RozrywkaPolsat SuperHit Festiwal - Muzyczna kakofonia i biesiadny klimat. Coś poszło nie tak

Polsat SuperHit Festiwal - Muzyczna kakofonia i biesiadny klimat. Coś poszło nie tak

Pierwsze półtorej godziny pierwszego dnia sopockiego festiwalu skutecznie zachęciło mnie do wyłączenia telewizora. Muzyczny miszmasz i niezrozumiała formuła utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że złote czasy Opery Leśnej już nie wrócą.

Polsat SuperHit Festiwal - Muzyczna kakofonia i biesiadny klimat. Coś poszło nie tak
Źródło zdjęć: © ONS.pl

25.05.2018 | aktual.: 28.05.2018 11:46

Gdzie się podziałeś, stary i poczciwy Sopocie?

Cztery lata temu Sopot TOPtrendy Festiwal zmienił nazwę na Polsat SuperHit Festiwal. Zapewne większość osób słysząc hasło - festiwal w Sopocie, ma przed oczami nagrodę Bursztynowego Słowika, pamiętny występ Whitney Houston oraz doskonały dobór wykonawców. Jednak odkąd Polsat zapragnął mieć swoją dużą muzyczną imprezę usiłującą nawiązać do tradycji, straciła ona prestiż. Zmieniły się również reguły gry. Mówi się, że do zmian trzeba się przyzwyczaić, jednak w niektórych przypadkach nawet czas nie pomoże.

Tegoroczny SuperHit Festiwal rozpoczął się od Koncertu Platynowego, podczas którego wystąpili artyści, których albumy od stycznia 2017 r. do lutego br. pokryły się platyną. Polsat od kilku tygodni mocno promował to wydarzenie, chwaląc się prawdziwą galaktyką gwiazd. Jednak czasem wystarczy tylko mały gwiazdozbiór, by fani muzyki z zachwytem spoglądali na scenę.

Koncert rozpoczął się od występu Sławomira Zapały, samozwańczego twórcy rock polo. Artysta wyjątkowo dba o to, by każda recenzja jego płyty, relacja z koncertu, czy wywiad wyraźnie podkreślały, że nie ma nic wspólnego z disco polo. Niech mu będzie. Jego biesiadny utwór "Miłość w Zakopanem" był zapowiedzią jarmarcznej atmosfery. Zresztą sam Maciej Dowbor, który wespół z Krzysztofem Ibiszem, prowadził koncert, na samym początku otworzył szampana. Nie było w tym przypadku.

Kiedy na scenie pojawiła się Maryla Rodowicz, odzyskałem na chwilę wiarę w to, że festiwal jednak się obroni. "Królowa polskiej piosenki" wykonała dwa utwory. Swój występ zaczęła od przeboju "Pełnia", nagranego z Donatanem. Drugim utworem była "Małgośka", którą artystka wykonała na deskach Opery Leśnej równo 40 lat temu. Jednak największą uwagę zwróciła lateksowa kreacja, w której Rodowicz wyglądała niczym wampirzyca.

Sami sobie jesteśmy winni

Niestety, dalej było już tylko gorzej. Swoje przeboje zaśpiewał także jeden z najpopularniejszych zespołów disco polowych. Piękni i Młodzi, których singiel "Tak już bez ciebie" poczwórnie pokrył się platyną, rozgrzali sopocką publikę do czerwoności. Skoro była "królowa polskiej piosenki", nie mogło zabraknąć "króla Albanii". Myślę, że występ Popka, który ostatnio ocieplił swój wizerunek, występując w "Tańcu z gwiazdami", zdziwił niejednego widza. Ba, jestem przekonany, że sam muzyk drapał się po głowie, myśląc – "co ja tu robię u licha".

Obraz
© ONS.pl

W tym całym muzycznym galimatiasie najbardziej zaskoczył mnie jednak występ Korteza. Absolutnego objawienia na polskiej scenie muzycznej, którego poruszający "Dobry moment" wyglądał dość egzotycznie na tle wyżej wymienionych lekkich i radosnych piosenek. Jednak życzyłbym sobie takiej egzotyki znacznie częściej.

Choć otwarcie krytykuję pierwszy koncert i dochodzą do mnie podobne głosy z wielu stron, to muszę pochylić pokornie głowę. W końcu za wybór dzisiejszych artystów odpowiadam tak samo jak każda osoba, która w ubiegłym roku kupiła choć jedną płytę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (608)