"Jedno oko zielone, a jedno niebieskie wynika z przeszczepu soczewki"
Maja Sablewska to dziś prawdziwa gwiazda. Nie unika imprez i pozowania fotoreporterom na tzw. ściankach. Jednak nie zawsze tak było. Niewiele osób wie, że celebrytka długo nie akceptowała swojego wyglądu i za wszelką cenę nie chciała się wyróżniać wśród grona rówieśników. Jak wyznała na łamach tygodnika "Show", w dzieciństwie była szykanowana i często stawała się obiektem szyderstw. A to wszystko przez skutki poważnej operacji, która zmieniła uroczą dziewczynkę w brzydkie kaczątko.
Kiedy Maja miała 6 lat, uległa groźnemu wypadkowi.
- Zaczęło się niewinnie, od jazdy na rowerze. Nauczył mnie jej tata. Byłam tak dumna, że chciałam się tym z kimś podzielić. Przewiozłam moją koleżankę. Kiedy zobaczyła to jej mama, zdenerwowała się i bardzo na mnie nakrzyczała. Wróciłam do domu i postanowiłam, że pogram w gumę. Bez koleżanki. Zahaczyłam gumę o klamkę, a ta strzeliła w moje prawe oko. Straciłam wzrok - wyznała w wywiadzie dla "Gali".
W rezultacie Sablewska trafiła do szpitala. Niestety, nie mogła liczyć na wsparcie pozostałych dorosłych pacjentek, które straszyły ją, że przez swój problem z okiem, nie będzie mogła urodzić dziecka. Powrót do szkoły również nie należał do najprzyjemniejszych. W podstawówce musiała nosić okulary o mocy -17 dioptrii. Na własnej skórze przekonała się wówczas, jak okrutni potrafią być rówieśnicy. Jak sama przyznała, każdy dzień kończył się łzami. Dopiero gdy skończyła 15 lat, poddała się zabiegowi przeszczepu soczewki.
- Po nim mogłam pozbyć się wielkich okularów z grubymi szkłami i przestałam być szykanowana przez kolegów w szkole - wspominała Sablewska.
To właśnie dlatego jej jedno oko jest koloru niebieskiego, a drugie zielone.
- Mam w oku implant, który przyjął się w takim kolorze. Od momentu wszczepienia implantu soczewki muszę bardzo uważać na oczy i tak też czynię - przyznała w rozmowie z "Gwiazdami".