Tragiczna śmierć Seleny Perez
None
Miała wszystko
Była młoda, utalentowana, miała mnóstwo fanów i sprzedawała miliony płyt na całym świecie. Jej kariera była porównywana z popularnością Madonny. Wśród latynoskich artystów nie miała sobie równych. Gdziekolwiek się pojawiała, zdobywała serca wszystkich. Prawdopodobnie byłaby dzisiaj wymieniana jako jedna z ikon świata muzyki rozrywkowej.
Nic dziwnego, że bardzo szybko powstał jej fanklub, który jednoczył tysiące fanów. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że to właśnie z rąk najgorliwszej fanki Selena Perez poniesie śmierć.
Jak doszło do tego dramatycznego zdarzenia? Dzień śmierci wielkiej gwiazdy okrzyknięto "czarnym piątkiem", a fani na całym świecie do dzisiaj nie pogodzili się z tragedią, jaka wydarzyła się w jednym z amerykańskich moteli.
Wielki muzyczny talent
Selena urodziła się 16 kwietnia 1971 roku. U dziewczynki talent muzyczny odkrył jej ojciec - Abraham Quintanilla. To on utworzył grupę Selena y Los Dinos, w której występowała jego dziewięcioletnia córka. Pierwszy album wokalistki ukazał się, kiedy ta miała zaledwie dwanaście lat. W 1987 roku Selena triumfowała na ceremonii Tejano Music Awards, na której zdobyła tytuł Wokalistki Roku.
Koncerty Seleny cieszyły się rosnącą popularnością. W 1990 roku po jednym z występów do ojca piosenkarki zgłosiła się fanka - Yolanda Saldivar. To właśnie ona wpadła na pomysł stworzenia fanklubu Seleny i w tej sprawie spotkała się z Abrahamem.
Kłopoty finansowe fanklubu
Współpraca Yolandy i Seleny bardzo szybko przekształciła się w przyjaźń. Z czasem młoda fanka stała się nie tylko szefową jej fanklubu, ale także prawą ręką i manadżerką butików wokalistki.
Na początku 1995 roku do piosenkarki zaczęły docierać informacje o kłopotach fanklubu. Pieniądze fanów przepadały, a ci nie otrzymywali obiecanych gadżetów. Podejrzenia padły na Yolandę. Analizując kolejne fakty, okazało się, że rzeczywiście to ona za wszystko odpowiada.
Artystka wraz z ojcem podjęła decyzję o odsunięciu Saldivar od funkcji prezesa fanklubu. Nie mogli przewidzieć, że pośrednio doprowadzi do do tragicznych zdarzeń.
Dzień przed tragedią
Yolanda Saldivar, jako manager, posiadała ogromne ilości dokumentów związanych z działalnością fanklubu i sklepu. Gwiazda postanowiła je odzyskać.
30 marca 1995 roku Selena razem z mężem udała się do pokoju Yolandy w motelu Days Inn, by omówić przyszłość fanklubu. Jak się później okazało, manadżerka nie oddała kompletu dokumentów. Gdy wokalista zauważyła braki następnego dnia, zadzwoniła do Saldivar. Ta, chcąc zmienić temat twierdziła, że została zgwałcona. Piosenkarka postanowiła wybrać się do niej ponownie.
"Czarny piątek"
Kiedy gwiazda poprosiła o zwrot dokumentów, Yolanda znów opowiedziała o gwałcie. Przyjaciółki pojechały do szpitala, gdzie lekarze nie znaleźli żadnych dowodów potwierdzających dramatyczną historię Saldivar.
Selena i Yolanda wróciły do motelu. Doszło do sprzeczki. Kiedy wokalistka wychodziła, padł strzał. Ranna Selena dotarła do recepcji, gdzie zemdlała. Pracownik motelu wezwał karetkę. Podobno Yolanda miała wybiec z pokoju krzycząc za artystką: "Ty suko!". Seleny nie udało się uratować. Zmarła w szpitalu z powodu utraty dużej ilości krwi.
Podczas rozprawy Yolanda twierdziła, że próbując popełnić samobójstwo, przypadkowo zastrzeliła przyjaciółkę. Została skazana na dożywotnią karę więzienia.
Do dzisiaj nie pogodzili się z jej śmiercią
Fani Seleny z całego świata opłakiwali śmierć swojej idolki, a dzień, w którym została zamordowana, ochrzcili "czarnym piątkiem". Ówczesny gubernator stanu Teksas, George W. Bush, ustanowił 16 kwietnia (urodziny piosenkarki) "Dniem Seleny".
W 1997 roku z inicjatywy ojca wokalistki powstał film "Selena" upamiętniający twórczość i życie piosenkarki. W główną rolę wcieliła się Jennifer Lopez.