"Ojciec Mateusz": jak zaczynał Artur Pontek?
Tym, co wyróżnia go z tłumu aktorów, z pewnością jest ruda czupryna oraz niezwykły talent. Choć Artur Pontek właśnie skończył 40 lat, od 30 pracuje przed kamerą. Już jako dziecko występował na ekranie. Pod koniec lat 80. należał do grona najpopularniejszych aktorów dziecięcych tamtego okresu.
Był cudownym dzieckiem lat 80.
Od zawsze wiedział, że jego żywiołem jest scena
Artur Pontek przyszedł na świat 10 maja 1975 roku w Warszawie. Ma dwóch braci, z którymi do dzisiaj jest bardzo związany. Rodzice nigdy nie namawiali syna do występów na scenie, ale jednocześnie okazywali mu wsparcie, gdy już jako sześciolatek oświadczył, że będzie aktorem.
- Jeszcze nie umiałem czytać, pierwszych ról uczyłem się na pamięć. Koledzy śmieją się, że w tym roku mija mi 30 lat pracy. Miałem sześć, może siedem lat, stawałem na krzesełku i mówiłem swoje kwestie - powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
Robił to, co kochał
Do radia trafił przez przypadek. Gdy jego starszy brat zrezygnował ze współpracy z rozgłośnią, reżyser zaprosił na spotkanie właśnie Artura. Zabawa z mikrofonem i dźwiękami była spełnieniem marzeń małego chłopca i zupełnie nie przeszkadzał mu fakt, że w tym samym czasie, gdy on uczy się kolejnych kwestii, jego koledzy doskonale bawią się na trzepaku za oknem.
- Nigdy nie cierpiałem z tego powodu, że koledzy biegają po podwórku za piłką, a ja o godz. 14.30 idę do radia, wówczas na Myśliwiecką. Nie uważam, że straciłem jakąś część dzieciństwa - zapewnił.
Poznał wiele gwiazd szklanego ekranu
W radiu spotykał swoich idoli, których do tej pory znał jedynie ze szklanego ekranu m.in. Irenę Kwiatkowską, Zygmunta Kęstowicza czy Mariana Kociniaka. Korzystając z okazji, zbierał od nich autografy, ale tylko jeden wpis pamięta do dzisiaj.
Henryk Talar napisał kilkuletniemu Arturowi dedykację, która brzmiała: "Koledze po fachu". Aktor wówczas jeszcze nie wiedział, jak bardzo prorocze okażą się jego słowa.
Kariera rozwijała się w zawrotnym tempie
Na filmowy debiut Pontka nie trzeba było długo czekać. Na dużym ekranie zadebiutował w 1987 roku w głośnej komedii wojennej "Misja specjalna" w reżyserii Janusza Rzeszewskiego. Później pojawiły się kolejne produkcje np. "Banda Rudego Pająka", "Pan Kleks w kosmosie", "Rififi po sześćdziesiątce", "Mów mi Rockefeller", "Jacek", "Uprowadzenie Agaty" i "Ekstradycja".
- Czasami grałem trudne, drastyczne role. Sceny rozbierane jak w spektaklu telewizji "Equus" czy niemieckim wojennym filmie "Tęsknota Waleriana Wróbla", w którym ścinają głowę głównego bohatera. Był moment, że po dniu zdjęciowym dostałem drgawek, nie mogłem dłużej słuchać niemieckiego języka - śmiał się po latach.