowej historii serialu. Dokąd ona zamierza zajść w tym temacie?**
Ostatnio poszalała, aż sama się zdziwiłam (śmiech).
**
Aż pojawił się w jej życiu Vadim.**
Tak, lekarz z Petersburga, okulista. Andriej Biełanow, znakomity rosyjski aktor, był już na planie, nakręciliśmy sceny, w których się poznają i stają sobie bliscy. Nigdy nie pytałam scenarzystów co będzie, i nigdy nie prosiłam, żeby było "jakoś". Uczucie Marii i Vadima jest dojrzałe, pełne namiętności i wzajemnego zrozumienia. Mam nadzieję, że Maria w końcu będzie szczęśliwa, bo dotychczas dużo płakała, a przez Marię, ja.
**
Niezłe ciacho (śmiech).**
Trzymam kciuki!
**
Przed Tobą premiera filmu z cyklu "Prawdziwe historie" dla TVN pt. "Cisza", w reżyserii Sławomira Pstronga.**
Historia o lawinie z 2003 roku, pod którą zginęło ośmioro licealistów. Bardzo ciężka produkcja, duże emocje, odpowiedzialność i obciążenie, bo jednak żyją rodzice, dla których ta rana wciąż pozostaje otwarta.
**
Zdjęcia były kręcone w miejscach, gdzie doszło do tragedii?**
Tak. To była ta sama kostnica w Zakopanem, ten sam szpital, Czarny Staw... Przyznam szczerze, że czuliśmy jakąś energię z góry. Zdjęcia kręcone były w trudnym czasie - luty, marzec, kwiecień, a pomagało nam i słońce, i warunki atmosferyczne. Kiedy robiliśmy sceny nad Morskim Okiem okazało się, że jest trzeci stopień zagrożenia lawinowego, a nam udało się zrealizować wszystko, co zaplanowaliśmy. Natura dawała o sobie znać przez cały czas.
**
Jaką postać grasz w "Ciszy"?**
Alicję, matkę jednego z chłopców, przez którą opowiadana jest cała historia, dramat rodziców.
**
Jak się wychodzi z tak silnych emocji, po takiej roli? Odkładasz kartki scenariusza i wracasz do domu, chyba nie?**
Ten zawód jest o tyle trudny, że pewne rzeczy odciskają się na naszym życiu. Czasami wręcz wydaje się, że to my przeżyliśmy historie naszych bohaterów. Te emocje są projektowane na moich bliskich, ludzi, z którymi spędzam czas i tego bym nie chciała. Niestety, nasze realia są takie, że nie mogę pozwolić sobie na miesięczną ucieczkę od świata i wyciszenie emocji, bo mam do spłacenia kredyt. Szybko wracam więc na swoje miejsce.
**
Wakacje przed Tobą czy za Tobą?**
Przede mną ostatni dzień zdjęciowy w "Samym Życiu" i na pewno gdzieś ruszę, jak to ja - ahoj przygodo - w ostatniej chwili bilet i zwiedzam świat.
**
Dziękuję za rozmowę.**
Beata Banasiewicz/AKPA