Wielka migracja z TVP do Polsatu. Dlaczego gwiazdy uciekają z Woronicza?
None
Migracje
Najpopularniejszy kawaler w Polsce, czyli Adam Kraśko z "Rolnik szuka żony", serialowe Bożenka i Ola Lubicz z "Klanu", czyli Agnieszka Kaczorowska i Kaja Paschalska oraz Odeta Moro i Łukasz Grass. Co ich łączy? Wszystkich zobaczymy niebawem w Polsacie, choć dotychczas kojarzyliśmy ich twarze przede wszystkim z Telewizją Polską. To właśnie programy i seriale telewizji publicznej wykreowały ich na gwiazdy, które teraz będą błyszczeć na antenie konkurencji.
Obsada najnowszych programów stacji Solorza wypełniona jest celebrytami z Woronicza, bo wymienione powyżej nazwiska to zaledwie wierzchołek góry lodowej. I choć żadna stacja nie dysponuje znanymi twarzami na wyłączność, to trudno nam sobie wyobrazić Magdę Gessler czy Małgorzatę Rozenek w polsatowskim "Tańcu z gwiazdami" (choć wielu dałoby się pokroić, by to zobaczyć). Wszystko wskazuje na to, że dla większości gwiazd najmodniejszym kierunkiem tego sezonu jest Polsat. Ta sytuacja najbardziej uderza w TVP, która wyraźnie nie ma pomysłu na to, jak zatrzymać ten trend i popularne medialnie nazwiska.
KM/AOS
TVP nie miała na nich pomysłu?
Zapewne nigdy nie usłyszelibyśmy o sympatycznym olbrzymie z Podlasia, gdyby nie jego udział w dokumentalnej telenoweli TVP. Za sprawą tego programu, Adam Kraśko jest dziś jednym z najpopularniejszym celebrytów w kraju, którego ludzie wciąż chcą oglądać. To dlatego Polsat ściągnął go do "Celebrity Spalsh", choć telewizja publiczna nie powinna dopuścić do tego, by przejęła go konkurencja.
Nie było tajemnicą, że rolnik chętnie pokazuje się na ekranie. To właśnie on, spośród wszystkich uczestników programu, pojawiał się w mediach najczęściej. Z potencjału gospodarza skorzysta teraz Polsat.
Podobnie jak z wizerunku serialowych gwiazd z TVP. Julia Wróblewska, Andrzej Młynarczyk, Przemysław Cypriański to aktorzy kojarzeni przede wszystkim z "M jak Miłość", którzy skacząc do basenu w "Celebrity Spalsh", będą przyciągać widzów do Polsatu. Ale niemal połowa uczestników wodnego show tej stacji narodziła się na Woronicza. Czy występy u konkurencji to dowód ich nielojalności, zachłanności, a może przyczyny tego zjawiska tkwią gdzie indziej?
Odchodzą, bo nie mają wyboru?
Trudno nie zauważyć, że polityka kadrowa TVP należy do wyjątkowo nieprzewidywalnych. Prezenterzy żadnej stacji nie są tak niepewni swojej zawodowej przyszłości, jak ci z Woronicza. W ciągu ostatnich miesięcy wielokrotnie byliśmy świadkami chaotycznych działań stacji, która niemal w ostatniej chwili odwoływała lub przekładała zapowiadane formaty (chociażby "Talent zgłoś się!" czy 6. edycję "The Voice of Poland") albo niespodziewanie wprowadzała na antenę programy, których wcześniej nie zdążyła wypromować (tak było np. z "Superstarciem").
Najdelikatniej mówiąc, niektóre działania telewizji publicznej sprawiają wrażenie nieprzemyślanych lub niekonsekwentnych. W efekcie, w najbliższym sezonie TVP niemal całkowicie oddała pole konkurencji w dziedzinie rozrywki, proponując widzom seriale i jeden familijny program o adopcji psów - "Przygarnij mnie!".
Widać, że stacja coraz częściej nie ma też pomysłu na swoich prezenterów. Warto tylko wspomnieć, jak nieciekawy los spotkał większość gospodarzy zlikwidowanej jakiś czas temu "Kawy czy herbaty?". Jeden z nich, Łukasz Grass, po miesiącach wegetowania na antenie TVP Polonia, zdecydował się na współpracę z Polsatem. 7 marca zobaczymy go w Polsacie. Jak to tłumaczył: "Prowadzenie programu "Celebrity Splash!" to kolejne, nowe wyzwanie związane z drogą zawodową, jaką obrałem po rozstaniu się z mediami newsowymi ponad trzy lata temu".
I trudno się tej decyzji dziwić.
Straty nie tylko wizerunkowe
To prawda, że już wcześniej gwiazdy TVP, nazwijmy to "okazjonalnie", pojawiały się na antenie konkurencji. Można wspomnieć chociażby o Tomaszu Kammelu czy Annie Popek, którzy przed laty wstępowali w "Tańcu z gwiazdami", wtedy jeszcze emitowanym w TVN. Nigdy jednak gwiazdy z Woronicza nie promowały programów innych stacji na taką skalę, jak obecnie.
Owszem, można powiedzieć, że i na antenie TVP pojawiają się twarze związane z Polsatem (np. Piotr Gąsowski, który gości od czasu do czasu w "Świat się kręci"), są to jednak nieporównywalne sytuacje.
Czy ktoś z TVP wyciągnie wnioski z fali transferów, która może odebrać jej widzów i na której z pewnością traci wizerunkowo? Miejmy nadzieję.
KM/AOS