Małgorzata Rozenek tłumaczy się z porażki w "Milionerach". Tata źle usłyszał?
Świąteczne odcinki "Milionerów" przyciągnęły sporo emocji, a najwięcej chyba ten wyemitowany w Lany Poniedziałek. Wszystko za sprawą porażki, jaką ponieśli Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan. Prezenterka postanowiła się wybronić na Instagramie.
Największą uwagę przyciągnęli Majdanowie, którzy zajęli miejsce dziennikarskiego duetu. To na ich popisy czekano. I chodziło nie tylko o odpowiadanie na pytania, ale też zabawne teksty, których spodziewano się po tej parze. Choć grali już o 125 tys. złotych, polegli na pytaniu o torbacze. Ponieważ nie znali prawidłowej odpowiedzi, chociaż Radek dobrze dedukował, zadzwonili do taty Rozenek. To Stanisław Kostrzewski, były skarbnik PiS, który według córki "wie wszystko". Mężczyzna jednak nie odgadł prawidłowo, czy samice torbaczy mają dwa serca, dwie macice, trzy żołądki, a może jedną nerkę. Postawił na odpowieź C, a córka i zięć mu zaufali. Niestety, przegrali. Internet zalała fala komentarzy, a Małgorzata rozenek wybrnęła z sytuacji w swoim nonszalanckim stylu.
- Emocje warte więcej niż milion. "Milionerzy", co to był za dzień. A przed telewizorem wszystkie pytania są takie banalne - napisała na Instagramie.
- Najlepsza para w teleturnieju, moja córa mówi, że powinniście prowadzić razem jakiś program. W zupełności się z nią zgadzam, serdeczne pozdrowienia - skomentował jeden z użytkowników.
- Wypadliście super!!!! Bardzo naturalnie i prawdziwie! dodał drugi.
NIe zabrakło też krytyki. - Wszystko fajnie, ale jednak uważam, że troszku się skompromitowaliscie. Palindrom i Kostrzewski senior, który oglada programy przyrodnicze i opowiada farmazony o torbaczu. Gratuluję odwagi, bo wygrana mizerna w porownaniu z innymi - stwierdziła użytkowniczka Instagrama.
- Tata dalej twierdzi, że usłyszał żwacze, a nie torbacze - posumowała dowcipnie w kolejnym poście. Trzeba przyznać, że nie brakuje jej dystansu do siebie.