Tomasz Lis skończył 48 lat!
None
Zmieniał się na naszych oczach
6 marca 1966 roku w Zielonej Górze urodził się Tomasz Lis. Choć niektórym z pewnością trudno w to uwierzyć, jeden z najbardziej kontrowersyjnych publicystów w kraju skończył już 48 lat. Z tej okazji podsumowujemy dotychczasowy dorobek redaktora i to nie tylko na polu zawodowym, bo biografia dziennikarza pełna jest smaczków.
Obecny w mediach niemal 25 lat dziennikarz budzi skrajne opinie. Jedni go kochają, inni nienawidzą, trudno jednak pozostać obojętnym wobec jego szerokiej działalności, bo Tomasz Lis jest dziś wszędzie, w telewizji, prasie, internecie.
W przeszłości wielokrotnie zaskakiwał widzów. Najpierw zmieniał telewizyjne barwy, później żony, następnie zabrał się za siebie, zrzucając w pocie czoła nadprogramowe 20 kilogramów. Niedawno tak gorliwie zachęcał innych do dbania o kondycję, że naraził się władzom TVP. Promowanie napoju izotonicznego konkretnej marki na blogu dziennikarza zainteresowało Komisję Etyki zatrudniającej go stacji.
Tak, Tomasz Lis ma za sobą liczne wolty, sukcesy, porażki i gafy. Chętnie je przypomnimy!
KŻ/AOS
Zawodowe losy dzienniakrza
Zanim Tomasz Lis został "królem publicystyki" w Telewizji Polskiej, musiał się sporo nabiegać po sejmowych korytarzach. Na początku lat 90. pojawił się na Woronicza w drodze konkursu. Był reporterem, a późnej prezenterem nowo powstałej redakcji "Wiadomości". Tam spotkał m.in. Jarosława Gugałę, który najpierw pełnił funkcję prezentera, a później wydawcy tego programu.
Po czterech latach Tomasz Lis wyruszył za ocean. Był korespondentem TVP ze Stanów Zjednoczonych. W 1997 roku wrócił do kraju, jednak nie chciał już wracać do TVP. Marzyła mu się telewizja taka jak ta, którą widział w USA. Dlatego chętnie przeszedł do nowej stacji - TVN, gdzie miał ogromny wpływ na kształt "Faktów". Przez lata to właśnie on był główną twarzą i szefem tego programu. Okres współpracy ze stacją Waltera wyniósł ambitnego dziennikarza na szczyt popularności.
Wydana w 2003 roku książka Lisa "Co z ta Polską?" stała się bestsellerem i źródłem spekulacji dotyczących politycznych ambicji dziennikarza. Kiedy w 2004 roku nazwisko Tomasza Lisa nie tylko pojawiło się w sondażu dotyczącym wyborów prezydenckim, ale też uplasowało się na drugim miejscu, zaraz po Jolancie Kwaśniewskiej, zakończyła się współpraca Tomasza Lisa z TVN.
Popularny dziennikarz szybko znalazł jednak miejsce w Polsacie, gdzie prowadził publicystyczny program oraz objął redakcję "Wydarzeń". Sielanka z Solorzem dobiegła kresu jesienią 2007 roku, kiedy ten odsunął dziennikarza od zarządzania programem informacyjnym. W odpowiedzi na ten krok Lis złożył wypowiedzenie. Choć zakończenie współpracy z Lisem Polsat tłumaczył względami finansowymi, mówiło się o politycznym tle tej decyzji.
W końcu, zimą 2008 roku, Lis wrócił do telewizji publicznej po 11 latach przerwy, gdzie do dziś prowadzi swój autorski program "Tomasz Lis na żywo".
Trójkąt miłosny
Równie interesujące jest osobiste życie dziennikarza, które w przeszłości nie było tak prywatne, jak obecnie. Choć dziś Tomasz Lis wraz z małżonką pewnie nie dałby się namówić na romantyczną sesję i "szczery" wywiad w kolorowym magazynie, w 2000 roku chętnie spoglądał na czytelników z okładki "Vivy".
14 lat temu Rusin i Lis byli prawdziwymi celebrytami. Ślub dwojga dziennikarzy, którzy poznali się na Woronicza, a później razem przeszli do TVN, był wielkim wydarzeniem. Podobnie jak późniejszy związek Lisa z najlepszą koleżanką jego żony, Hanną Smoktunowicz. Ta zaskakująca zamiana partnerek mało kogo pozostawiła obojętnym. O ile jednak romans tej telewizyjnej pary był przed laty wyjątkowo głośny, tak ślub nadzwyczaj cichy.
W 2007 roku dziennikarz TVP już nie pochwalił się małżonką przed kamerami. Sakramentalne "tak" Lisa i Smoktunowicz padło w polskim konsulacie w Rzymie, a zdjęcia z ceremonii znalazły się jedynie w prywatnym archiwum pary.
Z pamiętnika eksgrubasa
Choć związek z koleżanką żony raczej nie przysporzył Lisowi sympatii, miał jedną niepodważalną zaletę. Wraz z małżonką publicysta zmienił też stare przyzwyczajenia. Z miłośnika smacznej, choć kalorycznej polskiej kuchni, Tomasz Lis stał się pasjonatem sportu i zdrowego stylu życia. Efekty tych zmian dziś widać gołym okiem, a sam publicysta niechętnie wspomina swoje dawne, pełniejsze wcielenie.
Jakiś czas temu naczelny "Newsweeka" przyznał, że kiedy ważył 20 kg więcej, wyglądał jak "zapuszczony, spasiony knur, stary - młody dziad, podstarzały za wcześnie wujcio". W wyznaniach eksgrubasa znajdziemy też taką porażającą pogardę dla dawnego siebie:
"Patrzę na swe zdjęcia 20 kilogramów więcej temu i nie znajduję w nich absolutnie nic sexy. Byłem po prostu odrażający" - napisał na blogu Lis.
Trzeba przyznać, że taka doza samokrytyki to w przypadku dziennikarza prawdziwa rzadkość.
Kontrowersje wokół programu
Obecnie szczęśliwszy i lżejszy o 20 kilogramów publicysta jest gwiazdą telewizyjnej Dwójki. Jego autorski program "Tomasz Lis na żywo" od sześciu lat pojawia się na antenie, nierzadko budząc krytykę telewidzów i to nie tylko z powodu treści.
W 2012 roku powszechne oburzenie wzbudziły doniesienia "Gazety Polskiej Codziennie" dotyczące horrendalnych kosztów tej produkcji. Jednak w ostatnich miesiącach niesmak widzów budził przede wszystkim poziom publicystycznych audycji.
Stronniczość, coraz częstsze sięganie po tabloidowe tematy i celebrytów to najczęstsze zarzuty pod wzgledem dziennikarza. Panuje dość powszechna opinia, że Tomasz Lis zarówno w swoim programie, jak i tygodniku, kieruje się przede wszystkim wynikami sprzedaży. Dla zwiększenia oglądalności "Tomasz Lisa na żywo" czy nakładu "Newsweeka" coraz częściej decyduje się więc na kontrowersyjne treści.
Nazwiska gwiazd show biznesu, które gościły w jego publicystycznym programie, długo można by wymieniać. Co jednak ciekawe, znani goście nie zawsze przynoszą mu chlubę. Ekspercka wizyta Katarzyny Cichopek czy publiczna spowiedź maltretowanej przez męża Katarzyny Figury to już klasyka żartów z Tomasza Lisa.