"Story of my life": zupełnie nieoczekiwanie Polsat ma murowany hit!
Każdy, kto przysypiał po końcu pierwszego odcinka "Tańca z Gwiazdami" i przypadkiem zostawił włączony Polsat, mógł się naprawdę zaskoczyć. Program, który zapowiadał się jak kuriozum, może stać się prawdziwym hitem tej wiosennej ramówki.
Właściwie to nie miało prawa się udać: bierzemy popularną parę, która opowiada prowadzącej o swoim związku, potem charakteryzatorzy postarzają ich o 20 lat i kolejnych 20, a oni mają zobaczyć, czy nadal widzą w swoich partnerów swoją młodzieńczą miłość. Brzmi dziwacznie, ale to Polsat, który nadaje z powodzeniem entą już edycję Twoja Twarz Brzmi Znajomo, więc widzą, że programy z przebierankami najwyraźniej się oglądają.
Jednak "Story" to coś więcej niż przebieranki. W pierwszym odcinku Radek i Dorota Liszewscy opowiadali prowadzącej, Katarzynie Montgomery, o swojej miłości: o tym, jak "byli na cześć", jak tańczyli na szkolnych dyskotekach, jak razem słuchali disco polo. Zanim przyszedł hit "Ona tańczy dla mnie" i wielkie pieniądze, był czas, gdy musieli żyć za kilkadziesiąt złotych przez tydzień, borykać się z losem.
Liszewscy to nie jest opatrzona para, nie wyskakują z każdej lodówki. Siedząc na fotelach i co chwila wyciągając do siebie dłonie, patrząc sobie w oczy i uśmiechając się sprawiali wrażenie ludzi autentycznie w sobie zakochanych. Czy to były wyreżyserowane emocje? Nawet jeśli w jakimś stopniu tak, to ja chcę widzieć właśnie takie scenariusze! Gdzie dwójka dorosłych ludzi, z dziećmi, z jakimś bagażem doświadczeń opowiada o swoim uczuciu. Gdzie oboje płaczą mówiąc, że jeśli już odejdą, to "spotkają się w niebie". Jakim cudem stacji udało się wyprodukować coś tak ckliwego a jednocześnie nie wywołującego uczucia zażenowania?!
Ogromnym zaskoczeniem jest fantastyczny wręcz poziom charakteryzacji. Ekipa odpowiedzialna za metamorfozę uczestników (najpierw w 60-latków, potem w 80-latków) zrobiła kawał dobrej roboty i nawet dla tych "efektów specjalnych" warto na ten program choćby rzucić okiem.
Prowadząca, czyli dziennikarka Katarzyna Montgomery przy tak wyrazistych gościach i ich silnych emocjach niemal znika. Oglądając pierwszy odcinek miałam wrażenie, że całą dramaturgię "robią" goście, a prowadząca im po prostu nie przeszkadza. I o ile w przypadku Liszewskich to może być tylko na plus, to przy trudniejszych, nudniejszych gościach może działać na niekorzyść formatu.
A jak już mowa o trudniejszych gościach: w kolejnym odcinku mają wystąpić Antek Królikowski i Julia Wieniawa. Ten wybór jest dla mnie niezrozumiały. Oboje są bardzo młodzi, nie mają długiego stażu, popularni, piękni, bogaci... dla nich to będą tylko przebieranki, więc show może stracić swoją magię. Ale koniecznie dajcie mu szansę!