Piotr Rubik ofiarą oszustwa w internecie
None
Znany kompozytor dał się naciągnąć
Jakiś czas temu Krzysztof Ibisz przyznał, że padł ofiarą internetowego oszusta. Jeden nierozważny ruch prezentera Polsatu uruchomił całą lawinę finansowych zobowiązań. Gwiazda telewizji musiała opłacić fakturę na kwotę prawie tysiąca złotych. Ale to i tak mało. Znany kompozytor, Piotr Rubik, otrzymał wezwanie do zapłaty dziesięciu tysięcy złotych! Podobnie jak Ibisz i on znalazł się w gronie adresatów feralnego maila, którego odczytanie oznaczało początek kłopotów.
Rubik i Ibisz to jedni z setek Polaków, którzy przekonali się na własnej skórze, jak łatwo można zostać oszukanym w sieci. Kompozytor nie kryje oburzenia i ma nadzieję, że ktoś zrobi w końcu porządek z Krzysztofem Habiakiem, założycielem serwisu De Lege Artis, który zamiast ułatwiać internautom życie, wpędził ich w prawdziwe tarapaty.
KŻ/AOS
Znany kompozytor dał się naciągnąć
Historia wszystkich oszukanych zaczyna się identycznie. Na swoje skrzynki otrzymują spersonalizowaną wiadomość o alarmującym tytule "To pilne! Proszę o wytłumaczenie". Niemal każdy klika, a później słono żałuje. Nie inaczej było w przypadku Rubika.
- Akurat byłem za granicą, a wiadomość była tak skonstruowana, by wzbudzić moją ciekawość. Siłą rzeczy kliknąłem w link- mówi w rozmowie z tygodnikiem "Na Żywo". Szczegółowiej opisał sprawę na łamach "Newsweeka".
- Otworzyłem i trafiłem na stronę De Lege Artis, na której wyświetliła mi się informacja o wykorzystywaniu plików cookies. Kliknąłem niczego nie podejrzewając. 10 minut później dostałem e-maila z fakturą na 10 tys. zł netto- ubolewa muzyk.
Mechanizm działania naciągacza jest prosty. W gąszczu zapisów regulaminu dotyczącego tzw. ciasteczek znajduje się też zgoda na wystawienie faktury. Akceptując więc politykę cookies, akceptujemy też obciążenie finansowe.
Kto tu jest ofiarą?
Gdyby mimo wezwania do zapłaty adresat maila nie miał zamiaru potraktować go poważnie, otrzymuje kolejne listy z informacją, że jego dług i personalia znajdą się na stronach oszusci.org oraz Krajowego Rejestru Długów.
Rubik już dostał korespondencję tej treści, w której straszono go też windykacją i rozesłaniem do sąsiednich firm ostrzeżenia - "waszym sąsiadem jest dłużnik i oszust". Sprawą zajmuje się prawnik Rubika, ale sprawca całego zamieszania zdaje się czuć bezkarny. Choć działalności Krzysztofa Habiaka przypatruje się policja, on nie uważa, by robił coś złego. Co więcej, w obliczu ostatnich prasowych publikacji twierdzi, że stał się ofiarą pomówień. Tak broni się w wydanym niedawno oświadczeniu.
"Część przedsiębiorców, do których została skierowana moja oferta, wykazała się rażącym niedbalstwem i niezachowaniem należytej staranności, polegającym na niezapoznaniu się lub niewystarczającym zapoznaniem się, z moją ofertą, a pomimo tego przesłaniem oświadczania woli o jej akceptacji. Warto dodać, iż tak rażące niedbalstwo, zgodnie z dorobkiem doktryny i judykatury, nie może stać się przyczyną do uchylenia się od swojego oświadczenia woli" (zachowano oryginalną pisownię).
Misja Habiaka
Z tego, co możemy przeczytać na stronie De Lege Artis, Krzysztof Habiak zajmuje się prawem. Tak przedstawia się na stronie serwisu w zakładce "o autorze".
"Od 2004 roku zajmuje się prawem karnym materialnym, procesowym i wykonawczym. Przez ten okres czasu brałem udział w ponad 600 rejestracjach procesowych. Od 2011 roku zajmuję się cywilistyką, moja specjalność to stosunki obligacyjne zawierane drogą elektroniczną. Jestem jedną z pierwszych osób w Polsce, która z sukcesem egzekwuje poprzez postępowanie jurysdykcyjne należności z zawartych w ten sposób stosunków zobowiązaniowych. Wierzę w prawdę, dobro, piękno i sprawiedliwość" (zachowano oryginalną pisownię).
W opisie misji serwisu Habiak wspomina zaś o "zwiększaniu świadomości prawnej oraz poszerzaniu horyzontów intelektualnych czytelników".
Po nagłośnieniu przypadków Krzysztofa Ibisza i Piotra Rubika jest wysoce prawdopodobne, że przynajmniej pierwszy cel misji Habiaka zostanie osiągnięty. Miejmy nadzieję, że zwiększy się świadomość internautów na temat zagrożeń czyhających na nich w sieci. Oby inni nauczyli się na błędach panów znanych ze szklanego ekranu.
KŻ/AOS