Arkadiusz Jakubik o Opolu: "Szlag jasny mnie trafił, że polityka zaczęła ingerować w muzykę"
GALERIA
Na tegorocznym opolskim koncercie premier Dr Misio miał pojawić się z piosenką "Pismo". Miał - bowiem po kilku dniach od swojej decyzji Telewizja Polska uznała, że teledysk do tego utworu jest gorszący i nie powinien ujrzeć światła dziennego (w wideoklipie zespół jest przebrany za księży, którzy piją wódkę, jeżdżą drogimi samochodami i z pogardą odnoszą się do uchodźców). W rezultacie TVP wykreśliła grupę Arka Jakubika z listy potencjalnych artystów opolskiego festiwalu.
Ostatnio artysta udzielił wywiadu "Newsweekowi", w którym po raz kolejny opowiedział o kulisach imprezy. Przy okazji podkreślił, że jest dumny, że inni artyści stanęli za sobą murem i "sprzeciwili się próbom ingerencji w ich wolność".
Zobacz także: Arkadiusz Jakubik komentuje zamieszanie wokół festiwalu w Opolu
Jest wdzięczny Kurskiemu za zamieszanie
Już na początku wywiadu Jakubik nieco ironicznie stwierdził, że powinien podziękować prezesowi TVP za zamieszanie wokół Opola. Dzięki temu, że wyrzucił jego zespół z konkursu, "zakazana" piosenka Dr Misio bije rekordy popularności i odtworzeń w sieci.
- Jego Ekscelencja prezes Kurski powinien od nas dostać prezent. Były różne propozycje: kwiaty, koniaki. Stanęło na nowej gitarze. (...) Numer, myślę, całkiem niezły, wpada w ucho, tekst jest o czymś, ale bez skandalu w Opolu nikt by o nim nie usłyszał - powiedział na łamach "Newsweeka".
Wielkie zaskoczenie
Zespół Jakubika zgłosił do opolskiego koncertu premier jego wydawca, czyli Universal Music Polska. Członkowie grupy z aktorem na czele nie kryli zaskoczenia, ale i dumy, gdy 9 maja br. dowiedzieli się, że uzyskali akceptację na występ od Telewizji Polskiej. Jako że premiera teledysku do piosenki "Pismo" odbyła się 27 kwietnia br. (czyli niemal dwa tygodnie wcześniej niż zapadła decyzja TVP), Jakubik wierzył, że włodarze stacji wiedzieli, z czym wiąże się występ Dr Misio. Jak się okazało, nie do końca.
- Naiwnie myślałem, że organizatorzy go obejrzeli i wiedzą, jakie jest przesłanie. (...) Nie chodziło nam o zrobienie skandalu. Mieliśmy raczej nadzieję, że tamta strona otworzyła się na ten rodzaj dyskusji o ważnych problemach społecznych. Szybko zostaliśmy jednak sprowadzeni na ziemię - dodał w tym samym wywiadzie.
TVP postawiła warunek
Po kilku dniach Jakubik otrzymał informację, że TVP wykluczyła go z udziału w opolskim festiwalu. Jak sam stwierdził, "szacowne gremium uznało, że teledysk jest nieemisyjny". Wydawca Universal Music Polska usiłował jednak zawalczyć o swoich podopiecznych i negocjować warunki występu. W rezultacie Telewizja Polska postawiła jeden warunek: zespół musiał przygotować alternatywny wideoklip do utworu "Pismo".
- Moja pierwsza odpowiedź brzmiała: nie. Jest oficjalny teledysk i nie robimy innego. Ale się z tym przespałem i uznałem, że teledysk i tak funkcjonuje w świadomości opinii publicznej, nie da się go zdjąć z internetu. A my chcieliśmy w Opolu wystąpić, bo to święto polskiej muzyki - stwierdził w "Newsweeku".
Cieszy się z solidarności środowiska
Ostatecznie Jakubik przystał na warunek TVP, a Universal zrealizował i dostarczył alternatywny teledysk organizatorom festiwalu. Mimo to zespół nie pojawił się na liście zaakceptowanych artystów.
- To się zbiegło w czasie z odwołaniem przez Ekscelencję występu Kayah na koncercie Maryli Rodowicz. I wtedy szlag jasny mnie trafił, że polityka zaczęła ingerować w muzykę. Kluczowa była informacja o wycofaniu się z festiwalu Kasi Nosowskiej. (...) Fantastyczne jest to, że artyści stanęli za sobą murem, że zrezygnowali z marzeń o występie na festiwalu, sprzeciwili się próbom ingerencji w ich wolność - podsumował na łamach najnowszego "Newsweeka".