Dzieci "łowcy krokodyli" opowiedziały o życiu bez ojca. "Zoo to nasz dom"

Dzieci "łowcy krokodyli" opowiedziały o życiu bez ojca. "Zoo to nasz dom"
Źródło zdjęć: © Getty Images

27.12.2018 08:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od śmierci Steve'a Irwina minęło ponad 12 lat, ale jego rodzina wciąż czuje jego obecność. "Mam nadzieję, że tata jest z nas dumny" – powiedziała dorosła córka w szczerym wywiadzie.

- Pamiętam, że ludzie podchodzili do mnie i pocieszali, mówiąc: "czas leczy rany". Ale to nieprawda. To jak utrata części własnego serca, której nie można odzyskać – powiedziała 20-letnia Bindi. Razem z 15-letnim bratem Robertem udzieliła pierwszego wywiadu od lat, który ukaże się w styczniowym numerze magazynu "People".

Bindi i Robert wraz z 54-letnią matką kontynuują dzieło ojca. Rozwijają australijskie zoo, jeżdżą po świecie jako członkowie organizacji non-profit Wildlife Warriors, a w październiku ruszył ich program na Animal Planet "Crikey! It’s the Irwins".

- Mam nadzieję, że tata jest z nas dumny. Każdego dnia staramy się, by tak było i podążamy jego śladem – mówiła córka "łowcy krokodyli".

- Niezależnie od tego, co będziemy robić i gdzie pójdziemy, zawsze tu wrócimy. To nasza pasja, część nas i australijskie zoo będzie zawsze naszym domem – dodał Robert.

Steve Irwin, nazywany "łowcą krokodyli", dla jednych był doświadczonym ekspertem, a dla innych brawurowym lekkoduchem. Krytycy często wytykali mu, że opowiadając o życiu dzikich zwierząt za bardzo ingeruje w ich świat - łapiąc je, podnosząc do kamery itp. Szczególne kontrowersje wywołało karmienie krokodyli w australijskim zoo w 2004 r., kiedy Steve jedną ręką podawał gadom jedzenie, a w drugiej trzymał kilkumiesięcznego Roberta.

- Świat zwierzęcy zemścił się na Irwinie – napisała po śmierci przyrodnika Germaine Greer, australijska pisarka i feministka. Steve Irwin zmarł 4 września 2006 r. tak, jak przewidywał – kręcąc niebezpieczne ujęcia z udziałem dzikich zwierząt.

Choć wielu zakładało, że Irwin zginie kiedyś w paszczy krokodyla, zabójcą przyrodnika była dwumetrowa płaszczka. Do tragicznego zdarzenia doszło w trakcie kręcenia kolejnego programu telewizyjnego. Według relacji operatora, który nakręcił moment śmierci, Steve za bardzo zbliżył się do zwierzęcia, co sprowokowało je do natychmiastowej reakcji. Płaszczka wbiła kolec w serce mężczyzny i odpłynęła. Operator z początku nie zauważył, co się stało i kręcił oddalającą się płaszczkę. Dopiero po chwili woda wokół Steve'a zrobiła się czerwona.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (17)
Zobacz także