Jacek Kurski: najbardziej kontrowersyjne pomysły prezesa TVP
None
Pamiętacie wszystkie?
Jacek Kurski został szefem TVP w styczniu 2016 roku, z nominacji ministra skarbu. 2 sierpnia br. Rada Mediów Narodowych zdecydowała jednak o odwołaniu go z funkcji prezesa Telewizji Polskiej. Jak poinformował jej przewodniczący, Krzysztof Czabański, poza tą uchwałą, zdecydowano także o terminie powołania nowego szefa stacji. Ku zaskoczeniu wszystkich, jeszcze tego samego wieczora, na kolejnym posiedzeniu, Rada postanowiła zastąpić uchwałę o odwołaniu Kurskiego kolejną, pozostawiającą mu tymczasową funkcję szefa TVP.
Choć polityk piastował stanowisko szefa Telewizji Polskiej przez nieco ponad pół roku, trudno zapomnieć o jego (często kuriozalnych, ale z pewnością kontrowersyjnych) pomysłach. To przecież na jego polecenie z Woronicza pożegnały się największe gwiazdy szklanego ekranu, a kierowana przez niego stacja przegrała z konkurencją na rynku telewizyjnym i zanotowała najniższe wyniki w historii badań telemetrycznych w Polsce.
Przypomnijcie sobie, jakie zmiany w ostatnim czasie Jacek Kurski wprowadził w publicznej telewizji.
Zobacz także: Paulina Smaszcz-Kurzajewska o TVP: "Każdy rząd wstawiał swoich szefów w mediach"
AR
Zakończył współpracę z największymi gwiazdami TVP
W ostatnim czasie widzowie musieli zaakceptować zmiany, jakich dokonała nowa kadra zarządzająca TVP. Właśnie dlatego na antenie nie oglądamy już dawnych gwiazd stacji m.in. Piotra Kraśki, Beaty Tadli, Grażyny Torbickiej, Hanny i Tomasza Lisów, Jarosława Kreta, Agaty Młynarskiej, Justyny Dobrosz-Oracz, Jacka Gasińskiego, Bogdana Ulki czy Jarosława Kulczyckiego. Wraz z nimi pracę straciło też wielu reporterów, a także osób odpowiadających za wydawanie programów informacyjnych. Gdy emocje nieco opadły, Kurski przyznał, co m.in. wpłynęło na jego decyzję, również w sprawie zwolnienia Kraśki:
- Myślę, że spokojnie mógłby się zmieścić w formule, gdyby nie to, co wydarzyło się już po wyborach parlamentarnych - wyjaśniał dla tygodnika "wSieci" - Z przerażeniem patrzyłem, jak dziennikarze, których ceniłem, rzucali spod kamery niemal diabelskie spojrzenia. Sprzeniewierzyli się wszelkim standardom.
Zmiany w TVP doprowadziły do tego, że kolejnych twarzy stacja zaczęła poszukiwać, prowadząc nietypową rekrutację. Jacek Kurski na Twitterze opublikował nawet link do materiału wideo promującego to przedsięwzięcie.
- Masz smartfona? Nagraj 1 relację i zostań dziennikarzem TVP. Pełna wolność, zero układów, dobra zmiana jutro w TVP - można było przeczytać na internetowym profilu prezesa (zachowano oryginalną pisownię).
Oferta skierowana była przede wszystkim do ludzi, którzy dopiero zaczynają swoją dziennikarską karierę i jeszcze nie stali się rozpoznawalni. Spośród tych, którzy przesłali swój materiał zostali wyłonieni najlepsi i to oni otrzymali szansę zrobienia kariery w telewizji publicznej. Idealnie? Owszem, na początku wszystko szło zgodnie z planem Kurskiego. Do czasu...
Takiego scenariusza nie przewidział
Pod koniec stycznia br. przeprowadzone reformy w TVP "odbiły się czkawką", bowiem prezes nie przewidział jednego - wśród nominowanych w plebiscycie Telekamery 2016 znaleźli się także odwołani publicyści i twórcy programów, które Kurski ściągnął z anteny.
Jak wiadomo, gala, która emitowana jest na żywo, rządzi się swoimi prawami. Nic więc dziwnego, że niektórzy postanowili oczywiście wykorzystać swoje pięć minut na antenie, aby powiedzieć coś, co w innej sytuacji zostałoby np. usunięte podczas montażu. Prym w tej kategorii wiedli oczywiście kabareciarze, Ewa Błachnio i Robert Górski, którzy bez skrupułów rzucali zgryźliwymi komentarzami, celnymi ripostami i nie zawsze politycznie poprawnymi żartami. W kategorii "najcelniejsze riposty i żarty z nowych władz TVP" kroku satyrykom postanowili dotrzymywać również prowadzący galę Telekamer: Grażyna Torbicka oraz Artur Żmijewski. Jak na te polityczne przytyki zareagował sam Kurski?
- Podczas rozdania Telekamer Robert Górski pożartował sobie i z PiS, i ze mnie. Jeśli coś będzie śmiechem, a nie rechotem, to z największą przyjemnością zasiądę w pierwszym rzędzie - odpowiedział w wywiadzie dla tygodnika "wSieci".
Zwolnił dziennikarzy za emisję "antykatolickich filmów"
Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to aż trzy osoby straciły pracę w związku z wyemitowaniem na antenie TVP filmów, których tematyka godziła bezpośrednio w Kościół katolicki. Taką decyzję pod koniec maja br. podjął Kurski.
Na liście znalazły się dwa filmy. Pierwszy z nich to "Operacja Pontifex. Tajne akta Watykanu", którą pokazywano na antenie TVP2. Obraz ten przedstawia Kościół katolicki jako największą na świecie organizację szpiegowską. Drugi z nich nosi tytuł "Ukrzyżowanie - święty skandal" i został wyemitowany na TVP Kultura. W tej produkcji pojawiły się rozważania na temat tego, w jaki sposób Chrystus radził sobie ze swoimi potrzebami fizjologicznymi po ukrzyżowaniu.
Okazuje się, że na emisję tych dwóch filmów zareagowali zarówno widzowie jak i Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Protestowali oni przeciwko pokazywaniu tak nieprzychylnych Kościołowi obrazów. W związku z licznymi skargami Jacek Kurski zdecydował o zwolnieniu trzech osób odpowiedzialnych za emisję kontrowersyjnych produkcji. Również szefowie anten zostali uprzedzeni o realizowaniu programu, który jest zgodny z misją telewizji publicznej.
Nieoczekiwanie zmienił ramówki
Prezes Kurski niezwykle chętnie i często ingerował w kształt obecnej ramówki. Wystarczy choćby wspomnieć o trzech najgłośniejszych zmianach. Przypomnijmy, że w lutym br. prokurator IPN wraz z policjantami zabezpieczył w domu Czesława Kiszczaka poufne dokumenty państwowe z okresu PRL-u, o których poinformowała wdowa po generale. Później odbyła się konferencja prasowa, na której Łukasz Kamiński, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, przekazał, że po oględzinach i weryfikacji dokumentów znaleziono autentyczną teczkę personalną i teczkę pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa podpisane: "Lech Wałęsa 'Bolek'".
Po konferencji Prezes Telewizji Polskiej poinformował, że w Jedynce, wbrew wcześniejszym planom, zostanie pokazany film dokumentalny Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka "TW Bolek" z 2008 roku, opowiadający o kontaktach Wałęsy z SB w latach 70. Po dokumencie przedstawiono dyskusję historyków na ten temat. Pierwotnie miał zostać wyemitowany program publicystyczny i film "Widmo".
Ale to nie wszystkie zmiany, jakie Kurski niespodziewanie wprowadził do ramówki. Jako że TVP od jakiegoś czasu boryka się z poważnymi problemami m.in. nieustannie spadającą oglądalnością flagowych, do niedawna, programów, prezes stacji postanowił temu zaradzić. I tak od 4 maja br. serial "Wspaniałe stulecie: Sułtanka Kösem" nadawany był tuż przed "Wiadomościami". Program "Świat się kręci" natomiast - w porze emisji tureckiej produkcji. Taki zabieg miał przyciągnąć przed ekrany telewizorów miliony widzów. Jak można się domyślić, tak się jednak nie stało. Efekt był wprost przeciwny do zamierzonego. Jak podał serwis wirtualnemedia.pl, obie zamienione miejscami w ramówce produkcje odnotowały jeszcze większe spadki oglądalności.
Trudno również zapomnieć o ostatnim pomyśle Kurskiego. Przypomnimy, że 16 czerwca br. fani piłki nożnej oglądali mecz reprezentacji Polski na Euro 2016. Nasi piłkarze zmierzyli się z reprezentacją Niemiec. Aby nikt nie miał wątpliwości, której drużynie powinni kibicować rodacy, władze Telewizji Polskiej postanowiły o tym dobitnie przypomnieć. Niemal w tym samym czasie, gdy na boisku grali Lewandowski i Kapustka, na TVP2 zostali wyemitowani... "Krzyżacy" w reż. Aleksandra Forda. Przypadek? Niekoniecznie. Wszyscy przecież wiemy, jak zakończyła się historia przedstawiona w filmie. Warto również dodać, że PiS, delikatnie mówiąc, nie przepada za naszymi zachodnimi sąsiadami. Mało tego, sam Jacek Kurski również nie ukrywał, że o żadnym zbiegu okoliczności nie było tutaj mowy.
Podważa wyniki oglądalności
Pod koniec kwietnia br. agencja Nielsen Audience Measurement poinformowała, że TVP przegrała z konkurencją na rynku telewizyjnym i uzyskała najniższe wyniki w historii. Kurski podważył wówczas wiarygodność badania realizowanego przez ośrodek, krytykując zbyt małą liczbę (ok. 2 tys.) i niereprezentatywne dla całego społeczeństwa rozmieszczenie gospodarstw domowych wchodzących w skład panelu badawczego. Dodał również, że jego zdaniem, wyborcy PiS nie są wykazywani w panelach badawczych. Mało tego, Telewizja Polska wydała wówczas oficjalne oświadczenie, które zostało odczytano na koniec "Wiadomości". Zażądano od ośrodka m.in. udostępnienia kodów pocztowych uczestników badań oglądalności.
Elżbieta Gorajewska, dyrektor zarządzająca Nielsen Audience Measurement, postanowiła wówczas odnieść się do prośby i zarzutów TVP.
- W odpowiedzi przesłałam panu prezesowi Jackowi Kurskiemu bardzo dokładną strukturę naszego panelu z danymi takimi jak podział na województwa, wielkość miejscowości czy ilość wyodrębnionych miejscowości w danym województwie - powiedziała w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl.
Przy okazji Gorajewska dodała, że TVP w odpowiedzi wystąpiła o bardziej szczegółowe dane, których agencja nie mogła już udostępnić.
- Na podstawie tej danej (kodów pocztowych miejscowości - przyp. red.) nadawca może przybliżyć się do identyfikacji panelisty. Jesteśmy zobligowani umowami z respondentami, że ich dane nie zostaną nikomu udostępnione. Musimy respektować te zasady - podsumowała.
Zrezygnował z kabaretów, wskrzesił kultowe formaty
Niezależnie od rządów, od niepamiętnych czasów kabarety żartowały z władzy. Satyra polityczna miała się doskonale, czego dowodziły liczne programy telewizyjne. Szczególnie sporo okazji do wyśmiania dawała komikom sytuacja, w której władza trafiła w ręce PiS. Niestety, od pewnego czasu satyrycy borykają się z... cenzurą, a ich humorystyczne produkcje zniknęły z TVP. Te, które je zastąpiły, miały jasno postawione zadanie. Jak sam Kurski zastrzegł, warunkiem takiej produkcji jest "godny poziom" dowcipu.
- Programy kabaretowe, które do tej pory bardzo obficie Polakom serwowano, to, z wyjątkami, symbol upadku telewizji publicznej - ocenił w wywiadzie udzielonym "wSieci".
Dopytywany, czy nie takiej właśnie rozrywki chcą widzowie, odpowiedział, że "nigdy w to nie uwierzy".
- Lata schlebiania niskim gustom zrobiły swoje, ale musimy mieć ambicję podniesienia kultury masowej do elementarnego poziomu estetyki - dodał w tej samej rozmowie.
Zamiast satyrycznych programów, w ramówce pojawiły się kultowe produkcje sprzed lat m.in. "Pegaz", "Teleranek" i "Sonda 2" (w planach jest również wskrzeszenie "Wielkiej Gry"). Niestety, żaden z tych formatów nie zdołał zainteresować widzów. Efekt? Przerażająco niskie wyniki oglądalności.
Czy zmiana na fotelu prezesa Telewizji Polskiej odmieni tę sytuację? To się dopiero okaże.
Zobacz także: Agata Młynarska o sytuacji w TVP: "Każdy zarząd ma prawo zdejmować programy"
AR