Wokalista żałuje, że przyznał się publicznie do choroby
Przypomnijmy, w jaki sposób Wiśniewski dowiedział się o nowotworze. Początkowo nic nie zapowiadało dramatycznej diagnozy.
- Miałem podskórniaka. Czułem, że mam jakieś zgrubienie na tyłku, ale w ogóle się tym nie przejmowałem. Skoro to coś siedziało sobie i nie przeszkadzało, to w ogóle się tym nie zajmowałem. Kto chodzi do lekarza, jak nie musi? Nikt. W pewnym momencie to coś zaczęło rosnąć i robić się twarde, więc siłą rzeczy stwierdziłem, że najlepiej będzie wyciąć to przed Rajdem Dakar, w którym biorę udział. Poszedłem do lekarza. Stwierdził, że nie ma co czekać, bo to bardzo prosta rzecz do usunięcia i niezbyt skomplikowany zabieg. Stwierdzono, że nie jest to z niczym połączone, więc można wyciąć. I na tym mój problem miał się skończyć - powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
Po dwóch tygodniach od zabiegu wokalista pojawił się w szpitalu, aby odebrać wyniki i sprawdzić, czy zmiany nie mają cech nowotworowych.
- Usłyszałem, że to było złośliwe, ale na razie wszystko co było rakiem zostało usunięte. (...) Gdy się o tym wszystkim dowiedziałem, czułem się w obowiązku powiedzieć wszystkim, z którymi pracuje, że niestety jestem chory. Dzisiaj bardzo żałuję, że to zrobiłem - dodał.