Umarła na oczach najbliższych
Wydawało się, że Ewa Sałacka ma wszystko: dobrą pracę, kochającą i szczęśliwą rodzinę, zakochanego w niej partnera. Niestety, pewnego upalnego lata wydarzył się tragiczny wypadek...
Nagła śmierć Ewy Sałackiej była ciosem!
Rozpalała zmysły
Już od pierwszych występów przyciągała uwagę i szybko trafiła do grona ekranowych seksbomb. Nie czuła oporów przed odkrywaniem ciała. Niejednokrotnie wcielała się w postacie kochanek i sekretarek głównych bohaterów, często eksponując swoje wdzięki. To właśnie słynne rozbierane sceny przyniosły jej rozgłos.
Przepowiadano Sałackiej wielką karierę. Nie wszystko poszło jednak po jej myśli.
- Ewa była kobietą, którą się pamięta. Wszędzie na świecie byłaby pierwszoplanową gwiazdą noszoną na rękach. Ale ona nigdy nie walczyła o siebie. Nie miała nikogo, kto by się o nią szarpał w zawodowych sprawach, a była zbyt delikatna, żeby to robić sama - wspominała Małgorzata Potocka.
Niestety, w Polsce była skazana na wcielanie się ciągle w te same postacie.
Nie potrafiła stać bezczynnie w miejscu
Mało kto dziś pamięta, że na początku lat 80. Sałacka wraz z ówczesnym mężem, Ryszardem Krauze, wyjechała do Wiednia. Para nie zagrzała tam jednak miejsca i przeniosła się do Paryża. Przez pewien czas pomieszkiwali u ich wspólnej przyjaciółki - Małgorzaty Zajączkowskiej. Aktorka miło wspomina spędzone razem z Sałacką chwile.
- Z tego okresu pamiętam jej pogodę ducha i uśmiech oraz to, że zawsze rano jadła creme caramel.
W stolicy Francji małżeństwu nie wiodło się. Ona pracowała jako modelka, on dorabiał na budowach. Ostatecznie oboje zdecydowali się wrócić do Polski. Niestety, ich związek nie przetrwał próby czasu.
Była rozchwytywana
Po powrocie Sałacka znów zagościła na ekranie. Przełomowe okazały się dla niej występy w filmach drugiej połowy lat 80.: komedii erotycznej "Och, Karol" Romana Załuskiego, z Janem Piechocińskim i Dorotą Kamińską, psychologicznej "Drugiej stronie słońca" Janusza Petelskiego, z Markiem Walczewskim oraz "Oszołomieniu" Jerzego Sztwiertni, z Marią Pakulnis i Władysławem Kowalskim.
Jej wdzięki w całej okazałości mogliśmy podziwiać m.in. w "Klątwie Doliny Węży" i w "Sztuce kochania". Pierwsza z wymienionych produkcji okazała się hitem frekwencyjnym nie tylko w Polsce, ale i Związku Radzieckim.
Niespełniony talent
Mimo że była jedną z najpopularniejszych polskich aktorek, nie czuła się do końca spełniona. Miała wrażenie, że jej potencjał nie został w pełni wykorzystany. Marzyła o rolach dramatycznych. Chciała zerwać z wizerunkiem ekranowej ślicznotki i w końcu pokazać, na co ją stać. Nie dostała takiej szansy.
- To nie była prosta, zwyczajna osoba. Ona miała pewne pretensje do czegoś lepszego, wyższego. Ewa jest przykładem niewykorzystanej osobowości. Była wyjątkowa i co ona miała grać? W zlewozmywakowych telenowelach? Nie było dla niej ról - mówił ze smutkiem reżyser, Jerzy Gruza.
Chciała jeszcze tyle zrobić
W latach 90., poza karierą aktorską, zajęła się publicystyką filmową w radiu i telewizji, pracowała także w firmie dystrybucyjnej Syrena Entertainment Group.
Dołączyła do obsady kilku popularnych seriali, takich jak "Klasa na obcasach", "Na dobre i na złe" i "Lokatorzy". Pamiętną rolę zagrała w hicie Polsatu - "Pierwszej miłości".
Nikt nie przypuszczał, że będzie to jej ostatnia telewizyjna kreacja...
Wystarczyła chwila nieuwagi
Do tragicznego wydarzenia doszło nad Zalewem Zegrzyńskim, gdzie odpoczywała na działce z drugim mężem, Witoldem Kirsteinem, matką i kuzynem. Pijąc sok nie zauważyła, że w szklance pływa osa, która niespodziewanie ją użądliła.
- Próbowałem reanimować Ewę. Zrobiłem jej oddychanie usta usta. Robiłem masaż serca - mówił w rozmowie z "Faktem" ukochany gwiazdy.
Na miejsce przyjechała karetka, która odwiozła artystkę do szpitala. Niestety, nie dotarła na miejsce żywa.
Rodzinny dramat
Mąż aktorki już na zawsze będzie miał przed oczami przerażony wzrok konającej ukochanej. Po raz ostatni widział ją żywą, gdy na noszach trafiła do ambulansu. Mimo udzielenia natychmiastowej pomocy przez ratowników medycznych, Sałacka zmarła.
- Zabrali ją, już w karetce intubowali, próbowali przywrócić akcję serca. Jechałem za nimi samochodem. Kiedy dojechałem do szpitala, trwała reanimacja. Ale było już za późno - mówił ze ściśniętym głosem Kirsteinem.
Powodem śmierci gwiazdy była reakcja alergiczna.