Wygrana w Eurowizji opłaca się nielicznym. Trzeba umieć ją wykorzystać
Netta po finale Eurowizji nie zyskała właściwie nic poza sławą i statuetką. Ale na zwycięstwie może jeszcze sporo zarobić.
Występ na Eurowizji to niemała nobilitacja dla artysty. Ci, którzy dostaną się do finału marzą o zwycięstwie w konkursie na oczach całej Europy. Trudno się dziwić, kryształowa statuetka w kształcie mikrofonu i zapewnienie swojemu krajowi tytułu przyszłorocznego gospodarza to niemałe wyróżnienie.
Wydawałoby się, że laureat, który w chwale wraca do swojej ojczyzny oprócz morza gratulacji zgarnia imponującą sumę. Niestety, nic bardziej mylnego. Wygrana na Eurowizji nie niesie ze sobą żadnej nagrody pieniężnej.
Nic jednak straconego, bo spore pieniądze może zarobić… właśnie na międzynarodowej sławie. Rzez cały rok oczy fanów konkursu są zwrócone właśnie na zwycięzcę. A ten ma szansę nie tylko poprowadzić kolejny konkurs, ale mocno rozpędzić swoją karierę.
Wygrana w prestiżowym konkursie to prosta droga do wielkiej sławy, podkreśla portal "Inn Poland". Wystarczy wspomnieć o gwiazdach takiego formatu, jak Abba czy Celine Dion (wg "Forbesa" wciąż zaliczająca się do ścisłej czołówki najlepiej zarabiających kobiet w muzyce), które także do jednych z większych sukcesów mogą zaliczyć wygraną na Eurowizji. Nie trzeba jednak sięgać w przeszłość aż tak daleko. Jednym z najbardziej popularnych zwycięzców z ostatnich lat jest Mans Zelmerlow. Charyzmatyczny Szwed z powodzeniem utrzymuje się w czołówce międzynarodowych list przebojów. Trasy koncertowe, dochód ze sprzedaży płyt, tantiemy, zbiera się tego całkiem sporo. Nawet Michał Szpak, który był naszym reprezentantem w 2016 r., mimo że nie wygrał konkursu, ruszył w międzynarodową trasę.
Jak widać, wystarczy mieć odpowiednio dużo talentu, odwagi i przebojowego charakteru, by odnieść sukces na imponującą skalę. A Netta, jak mogliśmy zauważyć, każdą z tych cech ma i potrafi zrobic show, które na długo zapada w pamięć. Kolorowy izraelski ptak może jeszcze sporo zyskać. To dopiero początek.
