Nudniejszego finału show nigdy nie widzieliśmy. Wielkie rozczarowanie
Finał drugiej edycji programu "Dance dance dance" należał do wyjątkowych. Zgodnie z wytycznymi rządu prowadzący i uczestnicy show zachowali bezpieczne odległości między sobą. Uniemożliwiło im to wykonanie ostatnich tańców. Widzowie nie mogli zastać smutniejszego widoku.
Tego jeszcze w polskiej telewizji nie było. Taneczne show TVP jako jedyne z wiosennych propozycji ramówkowych wszystkich stacji nie zawiesiło produkcji. Większość odcinków została nagrana z wyprzedzeniem, przed wprowadzeniem rządowych obostrzeń w związku z pandemią koronawirusa. Ostatnie trzy odcinki powstały bez udziału publiczności.
Finałowe pary, czyli Fit Loversi, Marcin Mroczek z Przemysławem Cypryańskim i Anna Kaczmarczyk z Mateuszem Łapką, spotkały się z gospodarzami oraz jurorami "Dance dance dance" w wielkim studiu Telewizji Polskiej. Uczestnicy siedzieli na jednej kanapie z zachowaniem odległości 2 metrów. Z kolei ich rozmówcy siedzieli na znacznie bardziej oddalonych kanapach.
Tym razem w odcinku nie było czuć rywalizacji. Uczestnicy nie wykonali nowych układów tanecznych, jedynie odtworzono ich poprzednie występy. Gwiazdy podzieliły się swoimi refleksjami z udziału w show. Wielu z nich przyznało, że oglądając poprzednią edycję na ekranach telewizorów, nie zdawali sobie sprawy, że przygotowanie się do odtańczenia choreografii będzie tak wyczerpujące.
Nie zabrakło też przywoływania ostrych wymian zdań pomiędzy jurorami a uczestnikami. Najmocniejszy spór łączył Annę Muchę i Kasię Stankiewicz, nazywaną przez jurorkę mimozą. Piosenkarka z siostrą szybko odpadły z programu, jednak połączyły się w wideo transmisji ze studio. Nie było w nich żalu do niesprawiedliwych ocen, choć nie miały okazji bezpośrednio skonfrontować się z Muchą.
Dziwnym zagraniem TVP było poinformowanie uczestników i widzów, jakich choreografii nie udało się zrealizować w programie. Nie zobaczyliśmy zatem żywiołowego układu z filmu "Mamma mia" ani romantycznego tanga z "Zapachu kobiety". Tym bardziej można było odczuć rozczarowanie decyzją producentów "Dance dance dance" o nie zawieszeniu produkcji na czas pandemii.
W studio zabrakło też dwójki jurorów: Roberta Kupisza i Anny Muchy. Szczególnie jej nieobecność była bardzo odczuwalna. Słynąca z ciętych ripost jurorka nie raz podgrzewała atmosferę w show. Bez niej nudna formuła finału została obnażona do cna. Dopiero przed ogłoszeniem wyników połączono się na Skypie z jurorami i choć na chwilę Anna Mucha rozbudziła widzów swoim strojem rodem z karnawału w Rio.
Rozczarowujące zakończenie programu musiało szczególnie zaskoczyć jego wiernych fanów. Pierwsze odcinki 2. edycji "Dance dance dance" aż kipiały od emocji. Nikt nie mógł się spodziewać, że finał będzie tak nijaki. Choć trzeba mieć na uwadze, że sytuacja w kraju pokrzyżowała plany producentów, mieli kilka tygodni na obmyślenie nowych rozwiązań.
Jedynym pozytywnym akcentem było zaprezentowanie nagrań tańczących widzów, które opublikowano na TikToku. Energiczne występy młodych udowodniły, że publiczność "Dance dance dance" jest naprawdę silna i oddana.
Po 1,5-godzinnym streszczaniu całego programu w końcu ogłoszono zwycięzców. Wybrali ich widzowie na drodze SMS-owego głosowania. Parą szczęśliwców zostali Pamela i Mateusz znani jako Fit Loversi. Zdobyli aż 52% głosów. Nagroda w wysokości 100 tys. zł zostanie przekazana na Integracyjny Klub Sportowy przy warszawskiej AWF.