Terrorysta z Woronicza
Przypadek Adriana M.
None
Gdyby nie udana akcja antyterrorystów, a pracownicy TVP przystaliby na żądania 22-letniego Adriana M., w wieczornym paśmie Dwójki z 21 września 2003 roku zobaczylibyśmy najprawdopodobniej jedną z najbardziej przerażających transmisji w dziejach telewizji.
Od dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się w studiu nagraniowym na Woronicza, minęło ponad 10 lat. Wciąż jednak powraca pytanie, dlaczego mieszkaniec Tomaszowa Mazowieckiego wdarł się do gmachu TVP i grożąc ochroniarzowi bronią, domagał się wejścia na antenę.
Odpowiedzi jest wiele. Jedni obwiniali za to narkotyki, inni chorobę psychiczną. Byli i tacy, którzy w desperackim czynie tego chłopaka dopatrywali się protestu przeciwko beznadziei losu młodych Polaków.
Ostatnio do sprawy wrócił dziennikarz muzyczny, Mikołaj Lizut, dla którego "teleterrorysta" domagał się po prostu chwili rozgłosu, w której chciał wykrzyczeć światu swój żal.
KŻ/AOS