Josh Hartnett odmówił niewłaściwym osobom. "Dostałem swoją nauczkę"
Jako młody aktor bardzo szybko znalazł się na szczycie i mógł grać u najlepszych reżyserów. Kiedy Christopher Nolan chciał z niego zrobić Batmana, Hartnett odmówił, czego później bardzo pożałował.
Josh Hartnett debiutował na małym ekranie w 1997 r., a już w 2001 został okrzyknięty jednym z najzdolniejszych artystów swojego pokolenia i mógł do woli przebierać w kolejnych scenariuszach. Sławę przyniosły mu "Pearl Harbour" i "Helikopter w ogniu". Jako wschodząca gwiazda zagrał w "Sin City", "Zabójczym numerze" czy "Czarnej Dalii". Kolejne role wybierał bardzo rozważnie, choć w kilku wypadkach popełnił poważne błędy. Odmówił np. twórcom "Powrotu Supermana", w którym miał zagrać tytułową rolę.
- Nie chciałem być kojarzony z Supermanem przez całą swoją karierę. Może i miałem 22 lata, ale potrafiłem dostrzec to niebezpieczeństwo – tłumaczył w wywiadzie.
Później to samo zrobił z Batmanem, którego widział w nim Christopher Nolan. Hartnett odmówił, a reżyser nie pozostał mu dłużny.
- Dostałem swoją nauczkę - wyznał Hartnett. - Kiedy rozmawialiśmy o Batmanie, uznałem, że to nie jest rola dla mnie. A Nolan za to nie obsadził mnie w "Prestiżu".
Będąc u szczytu sławy Hartnett narobił sobie w ten sposób wielu wpływowych wrogów.
- Odmówiłem niewłaściwym osobom. Byłem po prostu zmęczony i chciałem spędzić czas z przyjaciółmi i rodziną. Ale to nie jest mile widziane w Hollywood. Oni nie lubią, kiedy im się odmawia – wspominał aktor, który tracąc kolejne znajomości, przeniósł się do rodzinnej Minnesoty. W efekcie utracił pozycję hollywoodzkiego gwiazdora i musiał sam zabiegać o kolejne role. Przez kilka lat grał wyłącznie w mniejszych produkcjach, często niezależnych i dopiero w 2014 r. przypomniał o swoim nazwisku, gdy trafił do obsady serialu "Dom grozy".
Hartnett zdaje sobie sprawę, że byłby dzisiaj w zupełnie innym miejscu, gdyby został Batmanem w trylogii Nolana, jednocześnie często pokazywał, że najważniejsi są dla niego znajomi i rodzina. Aktor unikał uwagi mediów, zawsze bardzo chronił swoją prywatność i dopiero po jakimś czasie odniósł się do plotek na temat swojego życia miłosnego. W prasie łączono go m.in. z Kirsten Dunst, Mischą Barton i Abbie Cornish.
- 95 proc. plotek na temat moich rzekomych romansów to informacje wyssane z palca – mówił Hartnett. - Są naprawdę przezabawne, bo media łączą mnie z każdą kobietą, z którą przypadkowo znajdę się w jednym pomieszczeniu – dodał aktor okrzyknięty hollywoodzkim playboyem. W rzeczywistości Hartnett był przez ten czas tylko w dwóch związkach.
W 2012 r. stanął na ślubnym kobiercu z aktorką i modelką Tamsin Egerton (na zdjęciu), która urodziła mu dwójkę dzieci. Mieszkają w Wielkiej Brytanii i konsekwentnie unikają uwagi mediów.
Josh Hartnett pracuje aktualnie nad pięcioma nowymi filmami, tymczasem Telewizja WP przypomni jeden z ciekawszych projektów z jego udziałem, czyli "Przychodzę z deszczem". To utrzymany w stylistyce kina neo-noir intrygujący thriller psychologiczny. Reżyserem i scenarzystą obrazu jest pochodzący z Wietnamu Anh Hung Tran, twórca nagradzany na prestiżowych festiwalach filmowych, m.in. w Cannes i Wenecji.
Kline (Josh Hartnett), były policjant, a obecnie prywatny detektyw z Los Angeles, dostaje nowe zlecenie. Ma zająć się sprawą tajemniczego zniknięcia syna szefa farmaceutycznego konsorcjum. Trop prowadzi detektywa do Hongkongu, gdzie Kline poznaje miejscowego gangstera Su Dongpo i jego piękną, uzależnioną od narkotyków dziewczynę Lili. Kline dowiaduje się zaskakujących rzeczy na temat zaginionego chłopaka. Jednocześnie zaczynają go prześladować przerażające sny i wspomnienia, w których główną postacią jest seryjny morderca, z powodu którego odszedł ze służby.