"Agent": Hubert Urbański wróci na szczyt?
None
Udział w "Agencie" zagwarantuje mu karierę?
Hubert Urbański przez wiele lat był największą gwiazdą polskiej telewizji. Jego nazwisko niemal codziennie królowało na pierwszych stronach kolorowych gazet. Widzowie pokochali go za oryginalne poczucie humoru i perfekcyjny sposób prowadzenia programów.
Jako gospodarz "Milionerów", jak nikt inny, potrafił godzinami trzymać uczestników w niepewności, co wzbudzało zarówno stres u graczy w studio jak i ekscytację u widzów zasiadających przed telewizorami. Urbański zyskał wtedy nie tylko ogromną popularność, ale również uznanie w oczach pracodawcy.
TVN szybko powierzył mu prowadzenie kolejnych reality-show m.in. "Jestem, jaki jestem" z Michałem Wiśniewskim w roli głównej, " Dla ciebie wszystko", "Wyprawa Robinson", a nawet "Taniec z gwiazdami". Niestety, czar prysnął, gdy stacja nieoczekiwanie postanowiła zakończyć z nim współpracę. Po latach tułaczki po kilku telewizjach i w końcu show-biznesowej banicji Urbański znalazł nareszcie bezpieczną przystań - wystąpi w roli uczestnika w "Agencie". Czy to oznacza, że powróci na szczyt?
Zobacz także: Hubert Urbański pcha samochód ze skrzatem
AR
Nagłe pożegnanie
Od 1999 roku Urbański pracował dla TVN. Jego udział w programie był niemalże gwarancją sukcesu. Wszystkiego, czego się dotknął, zamieniał w złoto. To dlatego był największą atrakcją stacji i wszyscy uważali, że jego pozycja jest niezagrożona. Niestety, w 2010 roku nieoczekiwanie rozwiązano z nim umowę. Zdezorientowany Urbański nie mógł zrozumieć, że nagle jego gwiazda zgasła i stał się niepotrzebny.
- Nie bardzo wiem, jak sprawić, żeby znowu tam być. Nie wiem nawet, jak to działa, że jestem, a potem mnie nie ma. Pracuję w TVN i nagle nie ma tam dla mnie pracy. Pracuję w TVP2 i któregoś dnia tam też nie ma dla mnie pracy. Bez żadnego racjonalnego uzasadnienia- powiedział w wywiadzie dla "Newsweeka".
Dopiero po roku bezrobocia Urbański otrzymał intratną propozycję.
Wrócił do łask TVP
Oferta od TVP była niczym manna z nieba. Nie mógł już jednak liczyć na tak gwiazdorskie stawki, do których był przyzwyczajony, pracując w TVN-ie.
- Przez ostatnie lata pracy w publicznej telewizji moje stawki systematycznie spadały. Z sezonu na sezon dostawałem o 30-40 procent mniej - narzekał.
Mimo dużo niższych zarobków Urbański ostatecznie przyjął propozycję i znów mógł być w swoim żywiole. Jako gospodarz "Pytania na śniadanie", "Bitwy na głosy" i "The Voice of Poland" czuł się jak ryba w wodzie. Dostrzegli to również widzowie. Na tyle profesjonalnie prowadził obie muzyczne produkcje, że żadna z zasiadających osób przed telewizorem nawet nie zorientowała się, że w życiu prywatnym prezentera doszło do prawdziwej tragedii. Tylko jedna osoba na planie wiedziała o śmiertelnej chorobie ojca dziennikarza, który zmarł podczas trwania jednej z edycji show.
To nie koniec dramatów w jego życiu
- Rano miałem próby do "Bitwy", później jechałem do szpitala. Jak stamtąd wychodziłem, zawsze pytałem pielęgniarki i lekarzy o stan taty, a oni mówili: "Nie, jeszcze nie". Bardzo chciałem w to wierzyć, więc jechałem na program, który był robiony na żywo. Żartowałem, wygłupiałem się, paranoja jakaś. Potem wychodziłem ze studia i znowu jechałem do szpitala. (...) Wyszedłem wtedy od niego późnym wieczorem, bo pielęgniarka powiedziała: "Niech pan jedzie, do rana wytrzyma". Pomyliła się, odszedł po czterech godzinach. A tak bardzo chciałem przy nim być - wyznał na łamach "Newsweeka".
Nie był to ostatni dramat w jego życiu. Niemal równolegle ze stratą ojca, Urbański musiał stawić czoło kolejnym problemom. Po zaledwie 3,5 roku małżeństwa, rozwiódł się z żoną, Julią Chmielnik. Na domiar złego, programy, które prowadził również dobiegły końca. Jego kariera ponownie stanęła w miejscu.
Tęsknił za pracą. Jąkąkolwiek
Długa nieobecność na antenie negatywnie odbiła się na jego samopoczuciu. Przez kolejne miesiące wydawało się, że znalazł się w martwym punkcie: borykał się z problemami finansowymi, schudł, imprezował z córką w modnych klubach i zapuścił krzaczastą brodę. Prezenter, który zawsze słynął z nienagannego stylu, zmienił się nie do poznania. Niestety, na niekorzyść. Widząc wówczas jego aktualne zdjęcia, trudno było uwierzyć, że skończył dopiero 48 lat.
Wszyscy domyślali się, że jego nowy image jest spowodowany poważnymi problemami w życiu prywatnym i zawodowym. Nie jest tajemnicą, że Urbański bardzo tęsknił za pracą na wizji. Jednak jego wszelkie próby powrotu do show-biznesowego obiegu kończyły się sromotną porażką. Nie było tajemnicą, że zaczął mu się palić grunt pod nogami. W końcu jako bezrobotny ojciec wciąż musiał zadbać o czwórkę dzieci: wówczas 24-letnią Mariannę, 20-letnią Krystynę, 5-letnią Stefanię oraz 3-letnią Danutę.
- Jestem tak rozjechany przez ten pociąg, że zbieram się dopiero do kupy. Na liście najbardziej traumatycznych wydarzeń, jakie mogą się człowiekowi przydarzyć, są śmierć bliskiej osoby, rozwód, utrata pracy i jeszcze przeprowadzka. W ciągu roku przeżyłem trzy pierwsze, a teraz się przeprowadzam - mówił.
Nieoczekiwany powrót na antenę
Po wielu miesiącach niepowodzeń w końcu udało mu się znaleźć pracę. Od marca 2014 roku prowadził loterię w radiu RMF FM, a jesienią tego samego roku został gospodarzem serii "Handlarze" na kanale TTV. Czy to oznacza, że jego usilne starania o przywrócenie mu statusu najjaśniejszej gwiazdy TVN spełzły na niczym? Otóż niekoniecznie.
Już 23 lutego br. prezenter wystąpi w roli uczestnika w reaktywowanym po latach programie "Agent". Choć udział w reality-show TVN otwiera przed Urbańskim nowe możliwości, to nie ma co ukrywać, że swoje ambicje musi schować głęboko do kieszeni. Niewykluczone jednak, że władze stacji znów zobaczą w nim materiał na gwiazdę i ponownie zaproponują mu poprowadzenie sprawdzonego formatu. Cieszylibyście się z takiego rozwiązania?
Zobacz także: Hubert Urbański z córką na nocnym spacerze
AR