Widzowie kochają zakończenia

Ostatnio zakończyły się kolejne seriale "Teraz albo nigdy" i "Niania". Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jeden fakt. Końcówki miały piorunującą widownię w porównaniu do poprzednich odcinków. Czy wniosły coś ożywczego?

Widzowie kochają zakończenia
Źródło zdjęć: © AKPA

29.10.2009 09:51

W Polsce najchętniej są oglądane te seriale, które nie kończą się nigdy. Jak spojrzymy na wyniki oglądalności i sprawdzimy to, co jest na topie, okaże się, że to widzowie kierują scenarzystami, a nie odwrotnie. To od ich kaprysów zależy kiedy dana seria przestanie egzystować na telewizyjnym ekranie. I tak to się ciągnie. Bez realnego kierunku, w którym podąża produkcja, z rwanymi wątkami, a przede wszystkim bez perspektywy zakończenia.

Tymczasem okazuje się, że choć wydaje się inaczej oglądający chcą klamry i czekają na zakończenia jak na Święta po jesiennej depresji. Ostatni odcinek "Teraz albo nigdy" zanotował najlepszy wynik w historii. Równie dobrze poradziła sobie z konkurentami na końcu "Niania". A wydawało się, że to serial z gatunku tych nie do skończenia.

Część widzów pewnie nie śledziła losów serialowych bohaterów do końca, zerkając co tydzień na ekran telewizora, ale końcówka była zapewne obserwowana z wypiekami na twarzy. A ta niestety, jak zwykle dała satysfakcję tym, którzy lubią ckliwe zakończenia ze ślubem lub powiciem dziecka na koniec. Ostatnio moda na bliźniaki, więc i Frania nie mogła być gorsza.

Może można było pożegnać się z widzami trochę inaczej, mniej słodko, a bardziej naturalnie. Ot kolejny dzień z życia bohaterów... Bo czy zawsze potrzebne są wzruszenia? Takich wymuszonych łzawych scen, jeśli ktoś pamięta nie zabrakło w ostatniej scenie serialu "Z Archiwum X". Oczywistym jest, że serial musi się jakoś zakończyć, ale zakończenia potrafią zniszczyć serię lub ostatecznie potwierdzić jej klasę...

Tak stało się w przypadku "Rodziny Soprano". Serial od początku można uznać za świetnie zrealizowany i zagrany. A zakończenie tylko potwierdza tę opinię, choć miało wielu przeciwników. Jedni liczyli, że Tony zginie, inni, że zostanie aresztowany. Jeszcze inni myśleli: "Kiedy ten facet wreszcie strzeli sobie w łeb, jest na skraju załamania". Tymczasem producenci zadecydowali zupełnie inaczej. Urwana klatka i kilkunastosekundowa cisza jest z dzisiejszej perspektywy majstersztykiem. Po pierwsze zostawia widzów w niepewności, każąc im dopowiadać zakończenie, no i zostawia otwartą furtkę dla dalszych, już pewnie kinowych losów mafijnej familii.

W Polsce niestety zwykle trwa gorączkowe oczekiwanie na kres. Po fakcie przeważają "ochy i achy", ale nad wyglądem bohaterów i strojami i uśmiechem. O szoku związanym ze zwrotem akcji raczej nikt nie mówi. Stało się przecież to, czego większość oczekiwała - Happy end w najczystszej postaci. No może kilka niedopowiedzeń, ale przecież jeśli nie udało się zmieścić rozwiązania wątków podczas całego serialu, dlaczego ma się udać w ciągu kilkudziesięciu minut.

Pozostaje wierzyć w widzów, bo przecież na końcu i tak to oni decydują. Jeśli łzy i wzruszenie znudzą się, zacznie się szukanie zakończeń intrygujących. I wszyscy będą zadowoleni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)